Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Krakowskiemu poluźnić gorset

Maciej Miłosz 21-07-2008, ostatnia aktualizacja 22-07-2008 21:53

Krakowskie Przedmieście nie jest salonem w drobnomieszczańskim domu, gdzie trzeba chodzić w kapciuszkach – mówi architekt Maciej Miłobędzki.

Czy Krakowskie Przedmieście żyje?

Maciej Miłobędzki: W lecie, kiedy są tam setki turystów, jak najbardziej. Od końca września do początku maja Krakowskie to trupiarnia.

Czyli nie może to być ulica tylko turystyczna?

Powinny być miejsca adresowane do przyjezdnych, ale także zarezerwowane dla mieszkańców. W Krakowie czy we Wrocławiu na rynku poza lokalami typowo turystycznymi jest cały szereg knajpek nastawionych na mieszkańców.

A co w Krakowskim jest fajne po remoncie?

Na pewno to, że jest schludne. Chodnik został zrobiony z ładnego kamienia.

A słynne już plamy od kebabów?

Mnie to nie boli. Jak pan pojedzie do włoskich miast i obejrzy kamienne posadzki przed katedrami, to one też są zaplamione. To jest natura materiału. Krakowskie nie jest salonem w drobnomieszczańskim domu, gdzie trzeba chodzić w kapciuszkach. To jest ulica dla ludzi.

Co pan ma na myśli?

Pomysł, by wyrzucić stamtąd wszystkie samochody, jest zły. Auta robią miejską atmosferę. Powinny być jakieś ograniczenia, ale bez przesady. Np. w Rzymie w zabytkowej części są ograniczenia, ale nie jest tak, że jeżdżą tylko autobusy i taksówki. Można to rozwiązać w ten sposób: latem – kiedy chodniki są pełne ludzi – te ograniczenia powinny być restrykcyjne, zimą – zdecydowanie mniejsze.

A co z zarzutem, że trochę brakuje tu zieleni?

Skwer Hoovera będzie dosyć zielony. Mimo że w środku powstanie duża wybrukowana część kawiarnianego ogródka.

Czyli Skwer Hoovera to będzie taki minirynek zastawiony parasolami?

Tak. Pawilon będzie miał rozkładaną ścianę. Latem stoliki staną zarówno pod dachem, jak i na placu. Planuję tam rodzaj sceny letniej, która może trochę to miejsce ożywi. Otwarcie jesienią. Pawilon będzie działał cały rok. Na górze kawiarnia, a na dole restauracja połączona z dużą galerią. W przeciwieństwie np. do latarni czy kamiennych donic na Krakowskim, nie będziemy naśladować przeszłości. To będzie twór XXI wieku.

A co by pan w Krakowskim Przedmieściu poprawił?

No, na pewno wspominany już brak zieleni jest jakimś problemem, ale to też można naprawić. Te drzewa się przecież rozrosną za parę lat. Przed kościołem wizytek mamy nadal dużą wybrukowaną powierzchnię, na którą trochę brakuje pomysłu.

W parku przy skrzyżowaniu z Karową Dom Spotkań z Historią zorganizował wystawę zdjęć o Kresach.

To świetny pomysł. Niekoniecznie muszą to być tylko wystawy zdjęć. Widziałem w Kopenhadze wielką wystawę wzornictwa przemysłowego. Począwszy od wózków inwalidzkich, kończąc na szczoteczkach do zębów. Takich ekspozycji można robić tysiące na różne tematy. A tam jest przecież równie parszywy klimat jak u nas.

Ale lubi pan to Krakowskie?

...no, w sumie lubię. Na tle Warszawy jest to jedno z miejsc, które ma największy potencjał. Wydaje mi się, że trzeba by tam chyba na więcej pozwolić. To miejsce jest troszeczkę za sztywne.

To znaczy...

Nie należy bać się tego, że przyjdzie restaurator, postawi stoliki i parasole. Ta ulica naprawdę nie jest świętością ani zabytkiem pierwszej klasy. Parasole i ogródki są mile widziane, o ile nie będą nachalną reklamą. Trzeba nieco poluźnić gorset.

O oświetleniu Krakowskiego Przedmieścia oglądaj dzisiaj o godz. 18 w Telewizyjnym Kurierze Warszawskim.

Opinie czytelników:

kult cargo: Maciej Miłobędzki: “Pomysł, by wyrzucić stamtąd wszystkie samochody, jest zły. Auta robią miejską atmosferę.” Moje gratulacje dla architekta. Proponuję puścić na Krakowskim drogę szybkiego ruchu. Będzie więcej samochodów i bardziej miejska atmosfera. Niestety bycie architektem nie uwalnia od głupoty. Maciej Miłobędzki jest jedną z wielu ofiar kultu cargo - zachłysnął się możliwością posiadania samochodu,a nie wie za bardzo jaka jest jego funkcja. Wydaje mu się, że samo obstawienie chodników śmierdzącymi blaszankami jest warunkiem miastowości. Proponuję sprawdzić, co to jest kult cargo - Maciek podpada pod przypadek skrajny.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane