Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Gumy przyszłości

Robert Przybylski 09-06-2010, ostatnia aktualizacja 09-06-2010 19:49

Zaledwie dziesięciocalowa opona, podobna do tej używanej w gokartach, do miejskich aut czy koło z silnikiem i zawieszeniem w środku – to najnowsze propozycje firm oponiarskich.

Opracowana przez Michelin dziesięciocalowa opona jest razem z obręczą o 10 kg lżejsza od obecnie powszechnie stosowanego w małych samochodach 14-calowego koła, przy zachowaniu takiej samej nośności.

Jednak producent podkreśla, że korzyści z zastosowania małej opony to nie tylko zmniejszenie masy samochodu o 40 kg, ale także wygospodarowanie więcej miejsca wewnątrz karoserii. W przypadku nowej generacji miejskich samochodzików, nad którymi pracują koncerny samochodowe, liczyć się będzie każdy centymetr. Michelin odmówił podania informacji, którzy producenci aut wykorzystają nowe dziesięciocalowe gumy.

Opony o niewielkiej średnicy mają też słabe strony. Muszą szybciej obracać się od większych kół, aby samochód poruszał się z taką samą prędkością, a ich wysokie ścianki (niezbędne, aby auto mogło wjechać na krawężnik) szybciej nagrzewają się, co podnosi zużycie paliwa.

Większe, ale wąskie

W samochodach pokonujących większe dystanse od aut miejskich Michelin przewiduje stosowanie wąskich (szerokość 175 lub 195 mm) opon o średnicy 17 cali. Mają niższe opory toczenia od szerszych gum, a duża średnica zapewnia niższe obroty koła w porównaniu do mniejszych kół, co redukuje spalanie.

Koła jadą same

Firmy oponiarskie przygotowały nawet zmotoryzowane koło. Bridgestone zaprojektował koła z silnikiem elektrycznym i wewnętrznym resorowaniem. W płytach wewnątrz koła konstruktorzy umieścili sprężyny i amortyzatory. Podobne rozwiązanie przygotował też Michelin. Zamiast płyt zastosował zębatkę, po której porusza się silnik elektryczny. Można dzięki temu sterować wysokością samochodu oraz twardością zawieszenia.

Podczas imprezy Challenge Bibendum Michelin zaprezentowano demonstracyjny pojazd z elektrycznymi silnikami w kołach i elektrycznym zawieszeniem. Auto nie przechyla się na zakrętach, nie nurkuje podczas hamowania. Konstruktorzy dodają, że przy współpracy z czujnikami badającymi nawierzchnię przed samochodem można nowe zawieszenie przygotować na przejazd nierówności, np. na chwilę zmniejszając jego twardość lub podnosząc koło, aby nie wpadło zbyt głęboko w dziurę.

Zarówno Michelin, jak i Bridgestone nie znalazły jeszcze chętnych na zastosowanie swoich kół ze zintegrowanym napędem, hamulcem i zawieszeniem.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane