Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Nieruchomości i tak muszą oddać

Renata Krupa Dąbrowska 30-08-2016, ostatnia aktualizacja 30-08-2016 10:23

Zbadanie warszawskich reprywatyzacji, co zapowiedziała prezydent stolicy, potrwałoby dziesięć lat – mówi ekspert.

autor: Krzysztof Skłodowski
źródło: Fotorzepa

Czy obietnice walki z dziką reprywatyzacją, jakie Hanna Gronkiewicz-Waltz ogłosiła w piątek, są realne?

Prezydent zapowiedziała m.in. wstrzymanie zwrotu nieruchomości dekretowych do czasu, aż Sejm uchwali ustawę reprywatyzacyjną. Skorzystają na tym – zaznaczyła – lokatorzy. Jak tłumaczyła, nie będą musieli się obawiać, że razem z kamienicą przejdą w prywatne ręce. – Klub PO złoży projekt ustawy jeszcze we wrześniu – zadeklarowała.

Projekt miałby kompleksowo rozwiązać kwestię zwrotu majątków w całej Polsce. Oznaczałby odszkodowania w wysokości 10 proc. utraconego majątku lub przyznanie nieruchomości zamiennych.

Dziś w stolicy tzw. dekretowcy (rzecz dotyczy gruntów zabranych na podstawie tzw. dekretu Bieruta) mogą wywalczyć w sądzie pełne odszkodowanie ustalone na podstawie aktualnych cen transakcyjnych lub zwrot nieruchomości.

Gronkiewicz-Waltz zwróci się też do rady miasta o powołanie komisji, która zbada wszystkie sprawy reprywatyzacyjne, począwszy od lat 90. XX w. – Chcę, by w jej skład weszli przedstawiciele wszystkich sił politycznych oraz eksperci – podkreśliła.

– Zapowiedzi wstrzymania zwrotu nieruchomości to puste deklaracje – komentuje dr Łukasz Bernatowicz, radca prawny. Tłumaczy, że jeżeli dekretowiec dysponuje wyrokiem sądowym nakazującym zwrot działki, to miasto musi ją oddać. Gdy tego nie robi, może on iść do sądu, by ten zobowiązał władze do wykonania wyroku. W ostateczności w asyście komornika może żądać wydania nieruchomości.

Stefan Jacyno, adwokat i partner w Kancelarii Wardyński i Wspólnicy, też uważa, że miasto powinno respektować wyroki i zwracać nieruchomości. – Urzędnik powinien przestrzegać prawa, a pani prezydent jest przecież urzędnikiem – podkreśla (zastrzega, że choć prowadził wiele spraw reprywatyzacyjnych, nie spotkał się z nieprawidłowościami ze strony urzędników, a skarżyć się może jedynie na przewlekłość postępowań i nieprzestrzeganie terminów).

Nie wiadomo, jak długo trzeba będzie czekać na efekty pracy specjalnej komisji reprywatyzacyjnej. – Tych spraw były tysiące, ich zbadanie zajmie co najmniej dziesięć lat – uważa Bernatowicz.

Z kolei adwokat Maciej Obrębski obawia się, że ustawa reprywatyzacyjna, choć potrzebna, podzieli losy poprzednich tego typu propozycji. – Wcześniej czy później trafiały do kosza, bo albo politycy nie byli w stanie dojść porozumienia, albo brakowało na to środków w budżecie – przypomina. Przekonuje też, że 10-proc. odszkodowanie „to zdecydowanie za mało".

Prezydent stolicy atakują środowiska dawnych właścicieli, którym nie podoba się tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna. Wejdzie ona w życie 17 września i ma uporządkować najbardziej palące problemy, jak np. zwrot gruntów pod szkołami.

– Podczas konferencji prezydent Gronkiewicz-Waltz czterokrotnie podkreślała, że doprowadziła do uchwalenia małej ustawy reprywatyzacyjnej. To słowne oszustwo – mówi Ryszard Grzesiuła, wiceprezes stowarzyszenia Dekretowiec. – Zgodnie ze słownikiem reprywatyzacją jest zwrócenie obywatelowi mienia upaństwowionego. W uchwalonej ustawie nie ma nic takiego – podkreśla.

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane