Sława młodej parze, czyli ślub w lesie
Sobota. Późny wieczór. Lasek na Bemowie. Ognisko, a wokół krąg ludzi. – Zebraliśmy się tu na swadźbę – mówi prowadzący uroczystość i zaczyna pogańskie zaślubiny.
Ktoś przyniósł ciasto, ktoś pochodnie. – Jeszcze makowca pokrójcie i możemy zaczynać – ogłaszają dziewczyny zebrane przy domowych wypiekach rozstawionych na biwakowym stole.
Wokół paleniska zaczyna robić się gwarno. – Gotowi? – pyta po zachodzie słońca Wilczyn Warszyc, prowadzący uroczystość. Państwo młodzi: Rodmir i Samboja już nie mogą się doczekać.
Choć sobotni ślub nie ma umocowania prawnego, młodzi traktują go bardzo poważnie. – To najważniejsza chwila w naszym życiu – mówią. Jednak żeby dopełnić formalności, wiosną pobiorą się jeszcze w urzędzie stanu cywilnego.
Słowiańska rekonstrukcja
Pan młody od 15 lat związany jest ze społecznością rodzimowierców, jednak do dziś nie rezygnuje m.in. z uczestnictwa w rodzinnych świętach Bożego Narodzenia. W pogaństwie cieszy go przede wszystkim bezpośredni kontakt z naturą. – W Warszawie jest kilkadziesiąt osób, które tak jak ja sięgają po tradycje przedchrześcijańskie – mówi.
Uroczystość już może się zacząć.
– Chwila, chwila. Jeszcze tylko warkocz – mówi wróżba, która w rytuale zaślubin pełni funkcję druhny. Bierze na bok lekko podenerwowaną pannę młodą i zaplata jej włosy. W trakcie uroczystości rozplecie je – to znak odejścia dziewictwa.
Pogańskie zaślubiny połączono ze szczodrymi godami, słowiańskim świętem przypadającym na zimowe przesilenie. Dlatego Wilczyn Warszyc rozpoczął uroczystość od wezwania Słońca i złożenia darów.
– By nigdy nam tego nie zabrakło – mówił, wsypując do paleniska mąkę i kaszę.
– Czy wasz związek będzie z woli? – pyta po kilku przepowiedniach.– Z woli! – odpowiadają młodzi. Na znak jedności Wilczyn Warszyc przewiązał im dłonie i tradycyjny kołacz czerwoną wstążką.
Każdą część uroczystości przeplatały pieśni – mazowieckie, łemkowskie, serbskie...
– Szukamy korzeni w najbliższej okolicy – tłumaczy Wilczyn Warszyc. – Nie chcemy robić skansenu. Nie jesteśmy ortodoksyjni. Po prostu przenosimy w nowoczesność dawne symbole.
Młodzi połamali się kołaczem z gośćmi. Resztę pokarmu wrzucili do ognia, mówiąc: – Żeby się nam wszystkim darzyło! Sława!
– Sława! – odpowiedzieli pochwalnym okrzykiem goście.
Pogaństwo i Internet
Większość zebranych wokół ogniska pierwszy raz uczestniczy w takim ślubie.– Przyszłam z ciekawości – mówi Dagmara, projektantka mody. Kulturą Słowian zainteresowała się przed czterema laty. – Robiłam stroje do spektaklu „Opętaniec“ – wspomina. – Szukając symboli, których mogę użyć, zdałam sobie sprawę, jak mało wiemy o przeszłości. Postanowiłam ją zgłębiać – mówi. Dziś z przyjaciółmi opracowuje koncepcję rekonstrukcji miasteczka Słowian tzw. gniazda.
Zdaniem prof. Rocha Sulimy, antropologa, taki powrót do korzeni to tendencja światowa.
– Jesteśmy wolni. Dokonujemy nie tyle wyborów światopoglądowych czy religijnych, ale poszukujemy nowego stylu życia. Nie musimy wtedy rezygnować z tego, co już mamy. Potrzeba identyfikacji ze wspólnotą to reakcja na chaos aksjologiczny, brak systemu wartości – mówi. Dodaje, że dziś budowaniu więzi sprzyja Internet.
Wiedzą o tym nowożeńcy. Poznali się dzięki sieci.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.