DRUKUJ

Odciśnięty dowód

28-08-2003, ostatnia aktualizacja 28-08-2003 00:15

Po blisko roku poszukiwań zwłoki 22-letniej Moniki odnaleziono w studni w Milanówku. Zabójca, najprawdopodobniej 23-letni Ukrainiec, stanie niebawem przed sądem.

Pewnie już nigdy nie dowiemy się jak zginęła dziewczyna. Prokuraturze nie udało się ustalić ani motywu zabójstwa, ani przebiegu zdarzenia. Kiedy po wielu miesiącach poszukiwań odnaleziono rozkładające się zwłoki dziewczyny, żaden specjalista nie był w stanie ocenić, w jaki sposób Monika straciła życie. Na resztkach jej ciała nie można już było rozpoznać śladów obrażeń. Dowód na rowerze Jedyny dowód, jaki pozostał, to odcisk palca lewej ręki na rowerze ofiary. Należy on do 23-letniego Ukraińca Witalija S. Akt oskarżenia przeciwko niemu wpłynął już do sądu. Jeszcze w tym roku ma ruszyć jego proces. 13 października 2001 r. Godz. 22.15. Tego wieczoru Monika Białek wyszła z pracy, z pizzerii Gemini w Milanówku. Wsiadła na rower i odjechała w kierunku domu. To był ostatni moment, w którym świadkowie widzieli dziewczynę. Na drugi dzień Milanówek obiegła wiadomość, że dziewczyna do domu nie dojechała. Zaniepokojona matka zgłosiła zaginięcie córki na policji. Zaczęły się poszukiwania. Niestety, nie dały one specjalnych efektów. Jedyny trop, na jaki wpadła policja, to porzucony w krzakach rower Moniki. Odkryto na nim ślady jej krwi i odciski czyichś palców. To wszystko. Nie było świadków, którzy widzieli dziewczynę po tym, jak odjechała sprzed pizzerii, nie było powodów, by sądzić, że wyjechała, nie zawiadamiając o tym rodziny, nie było motywu ani dowodu świadczącego o ewentualnym zabójstwie. W akcję poszukiwania Moniki włączyli się jej znajomi i przyjaciele. Plakaty z jej wizerunkiem i rysopisem zawisły chyba na każdym słupie w Milanówku. Znajomi rozklejali je również w Warszawie. Zdjęcia dziewczyny pokazywano w gazetach i telewizji. Nikt jednak nie potrafił wskazać miejsca jej pobytu. Przełom w dochodzeniu Przełom w śledztwie nastąpił w lipcu 2002 r. Po dziewięciu miesiącach od momentu zniknięcia Moniki w studni na jednej z posesji w Milanówku odnaleziono zwłoki. Nikt na pierwszy rzut oka nie był w stanie ocenić, do kogo należy rozkładające się ciało. Natychmiast jednak pomyślano o Monice. Na podstawie analizy antropologicznej ustalono, że to jej ciało. Potwierdziły to później badania DNA. Po tym odkryciu śledztwo ruszyło z kopyta. W ciągu kilku dni zatrzymano byłego mieszkańca posesji Witalija S. Odciski palców mężczyzny zidentyfikowano na rowerze Moniki. To koronny dowód w sprawie przeciwko niemu. 23-letni obywatel Ukrainy nie przyznał się do zabójstwa. Wyjaśniał, że wieczór, kiedy zaginęła dziewczyna, spędził w towarzystwie przyjaciół. Najpierw były dwa piwa w miejscowym barze, a potem spacer do domu. Skąd więc ślady jego palców na rowerze? Oskarżony się broni Oskarżony mówił, że gdy wracał do domu, zobaczył oparty o płot rower. Postanowił go ukraść. Zdał sobie jednak sprawę, że ktoś może go zobaczyć. Wystraszony porzucił rower w pobliskich krzakach. Tyle że kolega, który towarzyszył S. w wieczornym powrocie do domu, niczego podobnego sobie nie przypomina. Potwierdził jedynie, że wieczór spędzili razem. - Nie pamiętam, by stał tam jakiś rower - zeznał. - Gdyby był, na pewno bym go zauważył. Czy zeznania mężczyzny i dowód w postaci odcisku palca wystarczą do skazania Ukraińca? O tym rozstrzygnie sąd. Oskarżonemu grozi kara dożywotniego więzienia. Data: 2003-08-28
__Archiwum__