Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Stłuczka ze skutkiem politycznym

Wiktor Ferfecki 24-02-2015, ostatnia aktualizacja 24-02-2015 10:24

Za sprawą posłów PiS grudniowa kolizja przed Belwederem z udziałem samochodowej kolumny Bronisław Komorowskiego ma polityczny ciąg dalszy.

prezydent Bronisław Komorowski
autor: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa
prezydent Bronisław Komorowski

Reprezentantem uczestniczki stłuczki został poseł PiS i adwokat Bartosz Kownacki. Nie wyklucza, że wezwie na świadka samego prezydenta. Mówi, że chce tylko pomóc osobie, która sama musiałaby stawić czoło korzystającemu z dobrych prawników Biuru Ochrony Rządu. Zdaniem polityków PO to jednak nic innego niż polityczna zagrywka w ramach toczącej się właśnie kampanii prezydenckiej.

Co wydarzyło się 10 grudnia? Od strony placu Na Rozdrożu w centrum Warszawy w kierunku Wilanowa jechały dwa samochody 
z kolumny Biura Ochrony Rządu, którą na co dzień podróżuje prezydent Bronisław Komorowski: Mercedes i Audi. Nie miały włączonej sygnalizacji pojazdów uprzywilejowanych. W okolicach Belwederu zderzyły się 
z poruszającym się w tym samym kierunku citroenem, którym jechała matka 
z dzieckiem. Obie strony podają diametralnie różne przyczyny zdarzenia.

Kobieta, z którą rozmawiała „Rzeczpospolita", przekonuje, że kierowcy BOR „jechali jak piraci". 
– Złamali kilka przepisów kodeksu drogowego. Przez moment myślałam, że to jakaś mafia albo kręcą właśnie film sensacyjny – opowiada.

Z jej relacji wynika, że kolumna BOR ustawiła się na pasie do skrętu w prawo, ale tylko po to, by ominąć sznur samochodów na pasie do jazdy na wprost. Jej zdaniem prezydenckie samochody przejechały przez wymalowaną na jezdni wysepkę i wróciły na pas do jazdy wprost, powodując stłuczkę z citroenem.

Poseł PiS sugeruje, że BOR stworzył zagrożenie dla zdrowia prezydenta

Inną wersję przedstawia BOR. Funkcjonariusz znający przebieg kolizji opowiada „Rzeczpospolitej", że kierowcy pas zmienili przed wysepką, a kobieta nie zachowała należytej ostrożności. – Gdyby ta pani zatrzymała się wtedy, gdy trzeba, 
i zareagowała na polecenia policjanta kierującego ruchem, nic by się nie stało 
– zapewnia.

Początkowo stłuczka wyglądała na niegroźną. Citroen miał uszkodzony przedni reflektor, a kobietę zaproszono na herbatę do Belwederu. Jednak później zaczęła się skarżyć na ból kręgosłupa, a ponieważ relacje obu stron się różnią, sprawa trafiła do sądu.

– Kierowca jest pewny swojego zachowania. Zabezpieczyliśmy monitoring z kamer przed Belwederem, który jesteśmy gotowi przekazać na potrzeby rozpoznania sprawy w sądzie 
– mówi rzecznik Biura Ochrony Rządu mjr Dariusz Aleksandrowicz.

Bartosz Kownacki twierdzi z kolei, że wersję kobiety potwierdza niezależny świadek. Jest nim znany operator telewizyjny, który przypadkowo tego dnia jechał za jej pojazdem.

Dlaczego mecenas rozważa wezwanie na świadka prezydenta? – Wszystko wskazuje na to, że był w tym samochodzie i może być słuchany tak jak każdy obywatel – tłumaczy.

Uczestniczka kolizji opowiada „Rzeczpospolitej", że za przyciemnianymi szybami nie widziała co prawda pasażera, ale o tym, że 
w środku był Bronisław Komorowski, poinformował ją jeden policjantów.

– W Belwederze usłyszałam, że prezydent nie lubi jeździć z włączonymi światłami samochodu uprzywilejowanego. W takim razie powinien lubić jeździć przepisowo – dodaje.

Zdaniem Kownackiego 
z powodu obecności prezydenta w aucie funkcjonariusze mogą starać się zrzucić winę na kobietę, by nie przyznać się do błędu 
w ochronie. Klubowy kolega mecenasa poseł Adam Kwiatkowski wysłał w tej sprawie interpelację do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Pyta m.in. 
o odpowiedzialność dyscyplinarną funkcjonariuszy 
i sugeruje, że stworzyli „bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia Prezydenta RP poprzez doprowadzenie do kolizji samochodu, w którym jechał, z innym pojazdem i uszkodzenia wartej ponad 650 tys. zł prezydenckiej limuzyny".

Rzeczniczka Kancelarii Prezydenta Joanna Trzaska-Wieczorek nie chce komentować działań posłów PiS. Senator Platformy Jan Filip Libicki jest przekonany, że wpisują się one 
w kampanię wyborczą. 
– Warto zauważyć, że poseł Kwiatkowski jest związany środowiskowo z osobami z dawnej kancelarii Lecha Kaczyńskiego, w tym z kontrkandydatem Bronisława Komorowskiego Andrzejem Dudą – mówi.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane