Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Komu zwracać warszawskie grunty?

ikr, Monika Górecka-Czuryłło 03-06-2008, ostatnia aktualizacja 04-06-2008 10:58

Zwrot nieruchomości właścicielom i ich spadkobiercom zakłada ministerialny projekt reprywatyzacji Założenia do niego przygotowało Ministerstwo Skarbu.

– Jest tam mowa tylko o zwrocie, nie ma jeszcze nic na temat odszkodowań za grunty, których oddać nie można – mówiła posłanka Julia Pitera (PO) podczas wczorajszej dyskusji o projekcie reprywatyzacji.

Jednak środowisko byłych właścicieli wylicza, że spośród 40 tys. nieruchomości zabranych dekretem Bieruta, można oddać około 30 tys. – Za pozostałe odszkodowanie powinno być stuprocentowe – twardo twierdzą przedstawiciele poszkodowanych dekretem Bieruta warszawiaków.

– Pojawia się jednak pytanie, kto tak naprawdę odzyska grunty – mówi Pitera. – W mieście działają osoby skupujące roszczenia. A mechanizm takiego skupowania budzi duże wątpliwości. Były właściciel, którego zazwyczaj nie było stać na prawnika, sprzedawał roszczenia za grosze. A kupujący biznesmen, obstawiony dobrymi doradcami, w kilka miesięcy odzyskiwał grunt wart miliony.

Pitera jako przykład podaje właśnie Pałac Błękitny, do którego roszczenia kupił od hr. Zamojskiego Hubert Gierowski. Podobny przykład to działki przy Waszyngtona – roszczenia do nich sprzedała biznesmenowi przedwojenna spółka.

Zapis proponowany przez ministerstwo może oznaczać, że nieruchomości otrzymają tylko właściciele.

– Jeśli ministerstwo to właśnie ma na myśli, to chwała mu za to – cieszy się Mirosław Szypowski z Unii Właścicieli Nieruchomości. – Odetnie się w ten sposób całą rzeszę hien, które żerują na poszkodowanych.

Ale tak naprawdę zależy to od interpretacji przepisów.

Ale środowisko „bierutowców” nie mówi w tej sprawie jednym głosem. – Handel roszczeniami rozpoczął się jeszcze w latach 40., nigdy nie był zabroniony – mówi Wojciech Gruszczyński ze stowarzyszenia Dekretowiec. Sceptycznie komentują zapis prawnicy.

– Roszczenie jest własnością. A to rzecz święta, z którą właściciel może zrobić, co zechce, a więc także sprzedać – mówi mecenas Józef Forystek. A wiceprezydent Andrzej Jakubiak dodaje, że zapis może być zakwestionowany przez Trybunał.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane