Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Bez wiaduktu to po torach

Piotr Szymaniak 24-02-2009, ostatnia aktualizacja 27-02-2009 09:55

Zamknięcie wiaduktu na Andersa odetnie od Śródmieścia dwa tysiące uczniów pobliskich szkół. – Będziemy musieli chodzić przez tory kolejowe do metra Dworzec Gdański – mówią.

Już 1 marca wiadukt na ul. gen. Andersa zostanie zamknięty dla samochodów. Potem zakaz rozszerzony także na pieszych. Choć obok powstanie tymczasowa przeprawa, to nie wiadomo, czy piesi będą mogli z niej zejść na stację kolejową Dworzec Gdański i do przystanku metra.

Na skróty przez torowisko

– O szczegółach będziemy mówić dopiero wtedy, gdy wybierzemy firmę, która zbuduje tymczasowy wiadukt. Chcemy zrobić wszystko, by warunki były takie, jak przed zamknięciem starej konstrukcji – obiecuje Agata Choińska z Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych.

Jednak władze szkół, mieszczących się po żoliborskiej stronie wiaduktu, już teraz niepokoją się o to, w jaki sposób uczniowie będą docierali do placówek.

– Zamknięcie wiaduktu będzie dla nas katastrofą – mówi Maria Witomska-Rynkowska, dyrektorka ogólniaka przy ul. Felińskiego. Tylko w tej szkole uczy się ponad 550 uczniów. W sąsiednim I LO kolejnych 640 i Zespole Szkół Elektronicznych przy Zajączka 720 uczniów.

– Wielu naszych podopiecznych dojeżdża do nas pociągiem z Legionowa, Nowego Dworu i innych okolic Warszawy. Obawiam się, że po całkowitym zamknięciu wiaduktu młodzież będzie sobie skracała drogę przez tory – martwi się Aldona Bałazińska-Lazur, dyr. I LO im. Limanowskiego.

Problem nielegalnego przejścia przez torowisko przy stacji Warszawa-Gdańska istnieje już dziś. – Jadę do szkoły ok. 40 min, więc muszę wyjść z domu kwadrans po siódmej. Każde dodatkowe 10 min to krótszy sen, a na ósmą jest naprawdę ciężko zdążyć – mówi Adam z Zespołu Szkół przy Zajączka.

– Niby można pojechać metrem jedną stację dalej i wysiąść na placu Wilsona, ale wtedy trzeba wracać dwa przystanki autobusem – dodaje jego kolega. – 116 jeździ rzadko, więc pewnie i tak musiałbym chodzić.

Posypią się mandaty

Uczniowie narzekają też, że rozbiórka wiaduktu właściwie odcina ich od Śródmieścia. – Korki będą większe, więc autobusy też w nich utkną. Pozostaje tylko metro – mówią.

Dyrektorzy spodziewają się, że gdy drogowcy przystąpią do rozbierania wiaduktu, jeszcze więcej uczniów będzie chodzić przez torowisko. Dlatego napisali do PKP pismo, z prośbą o bezpieczną przeprawę.

– Ja wiem, że uczniowie idą po linii najmniejszego oporu, ale nie jesteśmy w stanie zapewnić bezpiecznej kładki przez 11 torów. To zadanie zarządcy drogi (w tym przypadku ZMID – przyp. red.) – mówi Jan Telecki, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych. Ostatnio na nielegalnym przejściu przez tory pojawiły się tablice informujące o zakazie.

– Uczuliliśmy też Służbę Ochrony Kolei, by pilnie patrolowała ten rejon. Nie obejdzie się bez mandatów, zwłaszcza że 150 metrów dalej jest bezpieczne przejście pod torami – dodaje Telecki.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane