Policjanci biorą się za książeczkowych oszustów
Wolska policja wypowiedziała wojnę oszustom handlującym sfałszowanymi książeczkami sanepidu. W ciągu tygodnia zatrzymała siedmiu handlarzy i zapowiada, że to nie koniec.
Dwa tygodnie temu dziennikarz „Życia Warszawy” kupił sfałszowaną książeczkę sanepidu, dzięki której mógł np. podjąć pracę w gastronomii bez zrobienia wymaganych badań lekarskich. W Internecie bez problemu można znaleźć ogłoszenia o sprzedaży wypełnionych książeczek. Cena waha się od 70 do 100 zł – w zamian otrzymujemy wypełniony dokument od ręki i bez zbędnych formalności.
Od początku roku policja odnotowała tylko siedem takich spraw. Po zeszłotygodniowym artykule w „ŻW” w ręce tylko wolskich funkcjonariuszy wpadło siedmioro handlarzy. Wszyscy oni próbowali sprzedać książeczki z fałszywymi badaniami i pieczątkami.
40 książeczek w torebce
W piątek po południu przed restauracją Pizza Hut przy al. Solidarności wpadli 17-letni Wojciech W. oraz 20-letni Jarosław B. Mężczyźni mieli przy sobie kilkanaście sztuk sfabrykowanych dokumentów. Postawiono im zarzut z artykułu 270 par. 1, czyli sfałszowania dokumentów. Obydwaj chcą dobrowolnie poddać się karze.
Dzień wcześniej przed centrum handlowym Wola Park policja zatrzymała 21-letnią Magdalenę F. Miała przy sobie 40 książeczek. Wszystkie ze stemplami Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, kierownika przychodni i lekarza. Jak później przyznała, przez kilka miesięcy sprzedała takich dokumentów ponad 80. – Podjęłam ryzyko, które się nie opłaciło – wyznała mundurowym.
Z kolei na początku ubiegłego tygodnia wpadło dwóch 18-latków, którzy mieli przy sobie 17 książeczek. Następnych dwóch młodych mężczyzn zatrzymano 3 lipca na skrzyżowaniu ul. Anielewicza i al. Jana Pawła II. Znaleziono przy nich 18 książeczek. Policjantów poinformowali, że sprzedali już ich 50.
– Kupowaliśmy je na portalach internetowych i odsprzedawaliśmy dalej – tłumaczyli.
U nikogo z zatrzymanych nie znaleziono jednak sfałszowanych pieczątek.Jak na razie wszystkie cztery sprawy nie łączą się ze sobą. Wolscy policjanci zapowiadają, że to nie koniec zatrzymań.
Ryzykują dla 30 zł
Aktywność stróżów prawa cieszy Dariusza Rudasia, dyrektora Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. – Może wreszcie ten proceder zostanie ukrócony – stwierdza.
Należy przypomnieć, że nie tylko handlarze są zagrożeni karą, lecz także ci, którzy sfałszowane książeczki kupują. Za posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami grozi pięć lat pozbawienia wolności. Tymczasem koszt wykonania legalnych badań wynosi tylko 111 zł, a procedura trwa najdłużej tydzień.
W tym czasie trzykrotnie trzeba oddać próbkę kału, który jest badany pod kątem występowania w przewodzie pokarmowym groźnych bakterii.
Książeczka sanepidu bez pieczątki sanepidu
Podrobione dokumenty można dosyć łatwo rozpoznać. Okazuje się bowiem, że od trzech lat do książeczek sanepidu nie są wbijane stemple... sanepidu, tylko lekarza medycyny pracy. To on na podstawie wyników analiz wykonanych przez stację dopuszcza pacjenta do pracy.
– Wystarczy więc, że w książeczce znajduje się nasz stempel z datą późniejszą niż 2006 rok, by było wiadomo, że dokument jest nieważny – mówi Dariusz Rudaś.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.