Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ulice Bombaju we krwi

Katarzyna Zuchowicz 28-11-2008, ostatnia aktualizacja 29-11-2008 10:04

Turyści z hoteli Tadż Mahal i Oberoi są już bezpieczni. Po dwóch dobach komandosi odbili ostatnich zakładników. Antyterroryści przeprowadzili też szturm na żydowski instytut.

Dramat zakładników ośrodka ortodoksyjnej grupy Czabad-Lubawicz trwał 12 godzin. Część komandosów dostała się na dach budynku z helikopterów. Inni wysadzili kawał muru, by dostać się do środka. Piętro po piętrze przeczesywali budynek. Znaleźli ciała pięciu ofiar.

Wcześniej jednemu z pracowników ośrodka udało się wydostać na zewnątrz. Wyniósł ze sobą dwuletniego chłopca. Nie wiadomo, czy wśród ofiar są rodzice dziecka.

Akcję w żydowskim ośrodku obserwowały tłumy gapiów. Niektórzy stali na balkonach, inni przyszli z lornetkami. Gdy komandosi ogłosili koniec akcji, tłum zaczął krzyczeć z radości.

Do piątku w zamachach w Bombaju zginęło co najmniej 155 osób – to najnowsze dane hinduskiej policji. Rannych jest około 300. Ofiar może być więcej.

Komandosi odbili w piątek dwa pięciogwiazdkowe hotele. Jeden z komandosów przeszukujących Tadż Mahal mówił, że widział co najmniej 50 ciał. Tylko w jednym pokoju doliczył się kilkunastu zwłok.

W luksusowym Oberoi znaleziono 24 ciała. „Policja pozwoliła nam wejść i ewakuować ludzi” – relacjonowała na stronach internetowych sieci Oberoi Hotels & Resorts obsługa hotelowa. Była godzina 14.15. „Personel i służby bezpieczeństwa chodzą od pokoju do pokoju, sprowadzając gości do lobby. To potrwa kilka godzin” – informował hotel.

Komandosi uwolnili 143 osoby. – Jestem głodny i chce mi się pić. Dajcie mi najpierw zjeść. Przez 36 godzin nie jadłem normalnego posiłku. Przeżyłem dzięki ciasteczkom – mówił jeden z uwolnionych zakładników. W grupie było około 20 członków załóg linii lotniczych Lufthansa i Air France. Również wielu Kanadyjczyków. Jeden mężczyzna wyszedł z dzieckiem na ręku.

Niektórzy taszczyli walizki, inni trzymali w rękach paszporty. – Jadę do domu, do żony – powtarzał szczęśliwy Brytyjczyk Mark Abell, który na czas strzelaniny zabarykadował się w pokoju.

Ale terroryści nie dawali za wygraną. Jeden z nich jeszcze w piątek ukrywał się w sali balowej hotelu Tadż Mahal. Gdy komandosi rzucali w jego kierunku granatami, odpowiadał ogniem. Ranna w nogę została kamerzystka AFP. Pojawiły się też informacje o kolejnej strzelaninie na dworcu kolejowym. W całym mieście zamknięte były szkoły i banki. Ludzie boją się wychodzić z domów.

Polacy, który znajdowali się w zaatakowanych hotelach, są bezpieczni. Grupa europosłów, w tym Jan Masiel, spędziła noc na przedmieściach Bombaju u przyjaciół konsula Francji. Niektórzy, w tym Polak, mieli w piątek odlecieć francuskim samolotem.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane