W 1988 roku Krzysztof Kieślowski postawił kamerę między domami przy ulicy Inflanckiej. Na szarym, bezosobowym, socjalistycznym blokowisku zaczął opowiadać o zwykłych ludziach i dylematach, wobec których zostali postawieni. Przez Boga, los czy – jak kto woli – w wyniku własnych czynów.