Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Sanepid wpadł do hurtowni kebaba

blik, kmaj 18-08-2010, ostatnia aktualizacja 19-08-2010 22:17

Jak to możliwe, że przez lata rozbierano mięso do kebabów w brudzie w podziemiach Dworca Centralnego? Dopiero teraz bada to sanepid i policja.

autor: Seweryn Sołtys
źródło: Fotorzepa

Inspektorzy sanepidu w towarzystwie mundurowych wkroczyli wczoraj na poziom -2 Dworca Centralnego. Przez kilka lat działała tu hurtownia mięsa, dzisiaj już jej nie ma. Kontrolerzy sprawdzili pomieszczenia po niej. – W jednym z nich Wietnamczyk zajmował się obróbką warzyw. Nie mieliśmy zastrzeżeń do panującej tam czystości – przyznaje Wiesław Rozbicki z wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemiologicznej. Dodaje, że uchybienia stwierdzono za to w drugim pomieszczeniu, gdzie rozbierano ok. 10 kilogramów mięsa na kebaby. Inspektorzy nałożyli więc mandat w wysokości 500 zł.

Dlaczego wcześniej sanepid nie kontrolował tego magazynu? – Nie wiedzieliśmy o jego istnieniu. Kolej wiedziała, ale widocznie jej to nie przeszkadzało – twierdzi Rozbicki. Zauważa też, że kontrolerzy dopiero ustalają, kto prowadził tajemniczą hurtownię mięsa. – Nie jest to proste, bo właściciel podnajmował powierzchnię od innego dzierżawcy – tłumaczy Wiesław Rozbicki.

Sanepid zainteresował się magazynami, które działały w warunkach urągających wszelkim normom higienicznym po ujawnieniu sprawy przez „Życie Warszawy“. Jak powiedział nam Jacek Prześluga z zarządu PKP, pod Centralnym składowano mięso niewiadomego pochodzenia w fatalnych warunkach, a tłuszcz zatykał kolejową kanalizację.

Po wczorajszym tekście w redakcji rozgrzały się łącza internetowe i urywały się telefony. Dzwonili też legalni producenci mięsa do kebabów, którzy odcinają się od dzikiej hurtowni na Dworcu Centralnym.

Jak od nich usłyszeliśmy, proponowana cena mięsa wytworzonego na czarno i w katastrofalnych warunkach sanitarnych wynosiły 9 zł zamiast 15 zł za kilogram. – Od wczoraj nasłuchałem się wielu niemiłych rzeczy od klientów, bo kebab automatycznie kojarzy się z Turcją. Tymczasem proceder na Dworcu Centralnym prowadzili obywatele Egiptu i byłej Jugosławii, a nie Turcji – twierdzi Turek Maho, właściciel wytwórni kebaba MBM. – Zaopatruję z legalnej wytwórni ponad 100 punktów w całej Polsce. Od trzech lat próbowałem zainteresować polski sanepid podziemnym biznesem, ale bez skutku – twierdzi. 

Jednak Wiesław Rozbicki twierdzi, że nie dostawali oni sygnałów o tym magazynie. – Gdyby wpłynęły, to na pewno byśmy się nimi zajęli – dodaje. Przyznaje jednak, że inspektorzy nie są w stanie skontrolować wszystkich barów czy sklepów. – Nas jest tylko kilkunastu, a punktów spożywczych aż 11 tys. – przyznaje.

Sprawą hurtowni mięsa do kebabów zainteresowała się też policja. – Prowadzimy czynności sprawdzające – powiedział Maciej Karczyński, rzecznik komendy stołecznej. Według naszych rozmówców, na terenie Warszawy jest jeszcze kilka „dziupli“ z mięsem niewiadomego pochodzenia do kebabów .

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane