Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Noworodek z Internetu

Iwona Kołakowska 26-06-2011, ostatnia aktualizacja 27-06-2011 20:31

Matki coraz rzadziej zostawiają w szpitalach nowo narodzone dzieci. Jeszcze parę lat temu z każdej ze stołecznych porodówek trafiało rocznie do adopcji nawet po dziesięcioro malców, teraz dwoje. Nowej rodziny dla niechcianych noworodków kobiety szukają w Internecie.

źródło: PantherMedia

Pozostawionych dzieci jest u nas coraz mniej – mówi Zofia Rupiewicz-Ostrowska, położna środowiskowa ze szpitala Księżnej Anny Mazowieckiej. – Parę lat temu mieliśmy ich po ośmioro. W tym roku dopiero dwoje, a jest już półrocze.

W szpitalu na Inflanckiej w 2008 r. matki przekazały do adopcji 12 dzieci, w 2011 r. – do tej pory dwoje. Podobnie jest w innych stołecznych placówkach. – Jeszcze sześć, siedem lat temu było u nas ponad 20 takich przypadków rocznie. W tym roku mamy dopiero dwójkę – informuje Hanna Kulczycka, położna oddziałowa klinicznego oddziału położnictwa w szpitalu na Madalińskiego.

Co dzieje się z pozostawionymi dziećmi? Najczęściej matka podpisuje dokumenty potwierdzające, że chce oddać noworodka do adopcji. Wtedy szpital przekazuje malca interwencyjnej placówce opiekuńczej. Współpracuje ona z ośrodkami adopcyjnymi, które szukają nowej rodziny dla dziecka.

Sytuacja komplikuje się, gdy matka ucieknie ze szpitala, nie zostawiając żadnej informacji. Porzucenie zgłasza się wtedy do sądu, który w przyspieszonym trybie wydaje postanowienie przekazania dziecka do placówki opiekuńczej. Dla takiego malca nie można jednak od razu szukać rodziny adopcyjnej, bo ma niewyjaśnioną sytuację prawną.

– Są matki, które deklarują, że zostawią noworodka, ale po jakimś czasie zmieniają decyzję – opowiada Iwona Hyska, zastępca dyrektora ds. pielęgniarek i położnych w szpitalu na Inflanckiej. – Mieliśmy już dwa takie przypadki w tym roku.

Po podpisaniu dokumentu o zrzeczeniu się praw rodzicielskich kobieta ma jeszcze sześć tygodni, żeby ewentualnie zmienić zdanie.

Oddam dziecko w dobre ręce

Liczba przysposobień przeprowadzonych za pośrednictwem ośrodków adopcyjnych spada. W 2010 r. na Mazowszu było ich 151, rok wcześniej – 198.

Coraz więcej kobiet zdecydowanych oddać noworodka omija drogę oficjalną. – Rzeczywiście tendencja jest taka, że ze szpitali trafia do nas coraz mniej dzieci – potwierdza Dorota Polańska, dyrektor Interwencyjnej Placówki Opiekuńczej (IPO) w Otwocku. – Wydaje się natomiast, że kwitnie szara strefa. Matki dają ogłoszenia w Internecie.

„Jestem w ciąży, termin porodu wyznaczony na koniec czerwca. Ojciec dziecka nic o tym nie wie. Szukam rodziny adopcyjnej, która może mi pomóc w ostatnim okresie ciąży."

Anonse dotyczą tzw. adopcji ze wskazaniem. Nasze prawo dopuszcza, żeby matka oddała dziecko bezpośrednio wskazanej przez siebie rodzinie. Składa się wówczas wniosek do sądu rodzinnego i on orzeka o przysposobieniu. – To prawo utworzone zostało na wypadek dramatycznych sytuacji, w których np. matka umiera i chce, żeby dzieckiem zajęła się jej siostra albo kuzynka. Niestety, stało się ono kluczem do adopcji, w których obie strony poznają się przez Internet. Może też dochodzić do handlu dziećmi – tłumaczy Zofia Dłutek, dyrektor Katolickiego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Warszawie.

– Stoczyliśmy boje, żeby w nowej ustawie o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, która właśnie czeka na podpis prezydenta, nie było takiej furtki. Aby wskazanie było możliwe, ale tylko dla krewnych i powinowatych. Środowiska prawnicze nie zgodziły się na to, zatem proceder będzie kwitnąć dalej.

Dlaczego matki decydują się oddawać dzieci rodzicom znalezionym w Internecie? – Wybrałam taką drogę, bo wszystko trwa szybciej i moje dziecko niepotrzebnie nie będzie pałętać się po domach dziecka – argumentuje Anna, która wpisała swoje ogłoszenie na portalu adopcja ze wskazaniem. – Poza tym sama chcę zdecydować, w jakiej rodzinie będzie się wychowywało moje dziecko.

Czy rzeczywiście pobyt dziecka w ośrodkach adopcyjnych ciągnie się miesiącami? – Tylko wtedy, gdy rodzice nie zrzekną się praw do dziecka. W przeciwnym wypadku już po sześciu tygodniach od narodzin można proponować niemowlę do adopcji – przekonuje Zofia Dłutek.

Zdecydowanie więcej niż ogłoszeń matek jest anonsów rodziców gotowych do adopcji.

Chcemy dać miłość i ciepły dom

– Zdecydowaliśmy się na umieszczenie ogłoszenia, a raczej na formę adopcji ze wskazaniem, głównie ze względu na czas, jak i całą biurokrację – mówią Marta i Roman. – Wiemy, że niektórym adopcja ze wskazaniem wydaje się być formą handlu dziećmi, ale niestety nasz system nie pozwala na normalny proces przysposobienia. Jesteśmy dość nietypowym małżeństwem, mąż porusza się na wózku inwalidzkim, ale poza tym pracuje, pływa, ma swoje pasje... W ocenie ośrodka adopcyjnego niepełnosprawność dyskwalifikuje.

Rzeczywiście wymagania ośrodków są duże: trzeba mieć pięcioletni staż małżeński, cieszyć się dobrym stanem zdrowia, być wolnym od uzależnień, mieć pozytywną opinię z pracy i dobrą sytuację finansową. Oprócz tego należy przejść dziewięciomiesięczny system weryfikacji i szkoleń.

Para adoptuje dziecko i całą jego historię

– Ośrodek adopcyjny ma z jednej strony sprawdzić, czy para nadaje się na rodziców adopcyjnych, a z drugiej strony ją na to przygotować. Wielu rodziców nazywa całą tę procedurę drogą przez mękę. Ale my jesteśmy rzecznikami dziecka i dla niego szukamy najlepszej pary, a nie odwrotnie – mówi Zofia Dłutek.

– Adopcja jest sprawą bardzo poważną – podkreśla Dorota Polańska. – Nawet malutkie dzieci, które są powierzane do adopcji, to nie są białe niezapisane karty. Para adoptuje niemowlaka i całą jego historię. Musi być na to przygotowana. Bez tego adopcja może skończyć się niepowodzeniem i odrzuceniem dziecka.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane