Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Portret tylko dla elity

Janusz Miliszkiewicz 06-06-2019, ostatnia aktualizacja 06-06-2019 09:54

Obraz z własną podobizną to oznaka prestiżu. Na aukcjach portrety prywatnych osób osiągają wysokie ceny.

Paweł Kotowicz „Portret Bartka Mazurkiewicza”
źródło: archiwum artysty
Paweł Kotowicz „Portret Bartka Mazurkiewicza”
Andrzej Fogtt sportrerował przyjaciela, malarza Edwarda Dwurnika
źródło: archiwum artysty
Andrzej Fogtt sportrerował przyjaciela, malarza Edwarda Dwurnika
40 tys. zł kosztuje rzeźba Grzegorza Gwiazdy
źródło: Galeria 101 Projekt
40 tys. zł kosztuje rzeźba Grzegorza Gwiazdy

Kilka dni temu otwarto w Warszawie wystawę portretów namalowanych przez Andrzeja Fogtta (ur. 1950). Oglądamy 260 obrazów, które powstały w ciągu 40 lat. Są wizerunki zaprzyjaźnionych artystów, np. Magdaleny Abakanowicz, Władysława Hasiora, Franciszka Starowieyskiego, Romana Opałki. Są portrety aktorów, np. Joanny Trzepiecińskiej, Wojciecha Pszoniaka, Wojciecha Siemiona, Adama Hanuszkiewicza. Wydano katalog-album. Ceny obrazów wahają się od 15 tys. zł do 70 tys. zł.

Są na wystawie portrety namalowane na zamówienie. U artysty można zamówić portret. Obraz formatu 70 na 50 cm kosztuje 20 tys. zł. Portret u Fogtta zamówił np. wybitny kolekcjoner Marek Potocki.

Warto obejrzeć wystawę choćby po to, aby pooddychać atmosferą malarskiej pracowni. Wystawa zajmuje ok. 250 mkw. powierzchni. Mieści się w pracowni Fogtta, w zabytkowym budynku „Pod Syrenką". Była tu kiedyś pierwsza w stolicy zajezdnia tramwajów konnych. Wystawa potrwa do 1 lipca. Można ją zwiedzać po umówieniu telefonicznym (www.fogtt.com.pl).

Przy okazji wystawy odżywa problem, dlaczego po 1989 roku bogaci Polacy nie zamawiają portretów malarskich lub rzeźbiarskich? W zamożnych krajach od pokoleń są one ważnym elementem stylu życia osób bogatych i wpływowych.

– Dlaczego Polacy nie zamawiają portretów? Ponieważ nie mają tego w genach. Portret jest m.in. wyrazem przynależności do elity, a w Polsce elity nie odrodziły się. – Mówi prof. Andrzej K. Koźmiński, ekonomista i kolekcjoner sztuki.

Dobra lokata 
kapitału

Dlaczego nie zamawiamy portretów? – Więzy rodzinne poluzowały się. Nie ma komu przekazać portretu, który kiedyś był ważnym elementem polskiej tradycji. W nowoczesnych wnętrzach nie ma miejsca dla przodków, którzy kiedyś spoglądali na nas ze ścian. – Mówi prof. Stanisław Baj, wybitny portrecista.

Stanisław Baj nie wie, ile dziś kosztuje wykonanie portretu, ponieważ nikt portretów nie zamawia od lat. Artysta portretował m.in. prof. Aleksandra Gieysztora, ks. Jana Twardowskiego, aktora Wojciecha Pszoniaka, Irenę Eris.

Co zyskujemy, zamawiając portret? Doraźnie zyskujemy wrażenia estetyczne i zaspokajamy naszą próżność. Portret-dzieło renomowanego artysty jest dobrą lokatą. Na rynku rekordowe ceny osiągają portrety sprzedawane po latach przez samych modeli lub przez wnuki portretowanych. Moim zdaniem największym zyskiem jest nieśmiertelność.

Jak portret zapewnia nieśmiertelność? Dobrze ilustruje to przykład Leopolda Kronenberga (1812–1878), finansisty zwanego „ojcem polskiego kapitalizmu". Wszyscy znamy Kronenberga z portretu Leopolda Horowitza. Portret reprodukowany jest w popularnych albumach, krąży na wystawach.

Widzimy na obrazie majestatyczną postać o pięknej głowie i wyrazistych oczach. Przed laty wydano monografię o Kronenbergu. Czytamy, że bogacz był nieduży, marnie wyglądał. Był krótkowidzem, dlatego miał przymrużone oczy... Kto o tym wie? Kojarzymy Kronenberga tylko z reprezentacyjnym wizerunkiem. Horowitz unieśmiertelnił Kronenberga takim – jakim sportretowany sam się widział.

Witkacy (1885–1939) utrzymywał się z malowania portretów. Zamawiali je nauczyciele, lekarze, prawnicy, przedsiębiorcy. Nierzadko płacili w ratach! Warto przeczytać Witkacego „Listy do żony". Dowiemy się, jak ważne dla polskich elit przed wojną było zamawianie portretów. Tamte portrety żyją dzięki rynkowi, są ostro licytowane. W katalogach aukcyjnych opisywane jest życie sportretowanych.

Portret gwarantuje nieśmiertelność, jeśli jest dziełem sztuki. Jeśli jego autorem jest artysta, który utrwalił swoją pozycję w historii kultury. Zatem nie ma co oszczędzać na portrecie. U Wojciecha Fangora najtańszy portret kosztował 50 tys. zł.

Niska cena nieśmiertelności

Ile kosztuje nieśmiertelność? Jednym z niewielu u nas portrecistów jest Paweł Kotowicz (ur. 1968) z Krakowa. Słynnym dziełem artysty jest pastelowy portret maturzysty Bartłomieja Mazurkiewicza, wykonany w 1997 r. (ilustracja powyżej).

Mazurkiewicz pochodzi z krakowskiej profesorskiej rodziny, gdzie od pokoleń zamawia się portrety. Obraz ten reprodukowany był w kilkunastu czasopismach. Na pewno trafi do albumu z portretami oddającymi ducha naszej epoki, jeśli taki album powstanie. Taki pastelowy portret (50 × 70 cm) niezmiennie od lat kosztuje tylko 6 tys. zł.

Kotowicz maluje reprezentacyjne portrety profesorów na zamówienie wyższych uczelni. Taki obraz (130 × 100 cm) kosztuje ok. 20 tys. zł. U Kotowicza seans pozowania trwa co najmniej trzy godziny.

Głowa z brązu

Rzeźbiarski portret wymaga dłuższego pozowania. Wśród rzeźbiarzy wyróżnia się Grzegorz Gwiazda (ur. 1984). Artysta zdefiniował kiedyś, czym jest portret. „Portret nie jest kopią modela. Portret to nowe życie! To dziesiątki godzin pracy. Dyrygent zgrywa ze sobą muzyków w orkiestrze. Tak samo rzeźbiarz »zgrywa« ze sobą elementy osobowości modela". Portret w gipsie kosztuje 30 tys. zł. Za odlanie w brązie dodatkowo zapłacimy ok. 5–6 tys. zł.

Grzegorz Gwiazda osiągnął międzynarodową pozycję. Od lat kilkanaście jego rzeźb zdobi kolekcję Museu Europeu d'Art Modern w Barcelonie. Portrety wykonane przez artystę na rynku sprzedawane są po prostu jako rzeźby. Na przykład w ofercie Galerii 101 Projekt za 40 tys. zł kupić można rzeźbę „Aleksandra".

Od lat propaguję zamawianie portretów. Szukam sojuszników. Przeprowadziłem dla „Rzeczpospolitej" (Plus Minus, 16–17 grudnia 2000 r.) wywiad z uwielbianym poetą, księdzem Janem Twardowskim. Rozmawialiśmy o tym, że warto odrodzić polską tradycję prywatnego zamawiania portretów. Zależało mi, żeby powiedział to człowiek o wielkim autorytecie, powszechnie lubiany. Czy kogoś to przekonało?

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane