Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Na ceremonię otwarcia ze spuszczoną głową?

ar, "Gazeta Wyborcza", TOK FM 21-03-2008, ostatnia aktualizacja 21-03-2008 23:28

Całkowity bojkot igrzysk olimpijskich w Pekinie, czy tylko ceremonii otwarcia? A może manifestacja solidarności z Tybetańczykami podczas prezentacji polskiej drużyny? Trwa ogólnonarodowa debata, w jaki sposób powinni zachować się sportowcy w kontekście zbliżających się igrzysk.

- Jeśli sportowcy nie chcą być na otwarciu igrzysk w Pekinie, nie muszą - mówi "Gazecie Wyborczej" szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotr Nurowski.

Według prognoz, transmisję ceremonii otwarcia igrzysk może obejrzeć w telewizji nawet miliard osób. Organizatorzy tradycyjnie przewidzieli część artystyczną oraz prezentację około 200 drużyn narodowych.

- Można było protestować, kiedy wybierano Pekin na gospodarza igrzysk, ale dopiero teraz oczy całego świata skierowane będą na Chiny i każda demonstracja zostanie zauważona. Oczywiście chciałabym uczestniczyć w ceremonii otwarcia, bo nigdy wcześniej nie byłam na igrzyskach, ale jeśli postawić na szali ludzi, którzy cierpią, jestem gotowa bojkotować tę uroczystość - mówi "Gazecie Wyborczej" siatkarka Małgorzata Glinka.

- Jestem poruszony tym, co dzieje się w Tybecie, i w ogóle sytuacją w Chinach. Jeżeli cała polska ekipa - sportowcy, trenerzy, działacze - dojdzie do wniosku, że to odpowiednia forma protestu igrzysk, można zbojkotować - mówi z kolei gimnastyk Leszek Blanik, kandydat do medalu w Pekinie.

- To nie sportowcy wybrali Chiny na gospodarza olimpiady. To była polityczna decyzja. A teraz, po masakrze w Tybecie, wszyscy się obudzili i oczekują, że sportowcy podniosą bunt. To szczyt obłudy - przekonuje szermierz Ryszard Sobczak - Od wczoraj wiadomo, jakim krajem są Chiny? Przecież chodzi nie tylko o Tybet, tam prawa człowieka łamane są na każdym kroku. Niech rządy podejmą decyzję, że bojkotujemy olimpiadę, to sportowcy nie pojadą. Ciekawe, czy któryś się na to zdecyduje? Chińczycy i tak pokażą w telewizji swoim obywatelom, co będą chcieli, a my będziemy się cieszyć, że im przywaliliśmy. Uspokoimy swoje sumienie, a cenzura w Chinach dalej będzie działać, więźniowie polityczni jak siedzieli w więzieniach, tak będą siedzieć. Sytuacji w Chinach nie zmieni jedna demonstracja sportowców. To jest robota dla tych, którzy rządzą światem - przywódców, wielkich koncernów. Dopóki będą oni tylko liczyć pieniądze, dopóty nie zmieni się nic - dodaje.

Bojkot ceremonii otwarcia to jedyna forma protestu w Pekinie, która nie zakończy się dyskwalifikacją sportowców. Zawodnicy mają stanowczy zakaz manifestowania poglądów politycznych podczas ceremonii otwarcia lub zamknięcia, a także podczas zawodów, konferencji prasowych i treningów.

- Nie wiem, co stanie się, jeśli dziennikarz zapyta medalistę, który ma obowiązek być na konferencji prasowej, o prawa człowieka czy Tybet. Sądzę, że MKOl wyda w tej sprawie instrukcję - spekuluje Nurowski.

Spuszczone głowy i tybetańskie koszulki pod dresem?

- Na miejscu sportowców pojechałbym na igrzyska, pomyślałbym raczej jak w obliczu tego, co się dzieje zaznaczyć swój sprzeciw - powiedział w radiu TOK FM dziennikarz Tomasz Wołek. Medioznawca Wiesław Władyka wyraził nadzieję, że władze Polskiego Komitetu Olimpijskiego zapewnią sportowcom odpowiednią ochronę "moralno-polityczną" na czas trwania igrzysk.

- Wymaganie od sportowca, by nie pojechał na imprezę, która jest sensem jego życia i pracy jest w pewnym sensie przeciwko prawom człowieka - stwierdził z kolei na radiowej antenie Tomasz Lis. Wyjaśnił, że jego zdaniem jest wiele innych sposobów manifestacji solidarności z Tybetem. - Wyobrażam sobie reprezentację Polski, która przechodzi podczas otwarcia igrzysk ze spuszczonymi głowami. To na dzień dobry byłoby nieprawdopodobnie wymownym gestem - powiedział Lis.

Dziennikarz dodał, że dobrym pomysłem mogłoby być także założenie koszulki z napisem "Free Tibet" pod dres i rozpięcie go na podium podczas wykonywania hymnu. Zaznaczył też, że PKOl powinien odstąpić od karania sportowców za taką formę demonstracji.

ŻW Online

Najczęściej czytane