Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Zabił, poćwiartował, ręce wrzucił do Wisły

Janina Blikowska 17-02-2009, ostatnia aktualizacja 18-02-2009 18:33

Jonasz S. przyznał się do zabicia prostytutki. Nie okazał skruchy. Policja wciąż szuka części ciała kobiety. Policja podejrzewa, że ofiara mogła być ćwiartowana żywcem.

Trzy godziny zeznawał wczoraj przed prokuratorem 20-letni Jonasz S., który w niedzielny wieczór zabił prostytutkę. Wcześniej zadzwonił do niej, by skorzystać z jej usług i zaprosił ją do wynajmowanego mieszkania przy ul. Chłodnej.

– Mężczyzna przyznał się do zbrodni. Spokojnie mówił o tym, co się stało – opowiada Marta Białobrzeska, szefowa wolskiej prokuratury.

Śledczy wykluczają, żeby Jonasz S. przygotowywał się do tej zbrodni. W prokuraturze powtórzył to, co już wcześniej mówił nieoficjalnie na policji. – Zadzwoniłem po prostytutkę dla żartu. Nie chciałem korzystać z jej usług. Ona żądała pieniędzy. Zirytowała mnie – opowiadał. Czy Jonasz S. skorzystał z usług prostytutki, dowiemy się dopiero po sekcji zwłok.

Na razie prokuratura postawiła 20-letniemu mężczyźnie zarzut zabójstwa (148 par. 1).

– Kwalifikacja czynu może jednak ulec zmianie – tłumaczy prokurator Białobrzeska. Śledczy przypuszczają bowiem, że Jonasz S. mógł ćwiartować ciało kobiety w momencie, gdy ona jeszcze żyła! – Wiem, że to jest szokujące, ale tak mogło być. Potwierdzi to bądź wykluczy dopiero sekcja zwłok, która powinna odbyć się jeszcze w tym tygodniu – tłumaczy jeden z policjantów.

Jeśli to podejrzenie się potwierdzi, Jonasz S. będzie odpowiadać za mord ze szczególnym okrucieństwem. To oznacza, że może trafić za kraty na nie mniej niż 12 lat do dożywocia włącznie. Przy „zwykłym“ zabójstwie kara zaczyna się od ośmiu lat więzienia wzwyż.

Po poćwiartowaniu ciała ofiary Jonasz S. kończyny kobiety zamierzał wyrzucić do Wisły. Miał na to aż pięć godzin. Tyle bowiem czasu upłynęło od momentu wejścia Barbary Z. do mieszkania przy Chłodnej, do odkrycia jej zwłok przez policję. Funkcjonariuszy powiadomił znajomy taksówkarz ofiary, który czekał na nią pod blokiem.

Zabójca pozbył się też telefonów ofiary.– Szanse na odnalezienie kończyn ofiary są dziś naprawdę znikome, chyba że natrafimy na nie przez przypadek – przyznaje nam jeden z policjantów.

Dziś sąd będzie rozpatrywał wniosek o areszt dla Jonasza. S.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane