Tomasz Kuchar, specjalnie dla Życia Warszawy
Specjalnie dla Życia Warszawy rozmowa z Tomaszem Kucharem, zwycięzcą 48. Rajdu Barbórka i Kryterium Asów na Karowej.
Przed rajdem wymieniany był Pan jako jeden z faworytów do zwycięstwa. Spodziewał się Pan, że wygrana przyjdzie tak ciężko?
Niewiarygodne! Nie wiem co powiedzieć. Po przygodzie w zaspie nie sądziłem, że wygram.
Po sześciu odcinkach specjalnych powiedział Pan, że już wszystko pozamiatane i nie ma szans na wygranie całego rajdu. A tymczasem zwyciężył Pan w wielkim stylu.
Nie jest łatwo odrobić ponad 12 sekund na niespełna dwóch kilometrach. Ponieważ na Karowej jechałem jako ostatni, mogłem śledzić poczynania moich rywali. Patrzyłem, co się dzieje na trasie, ale nie spodziewałem się, że uda mi się odrobić stratę.
Co zatem zadecydowało o końcowy sukcesie?
Byłem bardzo spięty. Razem z zespołem przyjęliśmy agresywną strategię. Postanowiłem, że na Karową założymy opony prawie slicki [bez bieżnika, gładkie, do jazdy po suchym lub nieznacznie wilgotnym asfalcie – przyp. red.]. Na górze Karowej na jezdni była już „szklanka”. Woda zamarzała, było bardzo ślisko. Mogło skończyć się poważnym wypadkiem, ale jak widać opłacało się. Powinienem wybrać bardziej bezpieczną opcję i pewnie normalnie tak bym zrobił, ale postanowiłem zaryzykować: albo zdobędę wszystko, albo nic. Na szczęście skończyło się wygraną. Świetnie miałem przygotowany samochód.
Jest Pan jedynym kierowcą, który aż pięć razy triumfował w Barbórce…
To niesamowite i ogromnie się z tego cieszę (śmiech).
A co się wydarzyło na Żeraniu?
Niestety na tym odcinku specjalnym trochę przeszarżowałem i wylądowałem w zaspie. Było wyjątkowo ślisko. Tam straciłem prawie pół minuty i myślałem, że rajd się już dla mnie skończył.
Kiedy rozmawiałem z kilkoma kierowcami przed rajdem, byli zadowolenie, że jest śnieg, miejscami lód. Panu podobała się ta aura?
Ja bym wolał, żeby było sucho od początku. Mój samochód ma dużą moc, a ja nie jestem jeszcze do niego przyzwyczajony. Jechałem nim drugi raz w życiu.
Na Bemowie organizatorzy zamiast jazdy parami, postanowili, że po raz drugi pojedziecie pojedynczo. Nie brakowało Panu tego bezpośredniego ścigania? Przy tych warunkach, dużym śniegu i śliskim podłożu byłoby to bardzo niebezpieczne. Często wypadaliśmy z trasy. W momencie jak jadą dwa samochody, to mogą się zderzyć. Myślę, że w tych warunkach organizator podjął słuszną decyzję o zamianie równoległego przejazdu na pojedynczy.
Co powoduje, że w Barbórce, na Karowej jest pan tak skuteczny i wygrywał po raz piąty? Nie wiem. Specjalnie nie jestem fanem jazdy na Karowej, ale dziesiątki tysięcy ludzi, fantastyczna atmosfera, relacja w telewizji. To dodaje animuszu. Mnie chyba trochę więcej, bo wygrywam, z czego się niezmiernie cieszę. Tegoroczna Barbórka była naprawdę trudna. Ala jak widać, warto walczyć do końca.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.