Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mamy hossę na rynku sztuki

Janusz Miliszkiewicz 27-12-2018, ostatnia aktualizacja 27-12-2018 10:37

Podsumowanie roku 2018. Wśród najdroższych obrazów dominuje sztuka nowoczesna.

 Obraz Franciszka Ledóchowskiego na warszawskich autobusach reklamował aukcję sztuki
źródło: materiały prasowe
Obraz Franciszka Ledóchowskiego na warszawskich autobusach reklamował aukcję sztuki
<Okładka  raportu Artinfo.pl  za 2017
źródło: materiały prasowe

Obroty na krajowych aukcjach sztuki w 2018 r. wyniosły 251 mln zł – w 2017 r. było to 214 mln zł. Wzrost rok do roku wyniósł więc prawie 20 proc. W mijającym roku odbyły 302 aukcje sztuki (w 2017 – 284 aukcje). W roku 2018 na aukcjach sprzedano 14 885 obiektów, a w 2017 r. – 13 479. To wstępne dane z raportu portalu Artinfo.pl „Rynek sztuki w Polsce 2019", który ukaże się w marcu 2019.

W tym roku Artinfo.pl wydało pierwszy swój raport – dotyczył on 2017 r. To luksusowo wydany tom, z setkami ilustracji, zawiera kilkadziesiąt wykresów i podobnie potężną dawkę tabel. Raport ukazał się w czerwcu w nakładzie 1,8 tys. egzemplarzy. Tom liczący 250 stron kupowano nawet na prezenty, niczym album.

Przyszłoroczny raport będzie tak samo okazały. Pokaże on stan rynku w roku 2018. Artinfo.pl podaje kwoty bez doliczonej opłaty wynikającej z praw autorskich (5 proc.). Zsumowano dane, które składają się z ceny przybitej młotkiem plus opłaty organizacyjnej wynoszącej 18 proc.

Zdradzę jeszcze kilka kolejnych wstępnych podsumowań z przyszłorocznego raportu.

Trzy najwyższe transakcje w 2018 r. dotyczą obrazów Wojciecha Fangora, a w pierwszej dziesiątce aż cztery transakcje „zawdzięczamy" Fangorowi. W tej dziesiątce są tylko trzy obrazy z dawnego malarstwa (Tadeusz Makowski, Józef Brandt i Jacek Malczewski). Dawna sztuka jest w odwrocie.

Największy udział w rynku ma Desa Unicum – 45,9 proc. Firma zanotowała w 2018 r. 115 mln zł obrotów – w 2017 wyniosły one 93 mln zł.

Drugie miejsce w tym rankingu zajmuje Polswiss Art, którego udział w rynku wynosi 21,3 proc. (obroty 53,6 mln zł). Rzecz ciekawa, Desa Unicum zorganizowała w ocenianym roku 69 aukcji, a Polswiss Art zaledwie 5.

Powodzeniem cieszy się najmłodsza sztuka. Nie będę cytował liczb, ważna jest zmiana jakościowa. Na przykład Mazowiecki Dom Aukcyjny (www.mazowieckidomaukcyjny.pl) zorganizował indywidualną wystawę Franciszka Ledóchowskiego (urodził się w 1981 r.). Codziennie na wystawę artysty przychodziły tłumy, w tym fachowcy, m.in. marszand Andrzej Starmach. Po wystawie po raz pierwszy w historii naszego rynku wykupiono reklamę aukcji na autobusach, więc obraz Ledóchowskiego oglądali wszyscy warszawiacy. To znaczy, że opłaca się inwestować w najmłodszych! Ledóchowski to ekspresjonista, tworzy abstrakcje emanujące kolorami i energią.

Doskonale rozwija się rynek numizmatów. Ogromny potencjał rynku potwierdzają wyniki nowej firmy Gabinetu Numizmatycznego Damian Marciniak (www.gndm.pl). Firma Marciniaka po raz pierwszy na naszym rynku zaczęła organizować wielodniowe aukcje stacjonarne. Pięciodniowa aukcja zakończyła się oszałamiającym sukcesem. Sprzedano 99 proc. kolekcji liczącej blisko 5 tys. obiektów. Do udziału w licytacji zarejestrowało się 1,6 tys. osób, a zakupów dokonało 680 klientów. Można powiedzieć, że zabytkowe numizmaty sprzedają się u nas same, co potwierdza nasz ekspert Ryszard Kondrat. Monety mają zdecydowanie większą płynność niż obrazy. Aukcję Marciniaka postrzegam jako sukces całej branży, a nie tylko jednego przedsiębiorstwa.

Damian Marciniak stacjonarne aukcje zaczął organizować w czerwcu 2017. Wszedł na rynek, który zdominowały dwie potęgi, i dał sobie radę. Świadczy to o wielkim potencjale polskich zbieraczy numizmatów.

Gorzej w tym roku wypadł rynek bibliofilski – mówi o tym ekspert Paweł Podniesiński. Przyczyną jest brak... towaru. Od kilkunastu lat w „Rzeczpospolitej" ostrzegałem, że białe kruki są na wyczerpaniu. I stało się. Kolekcjonerzy nie muszą się wyprzedawać, więc nie ma czym handlować. ©℗

Ryszard Kondrat Warszawskie Centrum Numizmatyczne

Rynek numizmatyczny jest rynkiem masowym. Polacy traktują go jak najlepszy fundusz emerytalny. Oprócz aukcji katalogowych organizujemy co tydzień aukcje internetowe. Do udziału w nich zarejestrowało się u nas w sumie 9 tysięcy klientów. W jednej aukcji bierze udział zwykle 500 osób, a w ofercie jest średnio po 400 pozycji. Skuteczność aukcji numizmatycznych w skali kraju to co najmniej 95 proc. sprzedanej oferty. Mam na myśli tylko numizmaty historyczne, których cena zależy od ich wartości symbolicznej, rzadkości, stanu i urody, a nie od kruszcu. Rynek jest tak masowy, bo są znakomite obiekty i to na każdą kieszeń. Przyjąłem właśnie denara z czasów Marka Antoniusza, sprzed narodzin Chrystusa. Będzie kosztować 600 zł. Masowość wynika z zaufania do rynku. Klientów przyciąga jawność wycen i przywiązanie do firm, nierzadko od pokoleń. Powszechnie dostępne są różne źródła wiedzy, są masowe fora dyskusyjne. W naszym darmowym archiwum udostępniamy wyniki ponad 235 tysięcy transakcji. Fotografie i opisy pozwalają na identyfikację obiektów. Wiele monet wraca na rynek co parę lat, każdy może sprawdzić wzrost ich cen. Ważne, aby nie przeprowadzać transakcji w przypadkowych miejscach!

Paweł Podniesiński rzeczoznawca antykwaryczny Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W 2018 r. obroty na aukcjach bibliofilskich spadły o 26,2 proc. w porównaniu z 2017 r. To najgorszy rok od ponad dziesięciu lat. Obroty były mniejsze o 2,7 mln zł. Moim zdaniem zawiniła słaba oferta. Nie zawiedli klienci! Sprzedano podobną liczbę obiektów jak w poprzednich latach. Brakowało obiektów unikatowych, o wysokich cenach wywoławczych. Optymizm budzi fakt, że klienci licytują z taką pasją jak przed laty. W tym roku było 49 pozycji, które licytowano z przebiciem dziesięciokrotnym lub większym, w 2017 r. było 40 takich pozycji. W ocenie wziąłem pod uwagę 17 aukcji, w 2017 r. odbyło się ich 14. Największy udział w rynku tradycyjnie ma stołeczny antykwariat Lamus. Udział ten zmniejszył się do 48 proc., wobec 57,7 proc. w 2017 r. ©℗

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane