Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ratusz zwodzi śledczych

Izabela Kacprzak, Grazyna Zawadzka 22-09-2016, ostatnia aktualizacja 22-09-2016 15:21

Hanna Gronkiewicz-Waltz nie wskazała prokuraturze podejrzanych reprywatyzacji.

autor: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa

„Nie podam się do dymisji, jestem zdeterminowana, by sprawę wyjaśnić" – deklarowała niedawno prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz w reakcji na aferę reprywatyzacyjną i ujawnione nadużycia przy zwrocie wartych miliony działek i kamienic w stolicy. Dziś te deklaracje wyglądają blado na tle faktów. Ratusz odmówił bowiem prokuraturze wskazania, w których przypadkach podejrzewa, że doszło do przestępstwa.

Oznacza to, że sprawa może skończyć się odmową wszczęcia śledztwa. Zyskają na tym urzędnicy, których pracy przy zwrotach nikt nie oceni pod kątem złamania prawa.

W sierpniu do Prokuratury Okręgowej w Warszawie ratusz złożył zawiadomienie o przestępstwie. Chciał zbadania decyzji reprywatyzacyjnych. Pismo było ogólnikowe, na pół strony, z dołączonym wykazem postępowań – jest ich 5 tys. Śledczy zwrócili się o doprecyzowanie doniesienia. Termin minął w środę. Zamiast konkretów przyszła deklaracja, że „w dokumentach znajdujących się w ratuszu są wszelkie informacje dotyczące spraw reprywatyzowanych nieruchomości", a akta w każdym czasie mogą zostać udostępnione.

– To odpowiedź dalece niesatysfakcjonująca. Zwłaszcza że chyba wcześniej miasto dokonało analizy postępowań – mówi krótko Michał Dziekański, rzecznik prokuratury.

– To gra w ciuciubabkę nastawiona na zarzucenie prokuratury papierami – zaznacza nieoficjalnie inny śledczy.

Kazimierz Olejnik, były wiceprokurator generalny, komentuje: – Ratusz się ośmieszył, równie dobrze można się domagać zbadania wszystkich spraw od XVIII wieku.

Podkreśla, że publiczny urząd powinien nie tylko wskazać konkretne przypadki. Jego powinnością jest również określenie, z czego wynika podejrzenie, że w tych sprawach doszło do przestępstwa.

– Doniesienie było grą pod publiczkę, nic niewartym PR, bo urząd nie może być sędzią we własnej sprawie – mówi Jan Śpiewak ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, które tropi patologie w handlu roszczeniami.

Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza, twierdzi, że „zgłoszenie miało charakter informacyjny i postulujący sprawdzenie, czy w postępowaniach reprywatyzacyjnych opisanych w załącznikach doszło do popełnienia przestępstw".

Reprywatyzacje stołecznych gruntów już badają trzy zespoły prokuratorskie. W tym najgłośniejszy zwrot wartej 160 mln zł działki przy Pałacu Kultury. Jeden z zespołów analizuje też ponad 40 umorzonych w ostatnich latach śledztw. Wiadomo, że część zostanie na nowo podjęta.

W sprawach reprywatyzacyjnych gorąco jest też pod Warszawą. 136 hektarów gruntów w Michałowicach chcą odzyskać spadkobiercy przedwojennych właścicieli. Mieszka tu ponad półtora tysiąca osób. Sąd właśnie oddalił skargę mieszkańców. >A5, >C3

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane