Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Wygra wojsko czy dyplomacja

Piotr Kościński 30-05-2011, ostatnia aktualizacja 30-05-2011 21:37

Muammar Kaddafi gotów jest odejść, ale w zamian za gwarancję bezpieczeństwa dla niego i jego rodziny.

Napisała o tym arabska gazeta „Asharq Alawsat”, a rosyjskie media wiążą to z oświadczeniem prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, który uznał kilka dni temu, że Kaddafi musi odejść. Jak napisał portal Newsru.com, Miedwiediew zgodził się pełnić rolę pośrednika między walczącymi zwolennikami i przeciwnikami dyktatora. Specjalny przedstawiciel rosyjskiego prezydenta Michaił Margiełow ma się udać na rozmowy z powstańcami w Bengazi.

– Wątpię, czy Miedwiediewowi uda się nakłonić Kaddafiego do czegokolwiek – powiedział Fiodor Łukianow, redaktor naczelny pisma „Rosja w Globalnej Polityce”. – To próba powtórzenia zabiegów z 1999 roku, gdy Rosja odegrała znaczącą rolę w końcowej fazie sporu o Kosowo. Wysłannik prezydenta Borysa Jelcyna Wiktor Czernomyrdin powiedział wówczas jugosłowiańskiemu prezydentowi Slobodanowi Miloševiciowi, że nie ma już poparcia Rosji. Zmusiło to Miloševicia do zrezygnowania z Kosowa. Miedwiediew dziś nie ma takiego instrumentu nacisku. Co może obiecać Kaddafiemu? Przecież nie może dać mu azylu – dodał.

Według Łukianowa, Miedwiediew, który długo się dystansował od działań Zachodu zmierzających do usunięcia Kaddafiego, postanowił pokazać, że jest ważnym graczem. – Że Rosja jest dla Zachodu ważna. Ale wątpię, by mu coś w zamian obiecano – powiedział. Rosyjskie media twierdzą, że libijski przywódca udałby się do „jednego z krajów afrykańskich”, gdzie nie musiałby się obawiać ekstradycji.
Ataki NATO w Libii trwają, a Sojusz najwyraźniej jest zdeterminowany. Optymizm wykazuje sekretarz generalny Anders Fogh Rasmussen przekonany, że „rządy terroru Kaddafiego dobiegają końca”. – Będziemy naciskać, dopóki wszystkie ataki i groźby ataków na cywilów się nie skończą, dopóki reżim nie wycofa swych sił i najemników do baz oraz koszar – powiedział na forum NATO w Warnie.

Amerykański admirał Samuel Locker nie chciał zdradzić, czy Sojusz rozpocznie operację lądową. Stwierdził jedynie, że „niewielkie siły” mogą być potrzebne w Libii już po upadku Kaddafiego.
Tymczasem do Trypolisu udał się prezydent RPA Jacob Zuma. Nie miał zamiaru przekonywać Kaddafiego do wyjazdu, ale do bliżej nieokreślonych reform politycznych.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane