Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Spór o socrealistyczną rzeźbę

Monika Kuc 26-03-2019, ostatnia aktualizacja 26-03-2019 00:00

„Przyjaźń" autorstwa Aliny Szapocznikow została w 1989 r. wyrzucona na złom. Teraz trafiła na aukcję, co nie podoba się dawnemu właścicielowi.

Alina Szapocznikow, "Przyjaźń" w obecnym stanie
źródło: materiały prasowe
Alina Szapocznikow, "Przyjaźń" w obecnym stanie

Alina Szapocznikow (1926–1973) jest obecnie jedną z najbardziej cenionych nie tylko w Polsce artystek XX w., choć jeszcze dziesięć lat temu nie w pełni doceniano jej rangę. Jej obecność w światowym obiegu ugruntowała w 2012 r. wystawa indywidualna w prestiżowym MoMA w Nowym Jorku, prezentująca ponad sto rzeźb i rysunków.

Trzy lata temu rzeźba „Ptak" została sprzedana na aukcji za cenę prawie 2 mln zł. Cenione są  przede wszystkim eksperymentalne poszukiwania artystki, nowatorskie kompozycje z poliestru i poliuretanu z wykorzystaniem odlewów ciała, ale i wcześniejsze rzeźby figuralne budzą duże zainteresowanie. I te pełne młodzieńczego witalizmu, i ekspresyjnie-dramatyczne, nawiązujące do wspomnień wojennych, jak i te z okresu socrealizmu. Te ostatnie długo marginalizowano, obecnie patrzy się na nie inaczej – jako na integralną część artystycznej biografii Aliny Szapocznikow.

Rzeźba „Przyjaźń", o którą toczy się spór, ma trafić na aukcję Desa Unicum, która odbędzie się 28 marca. Szacowana cena 600–900 tys. zł.

Alina Szapocznikow zgłosiła ten projekt w 1953 r. na konkurs na pomnik przyjaźni polsko-radzieckiej do wnętrza Pałacu Kultury i Nauki. W 1955 r. stanęła w reprezentacyjnym hallu gmachu. W alegorycznej „Przyjaźni" artystka przedstawiła dwóch mężczyzn trzymających sztandar, złączonych braterskim uściskiem.

Monumentalne dzieło z brązu o wysokości 3 metrów witało odwiedzających PKiN przez prawie 35 lat. Po przemianach w 1989 r. nakazano jej „likwidację". Miała zostać zezłomowana. W ramach rozliczenia za usługę właściciel firmy zajmującej się jej usunięciem dostał tę rzeźbę. Nie sprzedał jej jednak po cenie złomu, ale przechował.

Podczas demontażu pomnika okazało się, że nie mieści się on w drzwiach. Aby go łatwiej wynieść z budynku – figury pozbawiono rąk i sztandaru. Elementy te bezpowrotnie zaginęły, więc rzeźba ocalała, ale w stanie niekompletnym.

Nikt dotychczas nie był nią zainteresowany, żadne muzeum jej nie chciało, a Pałac Kultury i Nauki także przez 30 lat nie był ciekaw, jakie ostatecznie są jej losy. Nieoczekiwanie po ogłoszeniu aukcji rzeźba znalazła się w centrum zainteresowania i pojawiła się próba jej zablokowania.

– 15 marca otrzymaliśmy list z zarządu PKiN, w którym napisano: „żądamy wycofania przedmiotowej rzeźby ze sprzedaży, wstrzymania aukcji jej dotyczącej oraz bezzwłocznego jej zwrotu w stanie niepogorszonym na rzecz właściciela" (miasta stołecznego Warszawy) – mówi prezes Desa Unicum Juliusz Windorbski. – Z naszej inicjatywy spotkaliśmy się z przedstawicielami zarządu PKiN. Oczekiwaliśmy rozmowy, a usłyszeliśmy ponownie tylko bezpodstawne roszczenia. To dla mnie zaskakujące doświadczenie. Nie widzę powodu, by wycofać rzeźbę z aukcji, mimo prób jej blokowania. Kiedy dostaliśmy ofertę skierowania jej na aukcję, dokonaliśmy dogłębnej analizy prawnej. Rzeźba została legalnie usunięta.

Akcja w 1989 r. na polecenie ówczesnego dyrektora PKiN trwała kilkanaście godzin, a przeprowadzało ją ok. 20 osób. Wydarzenie było opisywane przez media. W archiwach PKiN powinien być protokół likwidacji. A jeśli nawet po 30 latach się nie zachował, to może należałoby docenić, że dzięki osobie, która ją wywoziła, rzeźba przetrwała.

Juliusz Windorbski zwraca też uwagę na błędne sformułowanie zarządu PKiN, że rzeźba jest integralna częścią PKiN wpisanego do rejestru zabytków, skoro  znalazł się on w nim dopiero w 2007 r.

Sprawa jest bezprecedensowa, bo dotyczy socrealistycznego pomnika, skutków procesów dekomunizacji, a jednocześnie dzieła wybitnej polskiej rzeźbiarki.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane