Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Rodziny poparły faworytów

Robert Biskupski, Piotr Szymaniak 21-11-2010, ostatnia aktualizacja 22-11-2010 08:34

Głosowanie z rodziną, potem leniwe popołudnie, a wieczorem impreza w sztabie – nikt z głównych kandydatów nie zdecydował się na zrobienie w wyborczą niedzielę czegoś zaskakującego.

Przy urnach jeszcze wszystkim dopisywały  humory. Hannę Gronkiewicz- -Waltz wspierał mąż, Wojciecha Olejniczaka dzieci, a za Czesława Bieleckiego krzyżyki, pierwszy  na dziadka,  stawiał wnuczek
autor: Rafał Guz
źródło: Fotorzepa
Przy urnach jeszcze wszystkim dopisywały humory. Hannę Gronkiewicz- -Waltz wspierał mąż, Wojciecha Olejniczaka dzieci, a za Czesława Bieleckiego krzyżyki, pierwszy na dziadka, stawiał wnuczek
autor: Radek Pasterski
źródło: Fotorzepa
autor: Mateusz Dąbrowski
źródło: Fotorzepa

Pierwszy w swoim lokalu wyborczym pojawił się kandydat Sojuszu Lewicy Demokratycznej Wojciech Olejniczak. Do szkoły przy ul. Kopcińskiego na Ursynowie przyszedł w towarzystwie żony i dwójki dzieci.

Po wrzuceniu kart wyborczych do urny tryskał humorem. – O godz. 20 zaczynam wieczór wyborczy, a przedtem zamierzam czas poświęcić rodzinie. Na spokojnie, jeśli telewizja, to raczej bajki sobie dzieci pooglądają – mówił Wojciech Olejniczak, ciesząc się też z ładnej pogody, która wpływa na lepszą frekwencję. – Te wybory są bardzo ważne, bo to samorząd reguluje bardzo wiele spraw, które dotyczą naszego codziennego życia: edukacji, służby zdrowia, polityki społecznej. Dlatego warto zadbać o to, by frekwencja była najwyższa.

Choć w kampanii prezydenckiej Wojciech Olejniczak kładł nacisk głównie na ścieżki rowerowe i żłobki, to w swoim okręgu zdecydowanie cieplej wypowiadali się o nim starsi wyborcy.

– Myślę, że o takie rzeczy lepiej zadbają radni z lokalnych komitetów, prezydent jest od ważniejszych spraw – uważa Adam Kłos.

Kandydat PiS Czesław Bielecki do komisji przy ul. Hożej przyszedł ze swoją partnerką Iloną Łepkowską, synem i dwójką wnucząt. Karty do głosowania pomagał wypełnić mu wnuk. „Zagłosował” oczywiście na dziadka.

– Ja osobiście wolę głosować na kobiety – zwierzył się Czesław Bielecki. – Mężczyźni zawsze chcą się wybić, być numerem jeden, a kobiety, oprócz zatwardziałych feministek, stawiają na pracę w grupie i dążenie do celu. Takie osoby dużo lepiej sprawdzają się w pracy radnych.

Podczas krótkiego wystąpienia Bielecki podkreślał, że wybory samorządowe to głosowanie, w którym rozliczamy sąsiadów z wykonania obietnic. – Ja sam jestem swoim wyborcą i na bieżąco będę siebie z obietnic rozliczał – dodał.

Z kilkunastu przepytanych przez „ŻW” osób, które przyszły do komisji, nikt nie zadeklarował oddania głosu właśnie na tego kandydata.

– A jaki to tam sąsiad? – mówił pan Zbigniew. – Po raz pierwszy jego twarz widziałem na billboardach. Zagłosuję na prawdziwego sąsiada. Do rady dzielnicy kandyduje pan Janek, który mieszka w mojej klatce.

Czesław Bielecki również nie był oryginalny w deklarowaniu tego, co będzie robił po głosowaniu – na wieczór wybierał się do sztabu.

Kwadrans po południu w szkole przy Pożaryskiego w Wawrze zjawiła się prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz z mężem. Także ona deklarowała, że resztę dnia spędzi z rodziną, szczegółów jednak zdradzić nie chciała. – Na pewno żadnych telefonów ani telewizji – zastrzegła.

Większość wyborców z „matecznika” pani prezydent zapewniała po wyjściu z lokali, że poparła swoją sąsiadkę. W wyborach do rady dzielnicy mieszkańcy Wawra w poparciu dla Platformy już tak jednomyślni nie byli.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane