Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Baryton liryczny

Agnieszka Niemojewska 28-04-2019, ostatnia aktualizacja 29-04-2019 10:16

Mieczysław Fogg był gwiazdą estrady przez kilka dziesięcioleci.

Chór Dana (1937 r.), od lewej: Władysław Daniłowski-Dan, Mieczysław Fogg, Tadeusz Bogdanowicz, Tadeusz Jasłowski i Adam Wysocki
źródło: nac
Chór Dana (1937 r.), od lewej: Władysław Daniłowski-Dan, Mieczysław Fogg, Tadeusz Bogdanowicz, Tadeusz Jasłowski i Adam Wysocki
Mieczysław Fogg i Wiesław Michnikowski w kuluarach Sali Kongresowej w Warszawie podczas koncertu poświęconego honorowym dawcom krwi (lata 70.)
źródło: nac
Mieczysław Fogg i Wiesław Michnikowski w kuluarach Sali Kongresowej w Warszawie podczas koncertu poświęconego honorowym dawcom krwi (lata 70.)

Drzewka oliwnego w Alei Sprawiedliwych na Wzgórzu Herzla nie zdołał osobiście posadzić – medal i tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata za ratowanie w czasie wojny Żydów przyznał mu Yad Vashem na niespełna rok przed śmiercią, gdy stan zdrowia nie pozwalał już artyście na podróż do Jerozolimy. Mieczysław Fogg odszedł 3 września 1990 r. w Warszawie, w wieku 89 lat (został pochowany na Cmentarzu Bródnowskim).

Był jednym z najdłużej aktywnych zawodowo artystów estradowych: jego ostatni oficjalny występ odbył się w warszawskim kinie Elektronik w 1986 r. Bez wątpienia miał niepodrabialny głos, a jego baryton liryczny rozbrzmiewający w rzewnych tangach wyciskał łzy kolejnym pokoleniom słuchaczy. Przez kilkadziesiąt lat zaśpiewał blisko 2 tysiące piosenek, a płyty z jego nagraniami osiągnęły nakład ponad 25 milionów egzemplarzy. Największym powodzeniem do dziś cieszą się m.in. „Tango milonga", „To ostatnia niedziela", „Jesienne róże", „Mały biały domek" czy „Pieśń o matce" i „Piosenka o mojej Warszawie". Ze stolicą związany był od urodzenia – choć wystąpił na 16 tysiącach koncertów na całym świecie, w tym w 31 stanach Ameryki, to najchętniej śpiewał dla warszawiaków, dla których, zwłaszcza w okresie PRL, był uosobieniem przedwojennej klasy i elegancji. A niewiele brakowało, by został jednym z wielu pracowników kolei. Na szczęście zamiłowanie do śpiewu zwyciężyło.

Z kościoła na scenę

Spośród rodzeństwa Mieczysława Fogga nikt nie przejawiał muzycznych zdolności, także rodzice nie byli związani z artystycznym środowiskiem Warszawy. Matka Anna Apolonia z Becków prowadziła sklep w domu na rogu ulic Długiej i Freta. Ojciec Antoni Fogiel (bo tak brzmiało rodowe nazwisko Fogga), był maszynistą kolejowym pierwszej klasy, obsługiwał nawet „ekspresy do Petersburga". I podobną karierę umyślił sobie rodzic dla Mieczysława, który urodził się 30 maja 1901 r. Chłopak ukończył gimnazjum przy ul. Jezuickiej, należał także do skautingu. Jako 18-latek zaciągnął się na ochotnika do wojska (wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej, był nawet ranny).

W 1922 r. Mieczysław spełnił oczekiwania ojca – rozpoczął pracę w Warszawskiej Dyrekcji Polskich Kolei Państwowych. W swej autobiografii „Od palanta do belcanta" (1971 r.; pod redakcją Zbigniewa K. Rogowskiego) tak wspominał rodzica i jego ambicje: „Mietek będzie budował nowe szlaki kolejowe – lubił mawiać – a ja tamtędy poprowadzę pociąg. Niemile brzmiały dla mnie te ojcowskie rojenia, skoro moim właściwym pociągiem był... pociąg do śpiewania".

Początkowo swoją pasję rozwijał w kolejnych parafialnych chórach: w katedrze św. Jana, kościele św. Antoniego, sióstr wizytek, wreszcie św. Anny. Do tego ostatniego zaprosił go tamtejszy organista, Bolesław Szych. Przed Bożym Narodzeniem 1922 r. na próbie kolęd pojawił się Ludwik Sempoliński, który miał powiedzieć do przyszłej gwiazdy estrady: „Powinien się pan wziąć poważnie do nauki śpiewu. Będą z pana ludzie" (op. cit.).

Późniejszy perfekcjonizm wykonania w przypadku Fogga nie wziął się więc znikąd, przeciwnie, poprzedzony był intensywną nauką u kilku wybitnych nauczycieli śpiewu i emisji głosu (byli to m.in. profesorowie z warszawskiego Wydziału Wokalistyki Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina). By dorobić na drogie lekcje, zatrudnił się jako klakier w warszawskiej operze. Rodzina nie mogła go wspomóc finansowo, dlatego np. dług wynoszący 500 zł Stefanowi Belinie-Skupniewskiemu spłacił dopiero, gdy zaczął występować na scenie.

Miał 25 lat, kiedy rodowe nazwisko Fogiel postanowił zastąpić artystycznym pseudonimem Fogg (który oficjalnie w październiku 1946 r. stał się nowym nazwiskiem artysty i przyszłych pokoleń rodu). Jakie były jego korzenie? Przodkowie 300 lat wcześniej przybyli do Warszawy ze Szwecji. Michał Fogg, prawnuk Mieczysława, w rozmowie z Jackiem Cieślakiem („Śpiewająca mrówa" w: „Plus Minus", 27 września 2008 r.) mówił: „Nazwisko brzmiało w oryginale »Vogel«. W związku z dziejową zawieruchą – zmieniało pisownię i brzmienie. Dokopałem się do aktu ślubu pradziadków mojego pradziadka, gdzie zapisano je w trzech wersjach – Vogiel, Vogel, Wogel. Rodzina ma typowe mieszczańskie korzenie. Kwitł kult techniki i inżynierii". Mieczysław Fogg postanowił zostać artystą.

Kariera z Chórem Dana

Jego pierwszy solowy występ, w trakcie którego wykonał kilka arii operowych, odbył się 10 grudnia 1928 r. w sali koncertowej przy ul. Kredytowej. W tym samym roku rozpoczął współpracę z Chórem Dana założonym przez Władysława Daniłowskiego, a wzorowanym na amerykańskich grupach rewelersów (zwykle kwartetach męskich) występujących z recitalami rewiowo-kabaretowymi. Chór Dana zaczynał od śpiewania hiszpańskich tang na scenie Qui Pro Quo (debiutowali 23 marca 1929 r. jeszcze jako kwintet Coro Argentino V. Dano), potem do repertuaru włączyli jazzowe aranżacje góralskich i łowickich piosenek, a także pisane specjalnie dla nich utwory. Zaczęli być rozpoznawalni, nagrywali pierwsze płyty (Fogg już jako solista w marcu 1930 r. w Syrenie Record, z którą co roku odnawiał kontrakt, aż do wybuchu wojny). Zespół wykonywał także piosenki do filmów, m.in. „Dziesięciu z Pawiaka" (1931), „Ułani, ułani, chłopcy malowani" (1932) czy „Dodek na froncie" (1936).

W 1931 r. Mieczysław Fogg „zdał egzamin eksternistyczny Związku Artystów Scen Polskich z prawem występów solowych" (za: Janusz R. Kowalczyk, Culture.pl, sierpień 2013). W następnym roku Chór Dana rozpoczął występy zagraniczne, m.in. w Niemczech, Estonii, na Łotwie, w ZSRR, Finlandii, Norwegii, Szwecji, Austrii, we Włoszech i w USA, gdzie wystąpił w 31 stanach.

W tym też czasie Fogg nagrywał 100–150 piosenek rocznie (za sprawą owej niezwykłej pracowitości nazywano go „śpiewającą mrówką"). Towarzyszył w koncertach i nagraniach sławnym polskim artystom kabaretowym, m.in.: Hance Ordonównie, Zuli Pogorzelskiej i Adolfowi Dymszy.

Po odejściu z Chóru Dana (w 1938 r.) Mieczysław Fogg zadebiutował jako solista, zwyciężając w ogólnopolskim plebiscycie słuchaczy Polskiego Radia. Występował z własnymi recitalami oraz w programach kabaretowych z Mirą Zimińską i pianistą Tadeuszem Sygietyńskim (do 48 polskich miast Fogg woził całą ich trójkę własnym citroënem!). Był pierwszym polskim artystą estradowym, którego występ nadała Telewizja Polska: wystąpił 5 października 1938 r. i 26 sierpnia 1939 r. w pokazie próbnej transmisji telewizyjnej nadawanej z wieżowca Prudential w Warszawie.

Wybuch wojny 
i okupacja

Tuż przed napaścią Niemiec na Polskę Fogg wystąpił w rewii „Orzeł czy reszka" w warszawskim kabarecie Ali Baba. Wcielił się wówczas w rolę premiera Wielkiej Brytanii Neville'a Chamberlaina.

1 września 1939 r. na Warszawę spadły pierwsze bomby. Tego samego dnia do Fogga zadzwoniła Hanka Ordonówna: „Mieciu – mówiła do mnie podnieconym głosem – idziemy śpiewać na dworce, dla rannych żołnierzy! [...] Gdy tylko na dworzec zajechał pierwszy pociąg z rannymi, zaczęliśmy chodzić od wagonu do wagonu, śpiewając piosenki. Żołnierze, często w bandażach, byli utrudzeni, ale nie tracili ducha. – Nie damy się! – wołali" (Mieczysław Fogg, „Od palanta do belcanta").

Artyści z Ali Baby jeszcze przez trzy dni próbowali dawać przedstawienia, ale w nocy z 3 na 4 września jedna z bomb zburzyła teatr. Dwa dni później w podziemiach Teatru Narodowego odbyło się tajne spotkanie kilkudziesięciu artystów, którzy zdecydowali się na opuszczenie stolicy. Grupę poprowadził Dobiesław Damięcki, a wśród uciekinierów znalazł się także Mieczysław Fogg (dotarł do Zbaraża, a następnie do Lwowa). Kiedy 17 września ZSRR uderzyło na wschodnie tereny II RP, Fogg do 29 października występował w lwowskim radiu i programach rewiowych w kinoteatrze Stylowy. Później jednak postanowił wrócić do Warszawy.

W listopadzie spotkał w okupowanej przez Niemców stolicy Adama Dobosza, tenora Opery Warszawskiej i członka tajnego ZASP, którego przekonał, że artyści powinni śpiewać i grać dla warszawiaków, by podnieść ich na duchu. Fogg rozpoczął występy w Café Bodo, wykonując przedwojenne szlagiery, ale też nowe, m.in. „Ukochana, ja wrócę", z muzyką Tadeusza Müllera i słowami Eugeniusza Żytomirskiego. Z powodu tekstu tej piosenki mógł zginąć. Pewnego dnia obecny w kawiarni gestapowiec wymierzył w jego stronę odbezpieczony pistolet. Fogg – z powodu swej krótkowzroczności – w ogóle nie zareagował, ale Niemiec dopadł go na zapleczu. Szczęśliwie skończyło się na wezwaniu do siedziby Gestapo. „W czasie pierwszej »wizyty« na Szucha gestapowiec z Café Bodo huknął na mnie od progu: »Podburzasz Polaków! Polski już nigdy nie będzie i nigdy nie wrócą żadni Polacy! Nie rozumiesz tego?! Przecież jesteś inteligentem«. Skwapliwie chwyciłem się tego słowa i odparłem z głupia frant, opanowując zdenerwowanie: »Jestem artystą, śpiewam dla sztuki«. Szwab spojrzał na mnie niezdecydowanie, nie mając pewności, czy robię z niego durnia, czy też jestem absolutnym kretynem, nie rozumiejącym jego pretensji. Na szczęście dla mnie musiał wybrać ten drugi wariant oceny" (Mieczysław Fogg, op. cit.). Po tym zdarzeniu i paru kolejnych wezwaniach na Szucha, Fogg zaniechał otwartych występów, utrzymywał się z kelnerowania. Nie pozostał jednak bezczynny: wstąpił w szeregi Armii Krajowej.

Na ratunek Żydom

Zanim 1 sierpnia 1944 r. wybuchło powstanie, Fogg współorganizował tajne komplety gimnazjum im. Stefana Batorego, które odbywały się m.in. w jego mieszkaniu przy ul. Koszykowej. Ale, jak czytamy w książce „Artyści w okupowanej Polsce" Remigiusza Piotrowskiego (PWN 2015), „jeszcze większe ryzyko podejmuje piosenkarz w 1943 r., kiedy w jego mieszkaniu pojawia się pani Wesby, tancerka przedwojennego teatrzyku Qui Pro Quo, z ośmioletnią córką. Nazajutrz odwiedza go również jej mąż, dyrygent rzeczonego teatrzyku, prywatnie przyjaciel Fogga (Ignacy Singer, znany jako Iwo Wesby – przyp. AN). Cała trójka po ucieczce z getta rozpaczliwie poszukuje schronienia. Piosenkarz ukrywa ich przez pewien czas na Koszykowej, a potem znajduje im mieszkanie przy ul. Bednarskiej, pomaga też dyrygentowi w wyrobieniu fałszywych dokumentów, dzięki którym ten zgłosi się na roboty do Wiednia, gdzie zdobędzie posadę... motorniczego tramwaju".

Fogg przez kilka dni ukrywał także w swoim mieszkaniu przyjaciela, Stanisława Templa, inżyniera z Wilna, który pracował dla wytwórni płytowej. Mimo ostrzeżeń Fogga, Tempel udał się do getta, aby połączyć się ze swoją rodziną. Także nauczyciel śpiewu Stanisław Kopf znalazł schronienie w mieszkaniu Fogga aż do momentu uzyskania fałszywych dokumentów, dzięki którym mógł wyjechać z Warszawy. Inny żydowski przyjaciel Fogga, Ignacy Zalcsztajn, ukrył się u dozorcy w kamienicy, w której mieszkał Fogg, a on dostarczał mu żywność i pieniądze. Za ratowanie Żydów w czasie niemieckiej okupacji Yad Vashem w październiku 1989 r. przyznał Mieczysławowi Foggowi medal i tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

„Ptaszek" w powstaniu

Gdy wybuchło powstanie warszawskie, Fogg najpierw pomagał budować barykady. Miał stopień starszego strzelca, był członkiem AK o pseudonimie „Ptaszek", zgłosił się więc do Stefana Golędzinowskiego, ps. Golski, do I Batalionu Szturmowego „Odwet" stacjonującego wówczas przy ul. Koszykowej. Początkowo „Golski" wyznaczył go na wartownika przy ul. Lwowskiej, ale taka rola pieśniarzowi szybko się znudziła. Przyszedł więc do dowódcy z akompaniatorem Wiesławem Brodzińskim i uzyskał zgodę na koncerty „ku pokrzepieniu serc" dla powstańców i ludności cywilnej.

W sumie w czasie powstańczych walk dał 104 występy na barykadach, w schronach i szpitalach. „Do jednego z najsłynniejszych dochodzi w pierwszych dniach powstania na ulicy Noakowskiego, gdzie przy akompaniamencie głośnych detonacji Fogg czaruje publiczność wraz z Mirą Zimińską, Tadeuszem Sygietyńskim i skrzypaczką Ireną Dubińską. Z kolei w Alejach Jerozolimskich zaśpiewa dla słynnych powstańczych oddziałów – »Zośka«, »Parasol« i »Miotła«, a w kinie Palladium wykona »Pałacyk Michla« i »Sanitariuszkę Małgorzatkę«. (...) Szczególne wrażenie wywrze na słuchaczach napisany specjalnie dla Fogga przez Jana Markowskiego i Mirosława Jezierskiego »Marsz Mokotowa«, którego tekst na Koszykową, do mieszkania piosenkarza, łącznicy zaniosą kanałami. Fogg przyzna po wojnie, że wykonywanie tego utworu należało do jego najmocniejszych przeżyć w powstaniu" (Remigiusz Piotrowski, op. cit.). Tekstu nauczył się zaledwie w parę dni, a jak wspominał po latach „jego aktualność chwytała za serce. Zresztą trzeba się było szybko uczyć, by zdążyć jeszcze zaśpiewać. Wszak śmierć zbierała dokoła obfite żniwo".

Parokrotnie w czasie powstania był ranny – na szczęście niegroźnie, parę razy otarł się o śmierć: tak się stało np., gdy śpiewał w prowizorycznym szpitalu przy ul. Poznańskiej (wybuch bomby w mieszkaniu obok), później w kawiarni przy Kruczej odłamek granatu ranił go w stopę, natomiast podczas jego występu w mieszkaniu na rogu Marszałkowskiej i Wilczej w budynek trafiła bomba. „Nieprzytomnego Fogga spod gruzów wydobędą warszawiacy, a potem przyniosą go do szpitala, gdzie lekarze udzielą mu pomocy" (cyt. j.w.). Za udział w powstaniu artysta został odznaczony przez londyński rząd polski Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami.

Po kapitulacji powstańców Foggowi udało się opuścić miasto wraz z ludnością cywilną (jego opaska znajduje się w zasobach Muzeum Powstania Warszawskiego). Przez kilka miesięcy mieszkał we wsi Złotokłos, ale już 18 stycznia 1945 r., czyli dzień po „wyzwoleniu" przez Armię Czerwoną Warszawy, powrócił do zrujnowanej stolicy. To właśnie Fogg w ruinach kamienicy przy Marszałkowskiej 119 otworzył pierwszą w lewobrzeżnej części miasta kawiarnię: Café Fogg, w której odbywały się jego recitale. Tam wykonywał chwytające za serce utwory, a wśród nich napisaną przez Alberta Harrisa w ostatnich dniach powstania „Piosenkę o mojej Warszawie", której ostatnia strofa wyciskała łzy najtwardszym:

„Ja wiem, żeś ty dzisiaj nie taka, że krwawe przeżyłaś już dni, że rozpacz i ból cię przygniata, że muszę nad tobą zapłakać. Lecz taką, jak żyjesz w pamięci, przywrócę ofiarą swej krwi. I wierz mi, Warszawo, prócz piosnki i łzy jam gotów ci życie poświęcić".

W powojennej Warszawie

Mieczysław Fogg, mimo że w kolejnych latach wielokrotnie występował za granicą, pozostał wierny ukochanemu miastu. Jak pisze cytowany już wyżej Janusz R. Kowalczyk, „Polskie Radio transmitowało z Café Fogg pierwszy po wojnie »Podwieczorek przy mikrofonie«. Radio szwedzkie z kolei nadało dźwiękowy reportaż »Kawiarnia wśród ruin«". Niestety, z powodu panujących tam warunków zagrażających zdrowiu, Fogg musiał w 1946 r. zamknąć lokal. Dwa lata później w swoim mieszkaniu przy ul. Koszykowej 69 otworzył wytwórnię płyt Fogg Record. Ukazało się ponad 100 tytułów. Jak przyznał, „nakłady płyt nagrywanych w mojej wytwórni były niskie. Ot, niemowlę, które nie urosło. W 1951 r. zwinąłem interes".

W latach 1957–1958 odbył tournée po Stanach, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Francji. W kolejnych latach odwiedził z recitalami Australię, Nową Zelandię i Tasmanię. W 1961 r. występował w Brazylii, w następnych latach zaś w Finlandii, ZSRR i Danii. USA odwiedził ponownie w 1970 i 1972 r. „Układał swój repertuar stosownie do wieku, stopniowo dochodząc do piosenek o uczuciach starszego pana wspominającego miłość sprzed lat" (cyt. j.w.). A jak w tym czasie układało się jego życie osobiste?

Życie na dwa domy

Ożenił się młodo, bo w wieku 24 lat. Wiosną 1925 r. poślubił Irenę Jakubowską. Niespełna dwa lata później na świat przyszedł ich jedyny syn Andrzej, który został inżynierem, specjalistą od elektroakustyki, autorem m.in. książki „Adaptery" (po wojnie przez parę lat pomagał ojcu prowadzić wytwórnię płytową Fogg Record). Małżeństwo Mieczysława i Ireny przetrwało do jej śmierci latem 1983 r.

Stefania Grodzieńska tak wspominała przywiązanie Ireny do męża, ale też jej charakterystyczne „wycofanie się" na drugi plan: „Była z nim prawie zawsze, ale... jakby jej nie było. Kiedy się odzywała, to jakby pół zdania później. Kiedy się śmiała, to półgębkiem. Ona się po prostu tylko uśmiechała. Tak sennie... mgliście... daleko". Choroba Ireny położyła się cieniem na ich małżeństwie.

Jeszcze w latach 60. Mieczysław Fogg związał się z Zofią Szynagiel, mieszkającą w Szczecinie rozwódką, matką dwójki dzieci, swoją wieloletnią impresario. Przez kolejne lata prowadził życie na dwa domy: dwa tygodnie spędzał w Warszawie z żoną, dwa z Zofią i jej dziećmi w Szczecinie. Kochankowie pobrali się dwa lata po śmierci Ireny. Pięć lat później odszedł Mieczysław Fogg, a jego druga żona, Zofia, zmarła w 2007 r. w Szwecji.

Kariera estradowa Mieczysława Fogga trwała kilkadziesiąt lat. Nie może więc dziwić, że artysta jeszcze za życia stał się symbolem kultury polskiej XX w. Jedna z anegdot, jaka krążyła o artyście w PRL, głosiła, że kiedy polscy archeolodzy odkopali starożytną mumię w Egipcie, ta zapytała ich: „Czy Mieczysław Fogg jeszcze śpiewa?". Nie ma go z nami od 1990 r., ale w 2006 r. warszawski zespół Cinq G wydał płytę „Fogga Ragga" zawierającą covery piosenek artysty utrzymane w stylistyce muzyki ragga. W 2008 r. z inicjatywy prawnuka Fogga Michała, wydano płytę z remiksami i nowymi aranżacjami jego piosenek pod tytułem „Café Fogg" (rok później ukazała się kontynuacja zatytułowana „Café Fogg 2").

Jak widać, Mieczysław Fogg jest nie tylko słuchany przez kolejne pokolenia (choćby nagrania na YouTubie), ale też inspiruje młodych muzyków. Na pytanie mumii należałoby więc odpowiedzieć: „Tak, śpiewa". /©℗

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane