Do sprzątania po zwierzętach potrzebne są śmietniki
Najłatwiej jest wymagać i teoretyzować. Ciekawa jestem czy wymądrzający się urzędnicy mają psy i jak im praktycznie idzie z tym sprzątaniem - pisze w liście do redakcji pani Jolanta.
Mam psa. Chodzę z nim na spacery. Zawsze po nim sprzątam. I codziennie jestem wściekła, bo muszę często przez cały 20–30 minutowy spacer nosić torebkę z psią kupą.
Spaceruję na Mokotowie po ulicach zaczynając od J. Dąbrowskiego, Łowickiej, Wiktorskiej, Wołoskiej i kończąc na J. Dąbrowskiego. Jedyne kosze na śmieci, które spotykam są na rogach skrzyżowania J. Dąbrowskiego z Wołoską. Innych nie ma. Kiedyś były jeszcze w okolicach skrzyżowania Wiktorskiej z Wołoską, ale ciągle wręcz wylewały się z nich śmieci. Chyba nie było chętnego do ich opróżniania i pewnie dlatego zostały po prostu usunięte – prawda, że najlepsze rozwiązanie problemu?
Próbowałam problemem braku koszy na śmieci zainteresować najpierw administratora wspólnoty mieszkaniowej, później telefonicznie urzędników działu ochrony środowiska mokotowskiego urzędu dzielnicowego. Wszyscy twierdzą, że to nie ich sprawa, nie ich kompetencje. Pytam się więc czyje?
Ciekawa jestem co na to nasi mądrzy samorządowcy? Teoretycznie, bo praktycznie pewnie jak zwykle nigdy nic się nie zmieni jako, że fajnie jest tylko gadać, zakazywać i nakazywać.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.