Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Dziecko umierało w męczarniach

blik 06-09-2012, ostatnia aktualizacja 06-09-2012 03:17

Rodzice bili dwumiesięczną dziewczynkę przez całe jej krótkie życie. Skatowane dziecko zmarło. Oprawcy trafili już za kraty

autor: Sławomir Mielnik
źródło: Fotorzepa

Dziecko przyszło na świat pod koniec czerwca w Szpitalu Praskim. Jego rodzice, 24-letnia Ewa M. oraz 27-letni Marek K., od urodzenia aż do śmierci dziecka 26 sierpnia nie nadali córeczce imienia oraz numeru PESEL.

Pod koniec sierpnia do wynajmowanego mieszkania przy ul. Cieszyńskiej na Mokotowie para wezwała pogotowie. Ich maleńka córka nie oddychała. Lekarz, który przyjechał na miejsce, stwierdził zgon dziecka. – Na ciele niemowlaka były zasinienia, dlatego ratownicy powiadomili policję – opowiada Wojciech Sołdaczuk, wiceszef mokotowskiej prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie śmierci dziecka.

W pierwszych wyjaśnieniach rodzice zmarłej dziewczynki tłumaczyli, że mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku. Od urodzenia córka spała razem z nimi w łóżku. – Któreś z nas mogło ją niechcący przygnieść – mówili.

Prokuratura zleciła sekcję zwłok dziewczynki. Jej wyniki poraziły śledczych. – Dziecko miało złamane trzy żebra. Obrażenia głowy z krwiakiem podtwardówkowym w mózgu, a także patologiczne zmiany w kościach – wylicza prok. Sołdaczuk. Dodaje, że takie potraktowanie niemowlaka to po prostu bestialstwo.

Po otrzymaniu opinii biegłych śledczy zdecydowali się zatrzymać rodziców dziewczynki. Obojgu postawiono po dwa zarzuty: znęcania się nad córeczką ze szczególnym okrucieństwem od urodzenia do dnia jej śmierci oraz spowodowanie ciężkich obrażeń ciała, co skutkowało zgonem dziecka.

– Rodzice nie przyznali się do zarzucanych czynów. Wzajemnie zrzucali winę na siebie – mówi prok. Sołdaczuk.

Śledczy ustalili, że choć zmarła dziewczynka miała niemal dwa miesiące (zabrakło jej trzech dni), to rodzice wciąż nie nadali jej imienia, dziecko nie miało też numeru PESEL, a tym samym aktu urodzenia, a bez niego nie można otrzymać becikowego.

Po narodzinach dziecka w szpitalu lecznica jedynie informuje o tym najbliższy USC.

Jak zapewnia „Rz" Marta Abramska ze Szpitala Praskiego, tak było w tym przypadku.

Dalszy krok w sprawie imienia i numeru PESEL należy już  do rodziców dziecka. – W ciągu dwóch tygodni od narodzin powinni się zgłosić do urzędu w tej sprawie – mówi Agnieszka Dudek, zastępca kierownika USC. Dodaje, że jeśli rodzice tego nie robią, urząd wysyła do nich co najmniej trzy wezwania. I jeśli one nadal nie skutkują, wtedy urząd sam wybiera imię dla dziecka z listy najpopularniejszych w danym roku. – To są jednak rzadkie przypadki – zauważa Agnieszka Dudek.

W przypadku zmarłej dziewczynki też już wszczęto taką procedurę. Wiadomo, że rodzice chcieli nadać córce imię Patrycja. Teraz urząd musi najpierw wystawić akt urodzenia dziecka, a potem akt zgonu.

Rodzice dziewczynki zostali aresztowani na trzy miesiące. Grozi im do 12 lat więzienia.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane