Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Poszukiwacze kadrów niezwyczajnych

Marcin Flint 02-04-2009, ostatnia aktualizacja 16-04-2009 22:57

Nikt lepiej niż twórcy komiksów nie potrafi walczyć ze stereotypem Warszawy nieciekawej. Do wielu zaskakujących ujęć miasta dołączyły dwa kolejne – oryginalna antologia powstańcza i seria graficznych reportaży.

źródło: Życie Warszawy
źródło: Życie Warszawy
źródło: Życie Warszawy

Kto po wydanej właśnie antologii „Powstanie ‘44“ spodziewał się jedynie zbioru opowieści o wielkim poświęceniu i desperackiej wymianie ognia na gruzach stolicy, srodze się zawiódł. Regulamin, zakładający m.in. obowiązek wykorzystania minimum jednego archiwalnego zdjęcia, nie utrzymał autorów w ryzach.

W zwycięskiej pracy Rafała Bąkowicza miasto jest areną walki gigantycznych robotów, dość nieskładnych jeszcze prototypów „transformersów”. Rosyjskie maszyny jako żywo nasuwające na myśl Spielbergowską „Wojnę światów” stoją bezczynnie po praskiej stronie Wisły. Taka oto wizja maluje się przed oczami chłopaka, gdy słucha wspomnień swojego dziadka kombatanta.

Komiks Grzegorza Janusza i Ernesto Gonzalesa, utrzymany w ciepłych barwach i narysowany uroczą, krągłą kreską, z której Gonzales słynie, koncentruje się na młodych powstańcach usiłujących walczyć z okupantem za pomocą czarnej magii [1">.

Równie niestandardowo myślał Tomasz Pastuszka. W jego opowieści pojawiają się stwory z miejskich legend – Złota Kaczka, Bazyliszek oślepiony granatem błyskowym w piwnicy na Kole, a nawet Syrenka [2">.

Legendy i zderzenia

– Pierwotnie przygotowywałem coś opartego na faktach. Znalazłem ciekawą historię przeprawy kanałami, jaką odbyli Nitka i Bystry. Jednak gdy zacząłem przeglądać stare fotki, natrafiłem na zniszczony pomnik warszawskiej Syrenki.

I pojawił się nowy pomysł. Z jednej strony pasował bardziej do moich preferencji, bo wolę rysować z humorem i wyobraźnią. Z drugiej, nie wyeliminował martyrologii. Śmieszne stworzenia podkreślają ją wręcz poprzez kontrast – mówi Pastuszka.

– Warszawa nie jest zwykłą metropolią. Jest miastem o wyjątkowym charakterze i energii. Wynika to z niebanalnej, tragicznej historii, która nieustannie przenika się z intensywną teraźniejszością. Ten kontrast jest bardzo inspirujący – dodaje Szymon Holcman, nie tylko wydawca (Kultura Gniewu), ale też znawca komiksu, który opiniował opowieści nadesłane do „Powstania ’44“.

By unaocznić sobie to, co chciał przekazać, warto przeczytać historię Pawła Piechnika i Tomasza Kontnego. Pocztówkowe ujęcia Warszawy – panoramę z mostu Siekierkowskiego czy widok na PKiN z ul. Złotej – zestawiono z widmowymi żołnierzami, efemerycznymi czołgami, niematerialnymi butelkami z benzyną [3">.

– W tym mieście bardzo wyraźnie i na każdym kroku czuć te duchy przeszłości – walczących powstańców, stłoczonych w getcie Żydów, budowniczych powojennej Warszawy. Do tego dochodzą miejskie legendy. Z tego uniwersum bytów fantastycznych połączonych z autentycznymi bohaterami łatwo jest wykreować opowieści niesamowite – przekonuje Holcman.

Według Pastuszki, nie bez znaczenia jest tu też ludność napływowa – jej obecność prowadzi do sprzyjających abstrakcji zderzeń kulturowych. Brak emocjonalnego podejścia do lokalnej historii, który okazuje się stałą cechą przyjezdnych, pozwala przekaz odpowiednio odrealnić.

Komiks w złych czasach

Nawet w czasach socrealistycznych w komiksie nie udało się zamienić stolicy w zestaw betonowych klocków. Jeden z komiksów przedstawiających przygody Kapitana Żbika – „SP-139 WA zaginął” (1978 r.) zaczyna się co prawda pod Pałacem Kultury, niemniej od początku wciąga czytelnika w wir akcji.

Pod podarowanym przez Rosjan gmachem grupa opryszków, wśród nich Cygan, okrada młodych modelarzy. Intryga zawiązuje się wokół fałszerstwa niemieckich znaczków [4">. Nie jest to może zderzenie kulturowe, o jakim byśmy marzyli, ale o nudzie i rutynie nie ma mowy.

Z początku wydaje się, że siódma księga „Tytusa, Romka i A’Tomka” (1972 r.) H.J. Chmielewskiego pokazuje stolicę tendencyjnie. Człekokształtny Tytus de Zoo przylatuje do niej w ramach wycieczki mającej na celu ułatwić mu poprawianie oceny niedostatecznej z geografii.

Pierwszymi pokazanymi obiektami nie są wcale pomnik Chopina w Łazienkach czy pałac w Wilanowie, a nieistniejący już Supersam [5">. W dodatku A’Tomek aż pali się do tego, by przedstawić „poprawkowiczowi jakiś zakład produkcyjny”.

Opadającą dynamikę opowieści ratuje barwne podanie dotyczące powstania stołecznego miasta. Tytus oczywiście modyfikuje je nieco. „Warsiku, urodzę ci 50 dzieci, one urodzą 5000 wnucząt i założymy gród Warszawę, a w nim domy towarowe Wars i Sawa” – mówi Sawa, niosąc na głowie kosz ryb.

Potworność uzasadniona

Współczesne legendy komiksowe koncentrują się na zgoła innych, acz równie niesamowitych, treściach, traktując miasto stołeczne jako „wielką scenografię”.

W „Ursynowskiej specgrupie od rozwałki” Ł. Mieszkowskiego i M. Oleksicikiego (2006 r.) amator metalu Radek Wędliniak pod wpływem ingerencji szatana ulega metamorfozie w „księcia-capa, króla-kozła” i sieje pożogę na ul. Mazowieckiej, jednej z bardziej snobistycznych, opanowanej przez kluby arterii Śródmieścia Północnego [6">.

„Pantofel Panny Hofmokl“

( 2003 r.) K. Ostrowskiego i D. Wojdy w zalanych czerwienią kadrach prowadzi nas od żyjącej swą PRL-owską sławą mokotowskiej restauracji Lotos po ochockie Filtry. Wszystko po to, by Wydział do spraw Nadzwyczajnych mógł wyjaśnić fenomen zjawy na ul. Kopernika [7">.

Wiecznie skacowany detektyw Otton oraz jego nadzwyczaj bystry szczur Watson, bohaterowie nagradzanej za granicą „Esencji” (2005 r.) G. Janusza i K. Gawronkiewicza, chodzą kanałami, buszują na Powązkach [8">, ale też w bibliotece uniwersyteckiej, wpadając na trop śmiercionośnej notki zdradzającej sens życia.

– Medium komiksowe pozwala na nieograniczone zabiegi formalne. Nie trzeba mieć studia pełnego grafików komputerowych, by zaludnić miasto potworami. A najczęściej spełniają one rolę alegoryczną lub symboliczną. Po co rozpisywać się na wiele stron, gdy można przedstawić pewne zjawiska w formie jednego znaku, który ma określone konotacje. Ale nawet najdziwniejsze pomysły mają najczęściej swoje jak najbardziej prozaiczne podstawy – wyjaśnia Daniel Chmielewski, rysownik i scenarzysta, autor komiksu „Zostawiając Powidok Wibrującej Czerni” (2008 r.).

I rzeczywiście tak jest. Wspomniane powyżej prace bezlitośnie, a przy tym celnie drwią z młodzieżowych subkultur. Odgrywają znany od romantyzmu motyw winy i odkupienia w konwencji „metafizycznego kryminału”. Mogą też zaproponować finezyjną, a zarazem nieskomplikowaną układankę literacko-filozoficzną. Ukazane fragmenty Warszawy bywają kolejnym jej elementem.

– Podoba mi się szkielet Syrenki leżący między żołnierskimi hełmami w kanałach, jak to ukazali autorzy „Esencji”. Połączyli historię, legendę i powszechne wyobrażenia o tym, co się dzieje pod ulicami miasta, i zamknęli to w jednym kadrze w formie anegdoty – chwali Chmielewski.

W „Powidoku...” wybudował on w samym centrum Warszawy więzienne bunkry wyposażone jedynie w prycze i toalety. Przestępcy mieli w nich spędzić 25 lat, skazani na jedzenie tego, co przez lufcik podadzą im litościwi mieszkańcy. Umarli po sześciu miesiącach. W ten sposób twórca wybrnął z „kolejnej kawiarnianej rozmowy o karze śmierci”.

Udało mu się również otworzyć na Nowym Świecie pub Pod Picadorem [9">, przez co chciał pokazać swoje ironiczne spojrzenie na tradycję. Jest przekonany, że przyszłe pokolenia będą tak samo mitologizować dysputy dzisiejszych artystów, jak my mitologizujemy debaty opisywane przez Hłaskę, Gombrowicza i Tyrmanda.

Człowiek to przyszłość

Warszawa była już zatem bohaterką pierwszego i drugiego planu. Poligonem zjawisk nadprzyrodzonych. Sprawdziła się jako przestrzeń umowna – „raz miejsce, raz czyjeś zachowanie”. Eksperymentowano z jej historią i tradycją. Co więcej, przewidziano nawet przyszłość.

„Najczwartsza Rzeczpospolita” P. Truścińskiego i T. Piątkowskiego (2007 r.) pokazuje metropolię najeżoną wieżowcami, pogrodzoną siatkami i zapchanymi powietrznymi autostradami . W jej środku stoi „bliźniacza opoka” – gigantyczny pomnik Braci Kaczyńskich, a zarazem siedziba władz państwowych [10">.

„Status 7: Break Off” (2002 r.) R. Adlera i T. Piątkowskiego jeszcze chętniej korzysta zaś z wytycznych cyberpunkowej estetyki. Scyborgizowane społeczeństwo karmione wyzywającymi scenkami z wszechobecnych ekranów mknie w amoku wielopoziomowymi węzłami ulic. Obrazy korporacyjnej pychy kontrastują z kolorowym slumsem [11">.

Ale przynajmniej metro dojeżdża do Bemowa i Chomiczówki, a polskie firmy dają sobie radę. Budynek Telekomunikacji Polskiej znacznie przewyższa stojący obok PKiN.

W cenie są pomysły niecodzienne. Rafał Skarżycki i Tomasz Leśniak w ekranizowanych właśnie przygodach Jeża Jerzego uczynili z Warszawy miejsce działań superbohatera. A właściwie jego dokładnego zaprzeczenia. Wspomniany Jerzy ochoczo pije i cudzołoży, w międzyczasie jeżdżąc na deskorolce. Częściej jest bity, niż bije. Samo miasto – obszar jego działań – ukazane jest w przejaskrawieniu, bezlitosnym satyrycznym okiem, ale daleko mu do fikcji.

Czytając i zaśmiewając się, zdajemy sobie jednocześnie sprawę, że za bardzo przyzwyczailiśmy się do zacienionych podwórek, wymazanych murów, pod którymi rezydują bezdomni, agencji towarzyskich zawłaszczających elewacje budynków, podłych barów z klientelą leżącą na stołach. Prawdziwie nowatorską formę ma „W-WA” – zbiór reportaży komiksowych autorstwa P. Truścińskiego, A. Kłosia i T. Kwaśniewskiego.– Okazało się, że nie ma bardziej fascynujących historii niż te prawdziwe, opowiadane przez ludzi, których mam w Warszawie obok siebie – przyznaje Truściński, dodając, że praca łatwa nie była.

– Poznaliśmy ojca z synem. Przyjeżdżają z okolic stolicy, wstają o czwartej rano, by ratować nas od syfu, który zostawiamy. Składa się to na fascynującą opowieść o śmieciarzach. Ale spróbuj zawrzeć ją w siedmiu kadrach po dwóch godzinach rozmowy – narzeka rysownik.

Nagrodą są silne emocje: radość, poczucie władzy (na przykład, gdy restauracja, która nie mogła dostać koncesji na ogródek, otrzymuje ją po publikacji komiksu), czasem irytacja, innym razem wzruszenie. – Pomyśl, że bezzębny bezdomny własnym sumptem skleca stragan i sam robi biżuterię na sprzedaż . Grubymi, krzywymi paluchami z przywiezionych z hurtowni paciorków. I jedyne marzenie, jakie ma, to być legalnym – wspomina poruszony Truściński.

„W-WA” pokazuje oczywiście wiele lokalizacji decydujących o niepowtarzalności Warszawy – m.in. Jeziorko Czerniakowskie, przy którym można plażować, patrząc na złowieszcze kominy Elektrociepłowni Siekierki, regularną wieś w środku miasta na ul. Potoki [12"> bądź nieistniejący już squat na ul. Foksal 13.

Uzmysławia też prostą prawdę, niezwykłe miejsce to poszukiwany rarytas, niezwykły człowiek – zapomniana codzienność.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane