Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Powrót do szlacheckich siedzib

Renata Krupa Dąbrowska 29-09-2016, ostatnia aktualizacja 29-09-2016 00:39

Pałace i dwory coraz częściej wracają do dawnych właścicieli i ich spadkobierców. To efekt najczęściej długoletnich procesów sądowych.

Guzów - remont pałacu
źródło: archiwum prywatne
Guzów - remont pałacu

Czasem rody arystokratyczne odkupują je od państwa lub samorządu terytorialnego.

Nie ma też tego typu patologii, jaką obserwuje się w wypadku reprywatyzacji kamienic w Warszawie, jak przejmowanie na kuratora, czy kupowanie roszczeń za śmieszne pieniądze. Pałace i dworu odzyskują spadkobiercy dawnych właścicieli, a to z nimi później robią, to już osobna historia.

Paradoksalnie wiejskie pałace łatwiej odzyskać od tych wielkomiejskich. Władze komunistyczne zabierały je na podstawie dekretu o reformie rolnej. Dobry prawnik jest w stanie udowodnić w sądzie, że taki pałac czy dwór nie miał nic wspólnego z rolnictwem, to był dom lub miejsce odpoczynku. A jeżeli tak, to trzeba zwrócić.

Nie ma problemu, gdy stały puste. Gminy oddają je wtedy chętnie i bez walki. Są to bowiem zabytkowe ruiny, w które trzeba włożyć grube miliony, by zaczęły przypominać dwór czy pałac.

Zresztą raport Najwyższej Izby Kontroli w tej spawie sprzed kilku lat jest wręcz zatrważający. Wynika z niego, że zabytkowe pałace i dworki odebrane po II wojnie światowej prywatnym właścicielom są w większości w fatalnym stanie. Obecni publiczni właściciele nie potrafią o nie zadbać. Nieruchomości są niezabezpieczone przed pożarami i włamaniami, co grozi ich dalszym niszczeniem. Brak remontów zagraża zaś zniknięciem niektórych zabytkowych pałaców i dworków z krajobrazu Polski.

W dobrym stanie są jedynie obiekty, w których działały lub działają szkoły, lub domy pomocy społecznej. Budynki nieużywane popadają w ruinę. Właściciele publiczni starają się co prawda przekazać obiekty do użytkowania różnym instytucjom czy firmom, które sfinansowałyby ich rekonstrukcję, ale nie są specjalnie skuteczne w pozyskiwaniu inwestorów.

Dlatego, jak pojawia się dawny właściciel, to jest to dla niejednej gminy wybawienie, pozbywa się niechcianej ruiny. Już tak też miejscowej ludności nie razi, jak jeszcze 20 lat temu fakt, że pałac wraca do „pana". Dostrzegają, bowiem i korzyści. W miejsce ruiny, w które dzieci bawią się w chowanego, pojawia się bowiem hotel czy ośrodek konferencyjny, a więc nowe miejsca pracy. Od wojny minęło już tle lat, że nikt nie obawia się, że wnuk hrabiego znajdzie w domu wnuka kamerdynera biurko z pałacu czy porcelanową zastawę wypisz wymaluj taka, z jakiej pijało herbatę jaśniepaństwo.

Rzadko się też zdarza, że odzyskany pałac staje się na nowo siedzibą rodową. Utrzymanie takiej nieruchomości jest niezwykle kosztowne, a więc wcześniej czy później pojawia się w takim pałacu ekskluzywny hotel ze spa.

Inaczej sytuacja wygląda, gdy pałac jest chlubą okolicy, atrakcją turystyczną lub naszym dobrem narodowym, jak np. pałac w Wilanowie. Wtedy walka jest zacięta. I trwa latami. Wtedy jedynym wyjściem z sytuacji jest porozumienie i wypłata odszkodowania. Tak jak miało to miejsce w wypadku pałacu w Kozłówce, w który mieści się obecnie m.in. muzeum socrealizmu. Państwo doszło do porozumienia z Zamojskimi i wypłaciło pieniądze.

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane