Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

„Nie” dla atomu

Agnieszka Łakoma, Piotr Jendroszczyk 30-05-2011, ostatnia aktualizacja 30-05-2011 21:34

Za 11 lat wyłączona zostanie ostatnia niemiecka elektrownia atomowa. Rząd Angeli Merkel podjął tę decyzję pod wpływem protestów społecznych po katastrofie w Japonii.

Niemcy odejdĄ od atomu do 2022 roku, a Szwajcarzy do 2034 roku
źródło: Życie Warszawy
Niemcy odejdĄ od atomu do 2022 roku, a Szwajcarzy do 2034 roku

Siedem elektrowni atomowych wyłączonych po marcowej katastrofie w Fukushimie nie będzie ponownie uruchomionych. To samo dotyczy jednej  wyłączonej jeszcze wcześniej. Pracować ma pozostałych dziewięć  siłowni, a sześć z nich do 2021 roku. Natomiast trzy ostatnie elektrownie, technologicznie najnowocześniejsze, zostaną zamknięte rok później.  Merkel  argumentowała, że chce, aby energia elektryczna przyszłości była bezpieczniejsza, a jednocześnie opłacalna i pewna.

– To nic innego jak powrót do status quo – orzekli przywódcy opozycji. Zgodnie z decyzjami rządu SPD i Zielonych z 2002 roku wszystkie niemieckie siłownie jądrowe miały zostać stopniowo wyłączane, tak aby w 2022 roku, w sieci nie było ani jednej z nich. Obecny rząd uznał jednak, że tak szybka rezygnacja z energii atomowej jest równoznaczna z marnotrawstwem środków. Przekonanie to opierało się na założeniu, że niemieckie siłownie należą do najbardziej bezpiecznych na świecie. W roku ubiegłym zdecydowano więc o przedłużeniu okresu ich funkcjonowania. Zgodnie więc z pierwotnym planem rządu, ostatnia elektrownia miała zostać wyłączona w 2035 roku.

Tragedia w Fukushimie wywołała w Niemczech popłoch. Rząd zdecydował więc niemal natychmiast o wyłączeniu siedmiu najstarszych elektrowni, zapowiadając zmianę całej strategii. Nie brak opinii, że decydującym czynnikiem była nie tyle troska o bezpieczeństwo, ile względy polityczne. Za dwa lata odbędą się wybory parlamentarne i rządząca obecnie koalicja CDU/CSU oraz FDP pragnęły za wszelką cenę uniknąć tematu energetyki atomowej jako głównego punktu  kampanii wyborczej. Z badań wynika, że dwie trzecie społeczeństwa opowiada się za rezygnacją z energii atomowej w ciągu najbliższych pięciu lat. 71 proc. pytanych o zdanie zapewnia zaś, że gotowi są płacić za energię 20 euro więcej miesięcznie pod warunkiem, że nie będzie to energia z elektrowni jądrowych.

Niemcy nie są jedynym krajem w Europie, który rezygnuje z energii jądrowej. Kilka dni temu decyzję o całkowitym wstrzymaniu nowych inwestycji podjął parlament Szwajcarii, w  efekcie ostatnia – najnowsza  elektrownia atomowa – zostanie tam zamknięta w 2034 roku. Na fali protestów przeciwko energetyce nuklearnej i obaw o stan reaktorów w Europie Komisja Europejska podjęła decyzję o wykonaniu specjalnych testów bezpieczeństwa we wszystkich działających obiektach w krajach członkowskich.

Plan zamykania elektrowni atomowych to wielka porażka niemieckich koncernów energetycznych, którym udało się w roku ubiegłym skłonić rząd do przedłużenia okresu ich działania. Ocenia się, że firmy E.ON, RWE, EnBW, z których każda ma elektrownie, muszą się liczyć w tym roku z obniżeniem zysków nawet o ok. 30 proc.

Rezygnując z atomu, Niemcy postanowili postawić na energetykę odnawialną. W ubiegłym roku te źródła dostarczyły ok. 17 proc. energii potrzebne w kraju. Niemieckie firmy należą do liderów w produkcji urządzeń do jej produkcji, a cała branża zatrudnia już 340 tys. osób.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane