Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Muzyka ma rozmaite kolory

.Jacek Marczyński 16-11-2018, ostatnia aktualizacja 16-11-2018 00:00

Osiem dni festiwalu z plejadą wybitnych artystów. 
Od piątku świętujemy 85. urodziny Krzysztofa Pendereckiego.

≥Podczas festiwalu Krzysztof Penderecki chce dyrygować swoim koncertem skrzypcowym
źródło: BRUNO FIDRYCH/SLv
≥Podczas festiwalu Krzysztof Penderecki chce dyrygować swoim koncertem skrzypcowym

Ponad 40 utworów, które znalazły się w programie Festiwalu Krzysztofa Pendereckiego, dla wielu kompozytorów mogłoby być dorobkiem niemal całego życia. W przypadku tego twórcy to zaledwie skromna część tego, co napisał.

O tajnikach komponowania opowiada natomast niezbyt chętnie. – Muzyka jest abstrakcją i trudno o tym mówić – powiedział niedawno. – Gdy siadam do stołu, aby pisać, mam już pomysły. Bardzo łatwo mi to przychodzi. Trzeba tylko wybierać i zapisywać to, co jest najważniejsze. Plewy wyrzucać, bo każdy ma różne – dobre i złe – pomysły, więc zostawiać tylko te dobre i wtedy powstaje utwór.

Kolorowe nuty

Tylko pozornie jednak ta czynność jest tak prosta. – Myślę, iż artysta tak naprawdę do końca nie wie, jak powstaje jego dzieło – wyznał mi kiedyś. – Owszem ma koncepcję, może ją dokładnie opisać, ale gdy przychodzi moment pracy, włącza się coś niezdefiniowanego, a istotnego. Pisze się na przykład symfonię, która ma swoje tematy, ale oto łączniki między nimi, epizody, stają się jeszcze ważniejsze. I rozbijają formę od środka, cała koncepcja się wali i powstaje zupełnie inny utwór.

Ważną cechą Krzysztofa Pendereckiego jest systematyczność i umiejętność koncentracji. Do legendy przeszły opowieści, jak w młodości komponował po prostu w krakowskiej kawiarni „Jama Michalikowa", gdzie zamawiał śniadanie lub lody i miał lepsze warunki niż w maleńkim mieszkanku. Od lat wstaje bardzo rano, by, jak mówi, w ciszy mieć chwilę czasu na zrobienie artystycznego rachunku sumienia. Tak zaczyna każdy dzień.

Z jego muzycznych rękopisów urządza się wystawy, bo są jak abstrakcyjne rysunki. – Zawsze piszę szkic partytury, używając różnych kolorów – mówi. – Dla przykładu: komponując jakieś miejsce na instrumenty dęte blaszane, używam czerwonego, a smyczki oznaczam zielonym. Oczywiście to się zmienia, ale zawsze kolor jest ważny w pierwszym szkicu, kiedy to rysuję sobie muzykę, a potem dopiero znajduję dźwięki.

Jego twórczość przechodziła różne etapy, ich charakterystyką zajmują się krytycy i badacze. Zwykłemu słuchaczowi wystarczy przyjemność śledzenia, jak muzyka Krzysztofa Pendereckiego się zmieniała i taką okazję zapewni festiwal. W programie mamy bowiem bardzo różne utwory: od słynnego „Trenu" z 1960 roku po monumentalne 
„Dies illa" napisane na setną rocznicę wybuchu I wojny światowej oraz najnowsze trio fortepianowe, którego prawykonanie odbędzie się podczas festiwalu.

Prawie 60 lat temu „Ofiarom Hiroszimy – Tren" otwierał czas prób i doświadczeń, dzięki którym Penderecki stał się najważniejszym przedstawicielem ówczesnej awangardy. Gdy w 1961 roku Filharmonia w Sztokholmie miała wykonać ten utwór, muzycy zastrajkowali, bo nie chcieli zniszczyć sobie instrumentów.

„Dies illa" z kolei wpisuje się w ciąg wielkich dzieł oratoryjnych ważnych w dorobku Pendereckiego, od „Pasji według św. Łukasza" z 1965 roku poczynając. Posłużył się tu średniowiecznym, łacińskim tekstem liturgii mszy żałobnej i stworzył utwór o uniwersalnej wymowie, bo śmierć jest nieodłącznym towarzyszem człowieka w każdej epoce. Takimi kompozycjami tworzonymi na wielką orkiestrę, chóry i solistów podejmuje dialog z wielką muzyczną tradycją.

– W latach 50. negowałem wszystko, co było – wspomina obecnie. – Wydawało mi się, że stwarzam nowy, niezależny świat, ale to była iluzja. Można go zbudować w trzech, czterech utworach, ale nie można powtarzać przez całe życie. Awangarda mojej generacji zamknęła za sobą drzwi, a środki, których wówczas używaliśmy, po prostu się wyczerpały.

Nowe inspiracje

Nie oznacza to, iż zaprzestał artystycznych poszukiwań, bo konwencje, które już zna, po prostu go nudzą.

– Kultura Wschodu jest dzisiaj bardzo inspirująca w muzyce, szczególnie że wszystkie źródła zachodnie już wykorzystaliśmy – opowiadał mi. – Zwłaszcza w Chinach, gdzie dopiero stosunkowo niedawno zaczęto uczyć się i wykonywać muzykę europejską, a twórcy przeszli przez silną falę awangardy, tak jak my po okresie stalinizmu. Potem pojawili się tam kompozytorzy, którzy odkrywają swoją tradycję, na przykład szalenie ciekawe instrumenty chińskie.

Z chińskich obserwacji Krzysztofa Pendereckiego narodziła się dziesięć lat temu VI symfonia „Chinesische Lieder", w której wykorzystał on chińskią poezjię(ale w tłumaczeniu niemieckim) oraz tradycyjnego instrumentu erhu powstałego w VII wieku, a nazywanego chińskimi skrzypcami. Przez osiem festiwalowych dni będzie można zresztą posłuchać znacznej części jego symfonicznego dorobku bardzo rzadko prezentowanego w takim właśnie koncertowym pakiecie.

Drugim istotnym wątkiem festiwalowego programu jest muzyka kameralna, którą Krzysztof Penderecki sobie ceni, bo jak mówi, w niej nie da się niczego ukryć, każda warsztatowa ułomność natychmiast zostanie obnażona.

Festiwal Krzysztofa Pendereckiego zakończy się w piątek 23 listopada, dokładnie w 85. urodziny kompozytora. Podczas koncertu w Operze Narodowej zostanie wykonane m.in. „Dies illa" oraz nagrodzony Grammy II Koncert skrzypcowy „Metamorfozy". Zagra go najbliższa muzyczna przyjaciółka jubilata Anne-Sophie Mutter, z którą wraz z Sinfonią Varsovią odbył niedawno duże tournée po Chinach.

Festiwal na sześć orkiestr i sześć chórów

Między 16 a 23 listopada zaplanowano siedem koncertów symfonicznych i trzy kameralne. Zagrają polskie orkiestry: Filharmonia Narodowa, NOSPR, Sinfonia Varsovia, Sinfonia Iuventus, Polska Orkiestra Radiowa, Sinfonietta Cracovia, wystąpią chóry Filharmonii Narodowej, Opery Narodowej, Filharmonii Krakowskiej, Opery i Filharmonii Podlaskiej, Polski Chór Kameralny, Warszawski Chór Chłopięcy. Każdy utwór poprowadzi inny dyrygent, zaproszenie przyjęli artyści wszystkich pokoleń – od nestorów Jerzego Maksymiuka i Tadeusza Strugały po młodego, utalentowanego Dawida Runtza. Festiwal uświetni obecność światowych gwiazd. Są to m.in. dyrygenci: John Axelrod, Rolf Beck, Christoph Eschenbach, Lawrence Foster, wiolonczeliści Arto Noras, Ivan Monighetti, Danjulo Ishizaka, skrzypaczka Anne-Sophie Mutter, trębacz Gábor Boldoczki i Shanghai Quartet. Koncerty symfoniczne będą się odbywać w Filharmonii Narodowej, kameralne – w Teatrze Królewskim i na Zamku, urodzinowy finał zaplanowano w Operze Narodowej. Szczegółowe informacje: www.beethoven.org.pl.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane