Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Noworodki leżą z zawałowcami

Ewa Zwierzchowska 02-07-2009, ostatnia aktualizacja 02-07-2009 22:00

Od 1 lipca w szpitalu w Grodzisku Mazowieckim nie działa pediatryczna izba przyjęć. Maluchy z nagłymi przypadłościami kurują się teraz razem z dorosłymi w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym.

Oddzielna izba przyjęć dla dzieci do 16. roku życia w Szpitalu Zachodnim działała ponad rok. – Uruchomiliśmy ją, aby oddzielić najmłodszych od widoku ofiar wypadków: połamanych, wymagających reanimacji czy pijanych pacjentów – tłumaczy dr Jacek Pawlak, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w placówce. W izbie przyjęć lekarze podejmowali decyzje o dalszych losach małych pacjentów.

– Ci najbardziej chorzy trafiali na szpitalne oddziały. Niektórych leczyliśmy doraźnie przez kilka godzin, np. podając kroplówkę, i odsyłaliśmy do domu – opowiada dr Pawlak. Średnio w ciągu doby przewijało się tutaj 20 – 30 pacjentów. W okresie największych infekcji (np. zimą) nawet 60. Decyzję o zamknięciu izby przyjęć podjęła dyrekcja szpitala. – Mazowiecki oddział NFZ nie zgodził się na osobne finansowanie izby – tłumaczy dr Pawlak.

Miesięcznie był to koszt na poziomie 30 – 40 tys. zł. Szpital popadał więc w długi, bo nie miał z czego pokryć tych wydatków. Zaczęło też brakować lekarzy. Teraz dzieci korzystają ze wspólnego wejścia do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego wraz z dorosłymi.

– Dla dzieci to ogromny stres – wyjaśnia dr Pawlak. – Na oddziale jest 11 łóżek, a sale są wieloosobowe. Nie ma możliwości, aby odgrodzić maluchy od dorosłych. W jednym pomieszczeniu leżą teraz np. półroczne dzieci i pacjenci po zawałach serca – dodaje.

Co na to NFZ? – Nie ma powodu, aby osobno rozliczać SOR i izbę przyjęć. Musielibyśmy płacić dwa razy za te same świadczenia – tłumaczy Wanda Pawłowicz, rzeczniczka mazowieckiego NFZ. – Szpital dostaje jednak pieniądze za wszystkie dzieci leczone na oddziale ratunkowym – dodaje. Podkreśla też, że do SOR-u powinny zgłaszać się osoby z ciężkimi przypadkami zagrażającymi życiu. W przeciwnym razie izba przyjęć stanie się poradnią.

Wojciech Pawłowski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Szpitalu Dziecięcym im. prof. dr. med. Jana Bogdanowicza przy ul. Niekłańskiej twierdzi, że przyjmowanie dzieci i dorosłych w jednym oddziale nie jest dobrym rozwiązaniem. – Nie dziwię się jednak, że dyrekcja tnie koszty wszędzie tam, gdzie może. Poziom finansowania przez NFZ oddziałów ratunkowych jest drastycznie niski – wyjaśnia. Dodaje też, że to samo dotyczy procedur pediatrycznych, które są niedoszacowane.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane