Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Prezesi w ogniu pytań o płonące autobusy

Konrad Majszyk 21-04-2009, ostatnia aktualizacja 22-04-2009 16:44

Systemy samogaszące w komorach silników i zatrudnienie więcej mechaników – to pomysły miasta na walkę z pożarami autobusów.

Dziewięć dni i trzy zaskakujące pożary w Miejskich Zakładach Autobusowych. Na Trasie Łazienkowskiej doszczętnie spalił się 8-letni Solaris Urbino linii 408. W ciągu kolejnych dni mniej spektakularne pożary zdarzyły się w pojazdach marki Jelcz i MAN. Tabloidy ze stolicy zaczęły pisać o „jeżdżących trumnach”. Producenci musieli zareagować.

– Autobusy palą się na całym świecie, tak jak domy czy stodoły – stwierdził wczoraj przewodniczący rady nadzorczej Solaris Bus&Coach Krzysztof Olszewski, za którego plecami pojawiały się zdjęcia, np. spalonego w Łodzi w ubiegłym roku Mercedesa Citaro.

Prezes Polskich Autobusów. Franciszek Gaik wykazywał, że autobusy to najbezpieczniejszy środek transportu publicznego. Na konferencji nie pojawił się nikt ze skonfliktowanego z MZA niemieckiego koncernu MAN.Janusz Bosakirski z MZA przedstawił dane m.in. z Niemiec, gdzie 1-2 proc. taboru ulega pożarom, a 2/3 pożarów wybucha w komorze silnika. Dla MZA takich danych nie miał. W miejskiej spółce panuje taki bałagan, że nikt tego nie podliczył.

Specjaliści przyznali wczoraj, że autobusy niskopodłogowe mają poważną wadę: silnik znajduje się w tylnej części pojazdu, więc kierowca dowiaduje się o pożarze jako ostatni. Jak temu zaradzić? Można montować w komorze silnika czujniki temperatury, które w razie zagrożenia uruchamiają gaśnice proszkowe. Koszt: 10 tys. zł dla jednego autobusu. Takie urządzenia pojawią się w 20 autobusach, jakie MZA zamówią bez przetargu w ciągu najbliższych dni. Dlaczego nie były montowane wcześniej?

– Polak mądry po szkodzie – przyznał samokrytycznie prezes MZA Mieczysław Magierski.

Zapowiedział inwestycje w nowy sprzęt diagnostyczny dla zajezdni i zatrudnienie co najmniej 40 dodatkowych mechaników. Magierski najbardziej zdenerwował się, kiedy dziennikarze przytoczyli praktyki z zajezdni: kierowcy są karani, jeśli zgłoszą więcej niż trzy usterki. Zaapelował do kierowców, żeby go o takich sytuacjach w zajezdniach informowali.

Sprawę płonących autobusów bada prokuratura i dwie komisja: wewnętrzna MZA i miejska powołana przez ratusz.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane