Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Środki unijne zagrożone

Jacek Nizinkiewicz 29-01-2016, ostatnia aktualizacja 29-01-2016 09:01

Podział administracyjny przed 2020 r. grozi utratą pieniędzy przez cały region – uważa Adam Struzik.

Nie porównujmy prezesa Kaczyńskiego do naczelnika Piłsudskiego, a kota do Kasztanki – mówi Adam Struzik
autor: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa
Nie porównujmy prezesa Kaczyńskiego do naczelnika Piłsudskiego, a kota do Kasztanki – mówi Adam Struzik

Rz: PiS myśli o wydzieleniu Warszawy z Mazowsza. 
Czy dobrym pomysłem 
byłoby przeniesienie stolicy Mazowsza do Płocka 
lub Radomia?

Adam Struzik, 
marszałek województwa mazowieckiego, PSL: Absurdem jest przenoszenie stolicy Mazowsza z Warszawy do jakiegokolwiek innego miasta – czy to do Płocka, 
czy Radomia.

Region pozawarszawski mógłby zyskać na wyodrębnieniu województwa warszawskiego z Mazowsza.

Wyodrębnienie Warszawy z województwa mazowieckiego ma służyć tylko przejęciu władzy w regionie przez PiS.

A pan jest od 2001 roku marszałkiem województwa mazowieckiego, który władzy oddać nie chce.

Nie ja jestem problemem. Problemem jest brak potencjału nowego województwa.

Jeżeli wyjmiemy bogatą Warszawę z Mazowsza, 
to przestanie ona zawyżać średnią dochodową, 
a pozostała część Mazowsza może zyskać środki 
z Unii Europejskiej.

To nieprawda. Pieniądze do roku 2020 są już podzielone. Podział administracyjny przed rokiem 2020 grozi utratą środków unijnych dla całego Mazowsza.

Dlaczego?

Nie ma żadnych mechanizmów w Unii, które by umożliwiały renegocjacje regionalnych programów operacyjnych. To zostało już wynegocjowane bezpośrednio przez władze województwa z Komisją Europejską. I to jest zawarte w umowie partnerstwa między rządem polskim 
a Komisją Europejską. Eksperymentowanie w regionach z przyznanymi już środkami może powodować, że Unia podda rewizji całe wsparcie dla Polski.

To straszenie.

Czyli Komisja Europejska miałaby się teraz przejmować kolejnymi problemami Polaków, takimi jak podział województwa? PiS może nieopatrznie otworzyć kolejny front walki z Unią, a to skończyłoby się źle dla całego Mazowsza. Regionalny program operacyjny dla Mazowsza jest specyficzny. Jest wynegocjowany inaczej niż programy pozostałych 
15 województw. Mamy inne preferencje, mamy większe pieniądze na sferę badawczo- rozwojową, innowacje i nowoczesne technologie. Inne województwa tego nie mają. Dzielenie tych środków i ponowne negocjowanie z KE jest błędem i jest ryzykowne.

Do 2020 roku ponowny podział środków regionalnych jest niemożliwy?

Chyba że nowa władza całkiem zatraci instynkt samozachowawczy i zaryzykuje utratą pieniędzy przez Polskę i Mazowsze.

Może warto zaryzykować, żeby nie tylko Warszawa zyskiwała, ale również biedne części Mazowsza.

Dochody do budżetu województwa z warszawskiego obszaru metropolitarnego umożliwiają rozwój całego regionu. W budżecie 
z 2,7 miliarda złotych aż 1,4 miliarda stanowią dochody 
z podatku od firm (CIT), ale 1,2 miliarda pochodzi właśnie z Warszawy i okolic. Jak widać, to nie jest problem tylko unijnych pieniędzy, ale własnego potencjału dochodowego. Środki z centrum przekazujemy na biedniejsze części województwa, inwestujemy w drogi, kolejowe przewozy regionalne, w szpitale wojewódzkie, instytucje kultury i edukacyjne, w inwestycje przeciwpowodziowe i wiele innych. Strategia rozwoju, którą realizujemy od 18 lat, jest zaprogramowana, podobnie jak pomoc unijna, dla całego województwa, 
a nie dla dwóch odrębnych bytów administracyjnych. Jednego bardzo biednego, 
a drugiego nadzwyczaj bogatego.

Warszawa, jako gmina, powiat i województwo, musiałaby płacić gigantyczne janosikowe. Pieniądze byłyby transferowane nie tylko do nowo utworzonego województwa mazowieckiego, ale również do pozostałych województw.

Jednak inne kraje zdecydowały się i wydzieliły swoje stolice: np. Bratysławę, Pragę czy Lizbonę?

Te stolice mają dużo wyższy poziom PKB na mieszkańca i zostały już w latach 2007–2013 pozbawione unijnej pomocy, a Warszawa ją nadal otrzymuje. Sama Praga nie absorbuje pieniędzy unijnych, a Bratysława jedynie śladowe ilości. Te decyzje można uznać za zbyt pochopne. To wydzielenie powinno następować w odpowiednim momencie.

Część polityków PiS podaje nawet datę wyborów na Mazowszu: 5 czerwca. Inni dementują tę informacje. Pana zdaniem dojdzie do nich?

Nie sądzę. Życzę społeczeństwu Mazowsza, aby PiS nie spełnił obietnicy rozbioru województwa, gdyż wszyscy na tym tylko stracimy. Chciałbym usłyszeć od polityków PiS, jak podzielimy zobowiązania? Jak spłacimy dług województwa, którego zdecydowana większość jest konsekwencją janosikowego. Jak sprawnie zarządzać niepodzielnym majątkiem Mazowsza, np. Kolejami Mazowieckimi? PiS stosuje hazard moralny. Mówią o hipotetycznych korzyściach, które nie są udowodnione, a nie myślą i nie mówią o potężnych stratach, które się pojawią. Demagogia, brak kompetencji i indolencja.

A co jeśli mieszkańcy Mazowsza życzyliby sobie podziału?

Jeśli po merytorycznej dyskusji i przeprowadzeniu analizy ekonomicznej doszłoby do referendum w sprawie podziału Mazowsza na dwa województwa i większość społeczeństwa opowiedziałaby się za tą propozycją, to dopuszczam taki scenariusz. Uważam jednak, że jest to nieprawdopodobne. Ludzie nie dadzą się kupić na kolejne puste obietnice PiS.

Ludzie uwierzyli w obietnice wyborcze PiS i oczekują ich realizacji. Dzisiaj na PiS głosować chce prawie 40 proc. Polaków, a na PSL 3 proc.

Tyle razy wieszczono koniec PSL, a my wciąż trwamy jako partia o najdłuższej tradycji i największej liczbie członków. Chwilowo jesteśmy słabsi, ale mamy swoją reprezentację w parlamencie, w Parlamencie Europejskim, a szczególnie w samorządach.

PiS podważał jednak wynik ostatnich wyborów samorządowych.

PiS te wybory do sejmików w 2014 roku wygrał, tylko nie miał zdolności koalicyjnej 
i nie mógł przejąć władzy 
w 15 województwach. Dlatego w kraju i w Parlamencie Europejskim krzyczeli o fałszerstwie wyborczym. Kiedy wygrali wybory prezydenckie i parlamentarne, to one były oczywiście prawidłowe. Prawda jest taka, że celem PiS jest wyeliminowanie PSL, ale po dwóch miesiącach rządów widać 
już w wielu środowiskach rozczarowanie. AWS też 
była w 1997 roku silna, a po czterech latach zniknęła ze sceny politycznej. SLD w 2001 roku miał ponad 41 proc. poparcia, a dzisiaj nie ma ich w parlamencie. Jeśli PiS nie zmieni sposobu rządzenia z destrukcyjnego na konstruktywny, to czeka go los AWS i SLD. Pycha i arogancja gubi nawet największych.

Polacy chcieli silnych rządów partii Jarosława Kaczyńskiego?

Po ośmiu latach rządów koalicji PO–PSL Polacy chcieli zmiany. PiS obiecał im „dobrą zmianę". Jaka ona rzeczywiście jest, widzimy wszyscy. Zmiana dotyczy głównie przejęcia stanowisk we wszystkich obszarach, zdemolowania Trybunału Konstytucyjnego, służby cywilnej, mediów publicznych, a teraz próbują przejąć samorządy wojewódzkie. To taka PiS-owska „sanacja", ale to nie te czasy i nie porównujmy prezesa Kaczyńskiego do naczelnika Piłsudskiego, 
a kota do Kasztanki. Zadowolenie z PiS i prezydenta Dudy będzie wkrótce widoczne tylko 
w mediach rządowych.

Wydaje się, że daleko 
do takiego scenariusza. Wyobraża pan sobie wspólnego kandydata 
na prezydenta opozycji 
– PO, PSL i Nowoczesnej?

Opozycja powinna prowadzić dialog i szukać płaszczyzn porozumienia między sobą. PO, Nowoczesna i PSL w tym momencie skupiają się na obronie podstawowych wartości demokratycznego państwa prawa. Istnieją pewne rozbieżności, bo Nowoczesna buduje się kosztem PO, 
ale myślę, że za chwilę ta sytuacja się ustabilizuje 
i współpraca w obozie opozycji będzie niezbędna.

Petru zapowiedział, że nie będzie chciał współpracy z PO.

Petru jest dzisiaj na fali wznoszącej i kreuje się na lidera opozycji. Rozumiem go, gdyż taki wizerunek umożliwia mu przejmowanie wyborców PO. Ale ten czas wkrótce się skończy. Jeśli Nowoczesna nie chce wspierać PiS, to musi współpracować z PO i PSL.

Chcecie obalenia rządów PiS?

Przeciwnie, niech PiS rządzi. Pozwólmy im się wykazać, ale nie pozwólmy na demontaż państwa. I nie kłóćmy się między sobą. Na Węgrzech Viktor Orbán miał właśnie dlatego tak duże poparcie, że opozycja była rozbita i skłócona. W Polsce ten scenariusz nie może się powtórzyć. Trzeba uczyć się na błędach innych.

A wracając do wspólnego opozycyjnego kandydata na prezydenta?

To jest odległa perspektywa, ale wyobrażam sobie wspólnego kandydata opozycji na prezydenta. Wspólny kandydat miałby szanse wygrać z prezydentem Dudą, gdyż uosabiałby szerokie spektrum sceny politycznej, a nie reprezentował tylko jedynie „słuszną" partię.

—rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane