Wysokie napięcie poczeka
Blokady dróg, marsze w Warszawie i protesty przed siedzibą PiS zastopowały budowę potężnej linii energetycznej.
– To chyba pierwszy przypadek w historii Polski, gdy strona społeczna wstrzymała ponadlokalną inwestycję z półmiliardowym budżetem – mówi Monika Feuerbach ze Społecznej Grupy Koordynacyjnej Kozienice-Ołtarzew. W ten sposób komentuje decyzję sejmiku mazowieckiego o zmianie planu zagospodarowania województwa w części dotyczącej m.in. przebiegu linii wysokiego napięcia.
Spór rozpoczął się w 2015 r., gdy mieszkańcy kilkunastu gmin, m.in. Jaktorowa, Tarczyna i Żabiej Woli, dowiedzieli się, że nad dachami ich domów będzie przebiegać linia najwyższych napięć 2 x 400 kV. Twierdzili, że nie konsultowano z nimi umieszczenia sieci w planie zagospodarowania województwa, i zaczęli protestować, obawiając się wpływu linii na zdrowie.
Przed wyborami parlamentarnymi politycy PiS, m.in. Jacek Sasin i Mariusz Błaszczak, publicznie obiecali im, że po zwycięstwie swojej partii zmienią przebieg linii. I rzeczywiście w maju Polskie Sieci Elektroenergetyczne wytyczyły inną trasę. Wtedy zaczęły protestować gminy dotknięte nowym wariantem, m.in. Mszczonów i Wiskitki.
Choć decyzja z maja miała być ostateczna, w sierpniu PSE nagle wróciły do wariantu przez Jaktorów. Powód? W „Rzeczpospolitej" pisaliśmy, że wpływ na tę decyzję mieli politycy PiS. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski wprost powiedział o tym w wywiadzie dla gazety „Jabłonka" z Grójca.
Mieszkańcy znów zaczęli protestować, m.in. blokując krajowe drogi czy warszawską siedzibę PiS. Pierwszy sukces odnieśli na początku listopada, gdy PSE rozwiązały kontrakt z konsorcjum, które miało zbudować linię. Spółka informowała, że powodem były „niestabilne, niezależne od stron warunki zewnętrzne". Zdaniem portalu Energetyka24.com inwestycja od początku była źle skalkulowana, a wykonawca próbował zaoszczędzić na odszkodowaniach dla mieszkańców.
Decyzja sejmiku to kolejne symboliczne zwycięstwo protestujących gmin. Problem w tym, że mazowieccy radni już raz w lipcu 2015 r. podjęli uchwałę o zmianie planu zagospodarowania, do czego ostatecznie nie doszło.
Stefan Kotlewski, mazowiecki radny z PO, wyjaśnia, że wykonanie tamtej uchwały wstrzymywały m.in. zmiany w ustawie krajobrazowej. Tym razem plan ma być zmieniony, a zdaniem Kotlewskiego zajmie to co najmniej trzy lata. – Będziemy zbierać wnioski i uwagi mieszkańców. Jednak inwestor wciąż może budować linię, bo takie prawo daje mu tzw. specustawa przesyłowa – dodaje.
Czy po problemach z inwestycją PSE szybko wrócą do budowy linii? Na to pytanie nie uzyskaliśmy w spółce odpowiedzi.
Feuerbach mówi, że mieszkańcy będą pilnować operatora i samorządowców. – Nie pozwolimy, by ktoś po raz drugi popełnił taki błąd planistyczny. Jesteśmy zdeterminowani, by chronić nasze zdrowie – dodaje.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.