Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Prześwietlą pracę ratusza

Grazyna Zawadka 16-01-2017, ostatnia aktualizacja 16-01-2017 10:26

Śledczy wzięli pod lupę działania urzędników w sprawie cennego gruntu na Kamionku w Warszawie, który chciała przejąć prywatna spółka.

autor: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa

Chodzi o warte fortunę 32 ha ogródków działkowych w dzielnicy Praga-Południe, blisko Stadionu Narodowego. Oddanie terenu osobom niemającym do niego żadnych praw po długiej batalii w 2016 r. zablokowała prokuratura. Teraz w innym postępowaniu bada, dlaczego musiała wyręczać urzędników i co zrobili, by miasto zatrzymało grunt.

Zwrócił się o to Jan Śpiewak, stołeczny radny i działacz Stowarzyszenia Miasto jest Nasze. Prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające – ustaliła „Rzeczpospolita".

– Zawiadomienie dotyczy podejrzenia przyjęcia korzyści majątkowej lub osobistej znacznej wartości oraz przekroczenia uprawnień przez urzędników stołecznego ratusza w związku z brakiem opracowania planu zagospodarowania przestrzennego terenu ogródków działkowych na Saskiej Kępie. A także w związku z decyzjami urzędników dotyczącymi działań przedstawicieli spółki Nowe Dzielnice S.A. i Projekt S podejmowanymi dla uzyskania prawa użytkowania wieczystego tego terenu – mówi „Rzeczpospolitej" Agnieszka Zabłocka-Konopka, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Warszawie.

W grudniu 2016 r. sprawę przekazano do prowadzenia Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga.

Przed wojną grunt należał do spółki Nowe Dzielnice (będącej własnością belgijskiej firmy), która chciała na nim zbudować drugą Saską Kępę. Po wojnie dekretem Bieruta ziemię przejęło państwo, spółka przestała działać. Nieoczekiwanie pół wieku później, w 1998 r., Nowe Dzielnice wskrzeszono – dzięki 474 akcjom, jakie posiadała niejaka Wanda M. (już nie żyje). Reaktywowana spółka wystąpiła o zwrot ziemi, po czym sprzedała prawa i roszczenia do gruntu za 1 mln zł spółce Projekt S (dziś Projekt Saska). Urzędnicy ratusza nie próbowali podważyć umowy, a w 2003 r. oddali Projekt S 32 ha zapisane w hipotece jako „Dobra Kamionek część lit. C Izabelin" – najlepszy kawałek z terenu, jaki kiedyś należał do Nowych Dzielnic.

Sprawa jest bulwersująca, bo – jak w innym postępowaniu ustalili śledczy – Nowe Dzielnice wskrzeszono bezprawnie, w oparciu o akcje kolekcjonerskie, a w dodatku polski rząd zapłacił przedwojennej spółce odszkodowanie za zabrane jej mienie.

W grudniu 2016 r. (co ujawniła „Rzeczpospolita") warszawska prokuratura doprowadziła do unieważnienia umowy sprzedaży praw i roszczeń do gruntu, a wcześniej m.in. do uchylenia decyzji ratusza przyznającej spółce Projekt S prawo użytkowania wieczystego. Także z inicjatywy śledczych wykreślono reaktywowaną spółkę z rejestru.

Dlaczego urzędnicy, mimo wątpliwości, nie próbowali zatrzymać gruntu, a wręcz podejmowali decyzje, by przypadł prywatnej spółce – to sprawdzą śledczy.

– Wystarczyło uchwalić plan zagospodarowania przestrzennego i zapisać w nim, że to miejsce przeznaczone na teren zielony. Wtedy działka nie byłaby obiektem spekulacji. Miasto nie zrobiło nic, by taki plan sporządzić – mówi Jan Śpiewak.

Według wyceny miasta z 2003 r. 32-hektarowy grunt był wart 142 mln zł – dziś znacznie więcej. Dlaczego wskrzeszona spółka sprzedała roszczenie za 1 mln zł? – udziałowcami Projekt S były m.in. osoby, które wchodziły do zarządu Nowych Dzielnic.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane