DRUKUJ

Prałat Jankowski ujawnił nazwiska agentów SB

PAP, mz, pg, pl 27-09-2006, ostatnia aktualizacja 27-09-2006 01:28

Ks. prałat Henryk Jankowski ujawnił nazwiska 37 tajnych współpracowników SB, w tym 9 duchownych, rozpracowujących go podczas akcji "Zorza II" w 1987 r., związanej z pielgrzymką do Polski Jana Pawła II. Przeprosił za ich "niecne" czyny. Powiedział, że im wybacza, oczekuje jednak, że przyznają się do winy.

Fot. PAP S. Kraszewski
źródło: Nieznane
Fot. PAP S. Kraszewski

Dane personalne agentów ks. Jankowski otrzymał z Instytutu Pamięci Narodowej. Prałat zaapelował do dziennikarzy, aby odtajnione nazwiska agentów SB rozpowszechniali dla pokazania jak funkcjonował w czasach PRL aparat przemocy. Powiedział również, że wybacza agentom.

- Spełniam to zadanie z wielkim smutkiem, bo wśród akt są moi przyjaciele, są kapłani, których szanuję, ze względu na ich pracę, ale równocześnie muszę powiedzieć prawdę, która na pewno będzie bolesna dla nich - oświadczył podczas konferencji prasowej ks. Jankowski.

- Byli to ludzie czasem nieświadomi, nieświadomi czasem po co zostali wezwani - powiedział ks. Jankowski przed odczytaniem listy tajnych współpracowników:"Lucjan" - bp Mering"Krzysztof" - Paweł Dąbrowski z Gdańska,"Szejk" - ks. Wiesław Lauer,"Bronisław" - ks. Tadeusz Hebel z Rumii,"Śląski" - ks. Witold Strykowski,"Wojtek" - ks. Władysław Matys"Ludwik" - ks. Grochowski"Artysta" - Janusz Gojke,"Karol" - Teresa Glaza,"Sobotnik" - Rudolf Kraj.

Ks. Jankowski przeprosił za działalność ujawnionych agentów SB. - Chciałbym przeprosić w imieniu tych, którzy dokonali tych niecnych - można powiedzieć - poczynań, względem narodu, kapłanów, diecezji, Kościoła - podkreślił.

- Bardzo chciałbym, żebyśmy te rzeczy wykorzystali nie dla propagandy, względnie upokorzenia kogoś, tylko po to, żebyśmy wiedzieli, jak cały aparat w poprzednich latach pracował - zaapelował były proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku.

Prałat dodał, że nieżyjącego kapłana kolaborującego z SB powierza modlitwie, a pozostali niech traktują to jako "upomnienie" i okazję do "dobrego rachunku sumienia".

Bp Mering jako TW "Lucjan"Prałat Jankowski podkreślił, że choć biskup Mering i ks. Lauer są wymieniani jako agenci, to trzeba dokładnie powiedzieć, kim oni byli 25 lat temu.

Biskup Wiesław Mering w aktach IPN figuruje jako TW "Lucjan". - Biskup Mering był wówczas rektorem seminarium duchownego w Pelplinie. To był bardzo wartościowy człowiek, ale jak był młodziutki nie wiadomo, co tam było. Może ktoś nabrał biskupa Meringa, wprowadził w błąd, wykorzystał jego opowiastki, bo to był człowiek humoru - stwerdza ks. Jankowski. - SB musiała go w to wrobi - dodaje.

Jankowski powiedział dziś obaj kapłani mają pełne prawo zaprzeczyć. Dodał jednak, że - jego zdaniem - powinni zgłosić się do IPN po swoje akta.

Ks. Jankowski dodał, że jest mu szkoda biskupa Meringa. - Znam go bardzo długo, zawsze był bardzo szlachetnym człowiekiem, widocznie ubecy mieli jakiegoś haka, żeby przechwycić tego człowieka (...) To był bardzo wartościowy człowiek, ale jak był młodziutki, nie wiadomo, co tam było. Może ktoś nabrał biskupa Meringa, wprowadził w błąd, wykorzystał jego opowiastki, bo to był człowiek honoru - ocenił prałat.

Lustracja nie dla upokarzenia

Ks. Henryk Jankowski zaapelował do dziennikarzy, aby odtajnione nazwiska agentów SB rozpowszechniali "nie dla propagandy" lub "upokorzenia kogoś", lecz pokazania jak funkcjonował w czasach PRL aparat przemocy.

Prałat podkreślił, że akta IPN są "słuszne i prawdziwe".

Wśród odtajnionych nazwisk znalazło się kilku księży z Trójmiasta. Ks. Jankowski pytany, jakie powinni ponieść konsekwencje odpowiedział, że decyzja należy do metropolity gdańskiego abpa Tadeusza Gocłowskiego.

Wybaczam wszystkim agentom

Ks. Jankowski podkreślił, że wszystkim wybacza. - To co ja przeszedłem na owe czasy, to dzisiaj w jednym słowie: "wybaczam". I nawet nie muszą absolutnie szukać kontaktu, żeby się usprawiedliwić bo to jest czas miniony - powiedział.

Zdaniem ks. Jankowskiego, ujawnieni przez niego tajni współpracownicy SB powinni jednak przeprosić za swoją przeszłość. - Niech skruchę względem naszego narodu dokonają - powiedział prałat. Dodał, że powinni uderzyć się w piersi i powiedzieć "mea culpa - moja wina, moja bardzo wielka wina". Prałat oczekuje, że osoby te wyznają na przykład: Księże, mój przyjacielu: przepraszam, stało się, był taki czas, ja to zupełnie rozumiem, a zmarli już tego nie naprawią - dodał ks. Jankowski.

Pieronek: to nie jest chrześcijańska postawa

Biskup Tadeusz Pieronek uważa, że ujawnienie przez księdza Henryka Jankowskiego nazwisk tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa, nie jest postawą chrześcijańską.

- To jest takie rozpętywanie zupełnie niepotrzebnych wojen. Ja wymagam od księdza, żeby zachowywał się po chrześcijańsku, a to nie jest chrześcijańskie działanie - powiedział Pieronek. - Naprawdę nie ma co się tym człowiekiem zajmować - dodał. Żaryn: mozna ujawniac nazwiska, ale trzeba czytać dokumenty

- Pokrzywdzony może publicznie podać nazwiska agentów, pozostaje problem umiejętności czytania archiwalnych dokumentów - skomentował ujawnienie przez ks. Henryka Jankowskiego nazwisk historyk z IPN Jan Żaryn. Zastrzegł, że zarazem powstaje kwestia, czy ksiądz Jankowski jest warsztatowo przygotowany do czytania akt, czy intelektualnie panuje nad dokumentacją, którą otrzymał. - Bo jeśli okazuje się, że dana osoba jest pomawiana o agenturalność, a potem następują przeprosiny, to znaczy, że ktoś nie potrafił przeczytać dokumentów. To problem natury metodologicznej - dodał, nawiązując do ujawnienia nazwiska bp. Wiesława Meringa.

Abp Gocłowski skrytykował ks. Jankowskiego

Metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski skrytykował ks. prałata Henryka Jankowskiego. Arcybiskup nie zapowiedział jednak wyciągnięcia konsekwencji wobec prałata. Gocłowski zaznaczając, że nie wie, co mówił na spotkaniu z dziennikarzami ks. Jankowski, zarzucił osobom podającym nazwiska tajnych współpracowników niepowoływanie się na źródła i nieprzedstawianie dowodów współpracy.

- Jeśli się kogoś cytuje, że ten ksiądz, czy świecki współpracował z UB, a nie ma argumentów, tylko się mówi, że takie to, a takie nazwisko funkcjonuje w jakichś aktach i bez żadnych argumentów, a jeszcze ten ktoś to publikuje - mówię o ks. Henryku - ubolewa nad tym i niemal ze łzami w oczach o tym mówi, to tak jakby ktoś kogoś zastrzelił, a potem płakał, że go zastrzelił. Nie dał przy tym argumentów, dlaczego tak się stało, dlaczego on zastrzelił tego człowieka - powiedział dziennikarzom Gocłowski.

Metropolita dodał, że przy tej okazji trzeba raz jeszcze pochylić się "nad tym dramatem" i zastanowić się, czy można podawać nazwiska, nie podając źródeł zarzutów.

Kiedy dziennikarze odparli, że Jankowski uzyskał nazwiska tajnych współpracowników z IPN, Gocłowski odparł: "I dlatego trzeba, by niemal zakwestionować działanie IPN".

Zaznaczył, że jeśli jakiś dokument jest sporządzony przez ubeka i nie ma tam podpisu osoby, która donosiła, to "czy możemy się na tym opierać?" - pytał arcybiskup.

Jako dziennikarskie powiedzenie, którego nie musi przyjmować do wiadomości, ocenił sugestie jednego z reporterów, że wie, iż wobec duchownych SB nie wymagała podpisów.

- Skądinąd są dokumenty, z których wynika, że ksiądz podpisywał (...) Stwierdzeniem, że od duchownych nie wymagano podpisu pan zakwestionował memoriał, który opracował kard. Dziwisz i jego grupa w Krakowie mówiący, że musi być wyraźny podpis, jakiś dokument, a nie tylko przez ubeka zrelacjonowana rzeczywistość - odparł Gocłowski.

Odnosząc się do kwestii wyciągnięcia konsekwencji wobec prałata, abp Gocłowski oznajmił: nie, nie; nie mówię o konsekwencji dla Jankowskiego.

- Myślę, że ks. Jankowski sam nad tym ubolewa. Jeśli on mówi np. o księdzu biskupie Wiesławie Meringu, który jest jego przyjacielem, i w tej chwili nazwisko Meringa pada bez argumentów, to przecież to jest zniszczenie przyjaźni; to jest coś makabrycznego, to samo można powiedzieć o księdzu Wiesławie Lauerze. Tu nie ma argumentów, tu jest tylko nazwisko - powiedział metropolita.

- Jak się teraz ksiądz Jankowski czuje, kiedy podaje nazwisko jakiegoś biskupa, który mówi: "na litość boską pierwsze słyszę, że takie rzeczy o mnie mówią" - dodał Gocłowski.

Pytany czy wierzy, że księża z listy Jankowskiego nie współpracowali z SB stwierdził, że to delikatne pytanie. - Nie mogę powiedzieć, że wierzę, czy nie wierzę. Ja chce wierzyć, że oni zostali w jakiś sposób wmanewrowani. Ja nie mam dokumentów. Ja jedno wiem - bez dowodów trudno uwierzyć - zaznaczył.

Dopytywany, czy będzie wymagał od księży, by zwrócili się do IPN i oczyścili się z podejrzeń, oznajmił, że są to ludzie dojrzali i powinni wiedzieć, co zrobić. - To są normalni księża. Mówiąc o tym, musiałbym się zwrócić o to do ks. prof. biskupa Meringa, żeby się oczyszczał. To są ludzie dojrzali, oni powinni wiedzieć. W ich interesie leży to, żeby oczyścić się z zarzutu - zastrzegł.

Terlikowski: ujawnienie listy jest szkodliwe

Zdaniem publicysty tygodnika "Newsweek Polska" Tomasza Terlikowskiego, ujawnienie przez księdza Henryka Jankowskiego nazwisk tajnych współpracowników SB, jest szkodliwe.

- Było to złe dlatego, że wbrew temu, co powiedział ksiądz prałat Jankowski, nie dowiedzieliśmy się niczego nowego na temat działania UB przeciwko papieżowi. Poznaliśmy jakieś nazwiska bez żadnych szczegółów - powiedział Terlikowski.

- My nie wiemy, kto na tej liście co złego zrobił. Kto był w pełni świadomym, dobrowolnym i opłacanym agentem i co robił, a kto był kimś naiwnym, kto idąc po paszport mówił rzeczy niepotrzebne, być może szkodliwe, ale robił to nieświadomie - dodał.

Zdaniem Terlikowskiego, ks. Jankowski powinien np. przygotować raport, w którym szczegółowo omówiono by te dokumenty i pokazano, co z nich wynika. - Wtedy umieszczenie w takim kontekście wszystkich tych nazwisk nie byłoby niczym szkodliwym. Byłoby rzeczywiście ujawnieniem pewnej prawdy - podkreślił.

W jego opinii, ks. Jankowski publikując tę listę, - Niestety, być może nieświadomie, dał broń do ręki wszystkim przeciwnikom lustracji, którzy w tej chwili będą próbowali uogólniać jego postawę i sugerować, że tego typu listy to jest pomysł wszystkich zwolenników lustracji, podczas gdy wiadomo, że jest to nieprawda - zaznaczył Terlikowski.

- Ten typ lustracji w wykonaniu księdza Jankowskiego zobaczyliśmy i to jest argument dla tych, którzy są przeciwnikami oczyszczenia. Oni w tej chwili będą się mogli na to nieustająco powoływać - dodał.

Abp Głódź: Ks. Jankowski nie powinien tego robić w takiej formie

Przewodniczący Rady Episkopatu ds. środków społecznego przekazu abp Sławoj Leszek Głódź, powiedział, że ks. Jankowski nie powinien ujawniać nazwisk w takiej formie.

Zaznaczył, że działanie Jankowskiego nie odpowiada stanowisku Kościoła, które mówi, że każda wypowiedź winna być uzgodniona z właściwym biskupem. - To nie jest w symfonii i zgodzie z postawą biskupa - powiedział. Podkreślił, że nie może żaden ksiądz działać na własną rękę.

- To, co dotyczy Kościoła i księży, każda wypowiedź księdza do mediów ma być uzgadniana z własnym biskupem diecezjalnym - zaznaczył. Przypomniał, że reguluje to jasno dokument "Duchowni i media". Dlatego też - jak zaznaczył arcybiskup - żaden ksiądz nie powinien wypowiadać się na własną rękę.

Ks. Isakowicz-Zaleski: Ks. Jankowski miał moralne prawo

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, badający sprawę inwigilacji Kościoła przez SB w diecezji krakowskiej uważa, że ks. Jankowski miał moralne prawo ujawnić nazwiska tajnych współpracowników SB ponieważ do tej pory różne grupy w Solidarności to robiły, a teraz pierwszy raz zrobił to duchowny i powiedział też o innych duchownych.

- Uważam jednak, że to jest dopiero pierwszy krok. Dlatego, że bardzo ważną rzeczą jest powiedzenie, w jaki sposób ci tajni współpracownicy szkodzili - podkreślił ks. Isakowicz-Zaleski.

Jak wyjaśnił, nie można do jednego worka wrzucać wszystkich tajnych współpracowników, tylko "trzeba powiedzieć: kto się zabłąkał w tę współpracę, kto współpracował, a zerwał... Także trzeba powiedzieć, jakie były donosy i jak długo to trwało". - Dlatego ja to przyjmuję jako początek - stwierdził ksiądz.

Dodał, że docenia odwagę księdza prałata i ma nadzieję, że będą te sprawy opisane szczegółowo.

Ks. Isakowicz-Zaleski przyznał jednak, że on by tego "tak nie zrobił". - Miałbym to wszystko pogrupowane w kategorie i nie odważyłbym się czytać w kolejności alfabetycznej listy, bo w niektórych przypadkach to może być krzywdzące, a ci najważniejsi są wtedy ukryci - powiedział.

Podkreślił jednak, że zdaje sobie sprawę, że "to są tak dramatyczne sprawy, Kościół jest tak opóźniony w ujawnianiu przeszłości i jest taki opór wewnętrzny przeciwko ujawnianiu, że może trzeba takiego wstrząsu, jak ks. Jankowski zrobił". - Ale ja bym tego tak nie odczytał - zastrzegł i podkreślił, że czeka na "drugi krok".

Na koniec września ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zapowiada złożenie w wydawnictwie swojej publikacji dotyczącej inwigilacji Kościoła w diecezji krakowskiej. Jak poinformował, oprócz podania pseudonimów i nazwisk tajnych współpracowników, będzie tam przedstawionych siedem kategorii, w których opisane zostanie, dlaczego ludzie podejmowali współpracę z SB. Poda też, kto zrywał współpracę, kto był szantażowany, ale i kto współpracował do końca.

Zając: postępowanie ks. Jankowskiego ośmieszyło Kościół

Według szefa działu religijnego "Tygodnika Powszechnego" Marka Zająca postępowanie ks. Henryka Jankowskiego przyniosło Kościołowi wielką szkodę, ośmieszyło Kościół oraz samo chrześcijaństwo. Zdaniem Zająca, ks. Jankowskiego nie spotkają jednak żadne poważniejsze konsekwencje ze strony władz kościelnych.

Zając powiedział, że ks. Jankowski "jako pokrzywdzony bohater tamtych czasów i jako obywatel ma prawo ujawniać zawartość własnych teczek, ale zarazem powinien kierować się racją odpowiedzialności, a tej zabrakło".

Przypomniał, że w polskim Kościele wśród tych, którzy odkrywają zawartość SB-ckich archiwów, zarysowały się dwie postawy: pierwsza to postawa ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który najpierw przeprowadza rzetelną kwerendę w archiwach, potem próbuje skonfrontować zawartość archiwów z relacjami świadków i uczestników tamtych wydarzeń, a dopiero na sam koniec powstaje z tego rzetelna publikacja naukowa.

- I to jest moim zdaniem wzorcowa droga dla postępowania Kościoła w Polsce. Drugą postawę zaprezentował dziś ks. Jankowski. Jego metoda jest prymitywnie prosta: ogłaszamy listę imion, nazwisk i pseudonimów. Taka metoda jest wątpliwa moralnie - podkreślił Zając.

Dodał, że trudno mu oceniać motywy, jakie kierowały prałatem, ale ma wrażenie, że mieliśmy do czynienia z żenującym spektaklem.

Zdaniem Zająca, ks. Jankowskiego nie spotkają jednak żadne poważniejsze konsekwencje ze strony Kościoła. - Po pierwsze ostro krytykując postawę ks. Jankowskiego, należy pamiętać o jednym - że ks. Jankowski był w latach 80-ych pokrzywdzony. Poza tym w ostatnich latach jego przełożony, czyli abp Tadeusz Gocłowski, krytykował ostro prałata, ale z reguły unikał podejmowania decyzji o jakichkolwiek karach i sankcjach kościelnych, z wyjątkiem sytuacji, gdy ks. Jankowski przestał być proboszczem w kościele św. Brygidy w Gdańsku - powiedział Zając.- Dlatego sądzę, że na ks. Jankowskiego nie spadną żadne kary kościelne - dodał.

Zdaniem Zająca księża, których nazwiska padły na wtorkowej konferencji, nie powinni milczeć, ale podjąć konkretne działania; albo obrać podobną drogę jak bp Mering, który po oskarżeniach o współpracę z SB zapowiedział, że dotrze do materiałów IPN i skonfrontuje się z ich zawartością oraz spotka się z ks. Jankowskim, albo "jeśli poczuwają się do współpracy, powinni wyrazić publiczną skruchę i zadośćuczynienie" - powiedział Zając.

Szostkiewicz: z akcji Jankowskiego nie ma żadnego pożytku

Ujawnienie przez ks. Jankowskiego nazwisk tajnych współpracowników SB nie przynosi żadnego pożytku, nie zwiększa wiedzy o mechanizmach aparatu władzy PRL - uważa publicysta tygodnika "Polityka" Adam Szostkiewicz.

- Mam wrażenie, że ksiądz Jankowski, kierując się sobie znanymi powodami, postanowił wyręczyć historyków Kościoła i historyków PRL. Nie wiem, jaka logika nim kieruje, kiedy mówi, że ujawnianie nazwisk obnaża mechanizm sprawowania władzy w Polsce komunistycznej. Uważam, że nie ma związku między ujawnianiem nazwisk, przynajmniej tych, które ujawnił ksiądz Jankowski, i ukazywaniem tego mechanizmu - powiedział we wtorek PAP Szostkiewicz. - Nie widzę korzyści z całej akcji - dodał.

Szostkiewicz powiedział, że zastanawia go, czy to, co robi ks. Jankowski, nie jest spóźnioną reakcją na aferę "Delegata", ale i tej sprawy postępowanie prałata nie posuwa naprzód.

Lasota: to początek procesu

Według historyka krakowskiego IPN Marka Lasoty to, co zrobił ks. Henryk Jankowski jest dopiero początkiem procesu wyjaśniania historii. Kolejnym etapem powinna być publikacja - uważa Lasota.

- Według mnie publikacja listy nazwisk jest początkiem procesu borykania się z problemem współpracy agenturalnej. To, co dziś zrobił ks. Henryk Jankowski, należy w moim najgłębszym przekonaniu rozumieć jedynie jako początek pewnego procesu, który, jak sądzę, podejmie albo on sam, albo inni historycy, którzy badają dzieje "Solidarności", dzieje Kościoła zwłaszcza w latach 80 - powiedział Marek Lasota, autor książki "Donos na Wojtyłę".

Jak podkreślił, same nazwiska - w jego ocenie - nic nie mówią, a zwłaszcza tym, którzy nie znają realiów danego środowiska czy danego miasta.

- Pozostaje więc czekać na jakąś publikację, która ukaże pełną panoramę tego problemu, z którym wystąpił dziś ks. prałat Jankowski; publikację, która dokona pewnej weryfikacji i oceny zjawisk, których jedynie manifestacją - i to bardzo powierzchowną - są same nazwiska, które ks. Jankowski otrzymał w ramach istniejących procedur z IPN - powiedział badacz.

Zobacz też: Oskarżeni o współpracę kapłani nie komentują doniesień

__Archiwum__