Coraz trudniej o polot
Wykłady, warsztaty, muzyka na żywo i z płyt, barwni uczestnicy. To atuty tegorocznej Ligi Bitew Komiksowych. Nie wystarczyły by zmienić jej piątkowy finał w CDQ w imprezę z rozmachem i na wysokim poziomie.
Kosmita kontra Robot - to nie był temat pojedynku. W piątek wieczorem na Burakowskiej takie właśnie postaci stanęły naprzeciwko siebie przy sztalugach. Jeden miał głowę ukrytą w wielkim srebrnym pudle z antenką, drugi twarz zasłonił zieloną maską meksykańskiego wrestlera.
Nierówna walka ze… wszystkim
Obaj zasiali sporo fermentu już we wcześniejszych pojedynkach eliminacyjnych. Czy tym razem zebrali burzę braw? Raczej nie, gdyż ich proste, obsceniczne pomysły, czasami tylko okazywały się trafne i zabawne. Na przykład wówczas, gdy Kosmita narysował trzykadrową historyjkę, w której jego rywal prosi Boga, by w przyszłym życiu mógł być równie fajny, co zamaskowany rysownik. To była interpretacja zagadnienia „Poprzednie wcielenie przeciwnika”. W roli konkurenta występował wówczas Mariusz „Wonder” Ciechoński, zeszłoroczny wicemistrz. Stracił rezon rysując jedną postać i nie podsumowując rysunku żadnym komentarzem.
W bitwach walczy się nie tylko ze stojącym obok rysownikiem. Również z czasem (bardzo krótkim), brakiem inwencji po usłyszeniu tematu (tym razem nie dawały pola do popisu krążąc wokół samego wydarzenia). Wytrzymać trzeba sarkastyczne komentarze prowadzącego – w tej roli od zawsze Przemysław „Gonzo” Pawełek – i wrzaski audytorium. Kiedy więc sześcioro twórców starających się o puchar stawało ze sobą w szranki w kolejnych konfiguracjach, wykazywanie się polotem, erudycją i stylem przychodziło im coraz trudniej.
Seksizm i studia
Wspomniany Wonder w potrójnej walce wyeliminował w końcu dwóch zamaskowanych oponentów i wywalczył sobie miejsce w wielkim finale, niemniej w tym wypadku obyło się bez rewelacji. Do jednej z najlepszych walk wieczoru należało za to starcie Tomka „Asu” Pastuszki- popularnego rysownika, współodpowiedzialnego m.in. za czasopismo komiksowe „Karton” z młodą twórczynią Margo Dunin. Co ciekawe to kobieta potraktowała temat „Dlaczego Gonzo prowadzi bitwy komiksowe” w sposób seksistowski. Asu ograł go zaś w czterech kadrach pokazując kolejnych celebrytów odmawiających konferansjerki- Strasburgera, Bieleninka i Ibisza, by w ostatnim obrazku zaprezentować „Gonzo” skaczącego z radości na samą myśl o tym zajęciu. Rywalizując z Margo przez moment błysnął Romek Gajewski, zwycięzca drugiej edycji konkursu na komiks ekonomiczny, kpiąc z konferansjera i stereotypowego wizerunku fana opowieści z dymkiem. Tematu „Juwenalia” jednak nie udźwignął.
W najważniejszym pojedynku Asu stanął naprzeciwko Wondera i choć obu panów cechuje raczej skromność i niechęć do brylowania przed publiką, szybko stało się jasne, że finał będzie emocjonujący… I nie wystarczyła jedna dogrywka, albowiem przybyli domagali się kolejnych. Dopiero, kiedy finaliści znaleźli odpowiedź na pytanie „Po co studiować?” szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść Mariusza Ciechońskiego. Jego obrazek przedstawiający popularnego warszawskiego performera grającego na krześle przy wejściu do stacji metra Centrum, z komentarzem „Robert-6 lat muzykologii”, zdeklasował autobiograficzny kadr stworzony przez Tomka Pastuszkę pokazujący rozmowę o pracę absolwenta znanych uczelni - SWPS czy PJWST, który słysząc „bezpłatny staż” wybiera udział w bitwach komiksowych… A kolejna ich edycja przeszła do historii.
Konieczność zmian
Jeśli jednak impreza ma w przyszłości wyjść poza komiksowy underground, tudzież krąg towarzystwa wzajemnej adoracji i grubiańskich dowcipasów, kilka rzeczy trzeba poprawić. Wykład o pięciu dekadach ewolucji superbohaterów Pawełek przygotował jak należy, ale czy to od niego powinien zaczynać się finał? Co z tego, że Mama Selita nie zawodzi zwykle fanów, skoro zagrała po północy, gdy już zupełnie opadły emocje związane z rysowaniem?
Przede wszystkim zabrakło jednak organizacyjnej dyscypliny, jasnych reguł pojedynków, szerszego zakresu i bardziej kreatywnych tematów i… jurorów. W innych konkursach tego typu jak choćby walki raperów-freestyle`owców, czy malarzy streetartowych, publiczność ma głos, są też jednak sędziowie, których ocena równoważy często stronnicze sympatie tłumu.
Przydałby się także jasny sygnał wysłany w stronę uczestników, że choć wolność artystyczna jest ważna, to nieustanne szczeniackie epatowanie motywami homoseksualnymi i zachwyt nad genitaliami z czasem przestaje kogokolwiek bawić.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.