Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Gwiazdy odsłaniają twarz

Joanna Bojańczyk 14-05-2009, ostatnia aktualizacja 07-07-2009 15:22

Słynne aktorki i modelki bez makijażu, bez stylizacji, bez cyfrowej obróbki? Pokazać swoje zmarszczki i niedoskonałości to w świecie mody sensacja. Tu nic się nie dzieje bez udziału Photoshopa.

źródło: Rzeczpospolita
Eva Herzigova pokazała swe piękne kościste łokcie
źródło: Elle
Eva Herzigova pokazała swe piękne kościste łokcie
Sophie Marceau podobno bez szminki
źródło: Elle
Sophie Marceau podobno bez szminki

Numer francuskiego magazynu „Elle” z kwietnia publikuje na okładce i w środku osiem światowych gwiazd: m.in. Monicę Bellucci, Ines de la Fressange, Evę Herzigovą, Charlotte Rampling, Sophie Marceau. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że gwiazdy na zdjęciach słynnego fotografa mody Petera Lindbergha są – uwaga! – bez makijażu, bez retuszu, bez Photoshopu. „Osiem kobiet odważyło się pokazać prawdziwą urodę” – zachęca okładka „Elle”.

W świecie magazynów kobiecych to sensacja. Gwiazda w stanie naturalnym pojawia się tylko, gdy paparazzi przyłapie ją na porannym spacerze po pieczywo. W innych okolicznościach medialnych pracę nad twarzą, ciałem i strojem gwiazdy wykonuje sztab zawodowców od mody i urody, a rezultat ich pracy do perfekcji doprowadza ekipa obróbki cyfrowej. Owszem, portale zagraniczne i polskie lubują się w reportażach typu „zobacz gwiazdy bez makijażu”. Ale w podtekście materiału jest: „zobacz, jakie są nieatrakcyjne”.

W obróbce celują magazyny amerykańskie, mistrzostwo osiągnął „Vogue”. Na jego okładce tak samo wyglądają kobiety w wieku 20 i 70 lat, matki są młodsze niż córki. Każdy uśmiechnięty, szczupły i szczęśliwy. Mężczyznom dodaje się włosów, kobietom ujmuje z bioder i nosów, podnosi pupy i usuwa zmarszczki.

Mniej eleganckie niż „Vogue” kolorowe pisma także robią ze zdjęciami, co chcą. Zmienia się położenie postaci i pozycje ciała, usuwa zbędne szczegóły, głowy znanych osób przyczepia się do ciał modelek. Wpadki retuszerów dokumentuje strona internetowa www.photoshopdisasters.com. Brak jednej nogi, trzy ręce, dwie lewe dłonie, pojedyncza noga, która do nikogo nie należy, lewitujący w powietrzu talerz, którego nikt nie trzyma itp... Można się pośmiać, zachęcam do odwiedzin.

Moda na 40-latki

W Europie na szczęście rzeczy nie zaszły jeszcze tak daleko. Mamy natomiast dwa inne zjawiska: modę na naturalność zdjęć i modę na kobiety po 40.

I one właśnie spotkały się we francuskim „Elle”. Sfotografować się au naturel to dla każdej gwiazdy prawdziwa przyjemność, nawet jeśli jest w wieku okołomenopauzalnym. Przynajmniej tak twierdzą celebryci. Wszystkie panie w „Elle” są po czterdziestce, Marceau ma 42 lata, Bellucci 44, Ines de la Fressange stuknęła 50, Charlotta Rampling ma ponad 60. – Kobieta po czterdziestce została nareszcie dostrzeżona, mówi Barbara Mietkowska, redaktor naczelna polskiej edycji „Elle”.

Dostrzeżona została zapewne głównie wtedy, gdy okazało się, że generuje dochody w postaci reklam, bo pokolenie 40 plus jest najważniejszą grupą docelową producentów kosmetyków.

Ale czy czytelniczkom się spodobają na zdjęciach kobiety, wcale nie tak piękne i doskonałe?

– Czytelniczki mówią, że chcą widzieć w magazynie kobietę prawdziwą – odpowiada Mietkowska. Ale rynek potwierdził, że jest inaczej. W marzeniach panie identyfikują się z piękniejszą i młodszą i taką właśnie chcą widzieć w magazynie. Pisma, które przedstawiały zwyczajne kobiety, zawsze okazywały się klapą.

W zeszłym roku media elektroniczne i papierowe obiegła kampania reklamowa Dove, pokazująca grupę kobiet w bieliźnie, o różnych, często obfitych, lecz zawsze, jak twierdził reklamodawca „naturalnych” kształtach. „Real beauty” fotografowane przez Annie Leibovitz spotkało się z powszechną aprobatą. „Nareszcie pokazujecie kobiety o prawdziwych kształtach, a nie wciąż te anorektyczki” – pisali internauci.

Usuwanie kurzu

Wkrótce potem (w maju 2008 r.) tygodnik „New Yorker” zamieścił wywiad z Pascalem Danginem, retuszerem cyfrowym, który twierdził, że nad zdjęciem każdej z tych pań osobno pracował w swoim studiu. – Wie pan, ile z tym było roboty? – mówił „New Yorkerowi”. Ale to było wyzwanie – zachować „przebieg” (milleage) każdego z tych ciał, sprawiając, żeby jednak wyglądały atrakcyjnie. I dodaje: – Ludzie którzy skarżą się, że wszystko na zdjęciach jest teraz wyczyszczone, są pierwsi, żeby mi powiedzieć: tylko usuń mi to z ręki.

Po tym tekście Dove wydało stanowczy protest, twierdząc, że jedyne, co usunięto ze zdjęć, to kurz i że wprowadzono tylko drobne korekty koloru. Ale Dangin w kolejnym oświadczeniu potwierdził to, co wcześniej powiedział „New Yorkerowi”.

Valérie Toranian, szefowa „Elle”, wyjaśniła agencji Associated Press, że nie wyrusza wcale na krucjatę ze sztucznością. Wystarczy zobaczyć strony reklam kosmetyków w „Elle”. – Ale upiększyć ciało kobiece może nie tylko Dior czy Helena Rubinstein. Trzeba tylko pokazać kobietom, że w stanie naturalnym także mogą być piękne.

Fotograf mody Marcin Tyszka, który pracuje dla magazynów, a także dla „Vanity Fair” robi kampanię biżuterii Chanel, nie wierzy, że zdjęcia w „Elle” poszły całkiem bez Photoshopu.

– Mogli zostawić parę zmarszczek dla uprawdopodobnienia, ale na pewno coś zrobili. Znam techniki, jakimi dzisiaj pracuje się nad zdjęciami w magazynach. Bez photoshopu nic nie pójdzie.

Przeczytaj więcej na rp.pl

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane