Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Autobusy za szybko, a znaki bez sensu

Konrad Majszyk 23-07-2008, ostatnia aktualizacja 24-07-2008 21:33

Kierowcy komunikacji miejskiej traktują Trakt Królewski jak tor wyścigowy – skarżą się spacerowicze. Kierowcy narzekają zaś na niewidoczne znaki drogowe.

autor: Gardziński Robert
źródło: Fotorzepa

Na otwartym po remoncie Krakowskim Przedmieściu przebudziła się w końcu Straż Miejska. Wczoraj po godz. 10 między Bednarską i Miodową – po obu stronach ulicy – stało dwóch strażników z lizakami. Zatrzymywali jadące wbrew zakazom auta i wypisywali mandaty.

Piractwu stop! Ale jak?

Nadal trzeba jednak sporo zmienić. Piesi skarżą się, że kierowcy uprzywilejowanych pojazdów nie respektują ograniczenia prędkości do 30 km/godz.

– Najgorzej jest z miejskimi autobusami. Na pustym Krakowskim Przedmieściu kierowcy nadganiają opóźnienie, pędząc na złamanie karku – mówi Karolina Matjas z Powiśla.

Co na to Zarząd Transportu Miejskiego? – Nie będziemy tolerowali piractwa wśród kierowców autobusów – zapowiada ostro rzecznik ZTM Igor Krajnow. Ale po chwili dodaje: – Tylko policjanci mogą ich karać za przekroczenie prędkości.

ZTM obiecał też warszawiakom, że po kamiennej nawierzchni Krakowskiego Przedmieścia nie będą jeździły cieknące olejem ikarusy. Słowa dotrzymał, ale tylko w dzień. Na liniach nocnych – np. N44 – nadal kursują gruchoty.

– Na liniach nocnych może się jeszcze czasem trafić stary autobus. Wpuszczamy na nie nowe pojazdy, jeśli są wyposażone w kamery albo jadą nim ochroniarze – wyjaśnia Krajnow.

Lista wszystkich świętych

Kierowcy narzekają z kolei na fatalne oznakowanie Krakowskiego Przedmieścia.

> Na ul. Ossolińskich przez kilka dni brakowało znaku zakazu ruchu (teraz stoi – zniszczony i brudny).

> Na Karowej obok hotelu Bristol zakaz ruchu stoi, ale jest zasłonięty przez ustawiony przed nim zakaz postoju i ograniczenia prędkości do 30 km/godz. Jadąc od strony Powiśla, nie zobaczymy go.

> Na Miodowej zakaz jest, ale na wysokości ponad pięciu metrów. Kierowcy żartują, że to znak dla pilotów awionetek.

Pod każdym ze znaków wisi długi wykaz uprzywilejowanych aut. To tzw. lista wszystkich świętych – taksówek, autobusów, a także mieszkańców posesji, pracowników BOR, Kancelarii Prezydenta RP, Sejmu, Senatu, Rady Ministrów, Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego i prokuratury.

– Drogowcy powinni jeszcze tu dopisać sprzątaczki z ministerstw – komentuje student Tomasz Gielert sączący piwo w Zakąskach-Przekąskach.

Znaki ustawiała na zlecenie Mostostalu Warszawa firma Kapropol z Piaseczna – według projektu zatwierdzonego przez miejskiego inżyniera ruchu Janusza Galasa. Ten ostatni przez cały dzień „był bardzo zajęty“ i nie znalazł czasu, by o swojej wizji organizacji ruchu opowiedzieć na łamach „Życia Warszawy“.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane