Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Powstańcy to nie tło dla polityków

Marek Kozubal 01-08-2018, ostatnia aktualizacja 01-08-2018 11:33

O warszawskich bohaterach pamiętamy niestety tylko od święta.

O weteranach powstania nie można dbać tylko przy okazji uroczystości rocznicowych.
autor: Adam Burakowski
źródło: Fotorzepa
O weteranach powstania nie można dbać tylko przy okazji uroczystości rocznicowych.

O powstańcach w Warszawie politycy przypominają sobie w okolicach 1 sierpnia, w rocznicę tego tragicznego zrywu zbrojnego.

Patryk Jaki, kandydat PiS na prezydenta Warszawy – właśnie włączył powstańców do swojej kampanii wyborczej. W przeddzień 74. rocznicy Godziny „W" rozpoczął festiwal propozycji skierowanych do tego środowiska.

Zapowiedział monitorowanie warunków życia uczestników powstania. Wskazał, że w każdej dzielnicy miałaby być wyznaczona osoba, której zadaniem byłoby sprawdzanie, czy powstańcy żyją w godnych warunkach.

– Powstańców jest coraz mniej, dlatego nie możemy czekać – zapowiedział, obiecując budowę domu dla kombatantów. I przypomniał, że władze Warszawy zapowiadały, że stworzą taką placówkę, „ale trwa to już 12 lat". – Przez ten czas stworzono prawie projekt – dodał Jaki.

Powstańcom obiecał darmowy dostęp do usług opiekuńczych „w każdym zakresie". – Od zakresu związanego z codziennym posiłkiem po wypożyczanie sprzętu rehabilitacyjnego, po opiekę domową, lekarską – powiedział. Zapowiedział też wprowadzenie darmowego transportu w stolicy dla powstańców.

Amunicja wyborcza

Trudno polemizować z tym, co opowiadał Jaki. Dość tylko przypomnieć, że akurat osoby odznaczone Warszawskim Krzyżem Powstańczym, a nawet jeżeli ktoś nie ma takiego orderu – to po ukończeniu 70. roku życia – ma prawo do bezpłatnych przejazdów.

Pozostałe postulaty, i owszem, są słuszne, a najciekawsze jest to, że amunicję do obietnic wyborczych Jakiego dała ekipa Hanny Gronkiewicz-Waltz, która o powstańcach przypominała sobie przy okazji rocznicowych uroczystości. Jakby zapomniała, że są to ludzie, którzy wymagają konkretnej pomocy.

Zaledwie kilka miesięcy temu, a nie rok, pięć, siedem lat temu, władze miasta zdecydowały, że powstańcy przebywający w domach pomocy społecznej, którzy dotychczas płacili za ten pobyt 70 procent swojej emerytury, będą zwolnieni z takiej odpłatności. I to pomimo tego, że sprawa ta dotyczyła zaledwie kilkunastu osób, a obciążenie budżetowe można określić na minimalne.

Przez wiele miesięcy ratusz prowadził konsultacje na temat szumnie zapowiadanego domu dziennego wsparcia dla powstańców warszawskich przy ul. Hrubieszowskiej 9, obok Muzeum Powstania Warszawskiego.

Władze miasta zapowiadają, że budowa ruszy w przyszłym roku. Od października funkcje takiej placówki zastępczej ma pełnić obiekt przy ul. Nowolipie 22. Ciągle nierozwiązany jest jednak problem całodobowej opieki nad powstańcami, często ludźmi nie tylko schorowanymi, ale też samotnymi.

Wymuszone działania

Ratusz twierdzi, że wspiera powstańców programami zdrowotnymi i opiekuńczymi. W rzeczywistości wygląda to tak, że mogą korzystać z dedykowanych im specjalistów w dwóch placówkach medycznych w stolicy: Szpitalu Praskim i przychodni przy ul. Litewskiej 11/13.

Dopiero po publicznym apelu Fundacji Pamięci o Bohaterach Powstania Warszawskiego Rada Warszawy zdecydowała o przyznaniu nagród finansowych dla żyjących powstańców. Wypłaty właśnie ruszyły. Ratusz przeznacza dla każdego powstańca po 4587,84 zł. Informacja o jej ustanowieniu została przesłana 1700 żołnierzom powstania z Warszawy, Polski i innych krajów. Odpowiedziało niewielu ponad tysiąc.

Obserwując kończącą się kadencję Hanny Gronkiewicz-Waltz, można odnieść wrażenie, że podobnie było ze wszystkimi sprawami, które dotyczyły powstańców, pomimo wielokrotnie składanych im hołdów przy okazji powstańczych uroczystości. Dlatego Jaki łatwo mógł sięgnąć po takie argumenty.

Szkoda jednak, że nie zasięgnął języka chociażby w Fundacji Pamięci o Bohaterach Powstania Warszawskiego. Wiedziałby, że warta załatwienia jest kwestia porządkowania miejsc pamięci o warszawskich ofiarach wojny. Chodzi o rzeźby Karola Tchorka – z charakterystycznym krzyżem maltańskim, których stan jest coraz gorszy.

Fundacja chce też odnowić grobowiec żony generała Zbigniewa Ścibora-Rylskiego Zofii Rapp-Kochańskiej, bohaterki wywiadu AK. Jej warszawski grób jest w fatalnym stanie. A przecież to dzięki Marii Springer, bo takie konspiracyjne nazwisko nosiła w czasie wojny, udało się ustalić miejsce, gdzie znajduje się niemiecki pancernik „Tirpitz" i go zatopić.

Członkowie fundacji chcą też, aby państwo znalazło klucz do rozwiązania problemu opieki nad grobami żołnierzy Powstania Warszawskiego, które są zagrożone likwidacją, bo nikt nie wnosi za nie opłaty. 1 sierpnia 2018 r. przedstawiciele fundacji przekażą do parlamentu petycję z wnioskiem o nowelizację ustawy o cmentarzach. Proponują, aby prezes IPN wydawał decyzje administracyjne o zakazie likwidacji grobu bohatera narodowego. Utrzymanie takiego grobu finansowane byłoby z budżetu państwa. IPN miałby stworzyć też bazę miejsc spoczynku bohaterów narodowych. Fundacja proponuje również zaostrzenie prawa karnego w przypadku znieważenia takiego grobu.

Czy władze miasta i państwa stać na wspólne działania, aby pamięć o powstaniu i jej bohaterach nie ograniczała się każdego roku do sierpnia i września?

Powstańcy nie mogą być traktowani tylko jako tło dla polityków. A dziś tak to po prostu wygląda.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane