Polskie pojazdy tankowane z gniazdka: tanie i oszczędne, ale powolne
Koncerny motoryzacyjne gorączkowo pracują nad autami napędzanymi energią elektryczną. Tymczasem w Polsce od lat produkowane są pojazdy na prąd. Chętnych na nie nie brakuje.
Elektryczne melex oraz elcar to jedne z najoszczędniejszych samochodzików, co doceniają klienci. Dyrektor Melexa Dariusz Gujda nie obawia się spadku sprzedaży.
– Sądząc po zamówieniach, popyt powinien być taki sam jak w zeszłym roku, gdy sprzedaliśmy niemal tysiąc samochodów – mówi. Elcar zbudował 50 elektrycznych autek, z których 55 proc. wyeksportował.
Melex i elcar dopuszczone są do ruchu po drogach publicznych. Zaletą elektrycznych autek jest mały koszt przejechania jednego kilometra. Dariusz Gujda ocenia, że pokonanie 100 km to wydatek ok. 5 zł. W przypadku mniejszego elcara za 80 km trzeba zapłacić 2,30 zł. Silnik spalinowy zużyje przynajmniej 4 – 5 l paliwa na 100 km, co kosztuje do 20 zł. Elektryczne autka należą do pojazdów wolnobieżnych – melex osiąga 40 km/h, elcar rozpędza się do 15 km/h. – W przypadku jazdy w mieście prędkość nie ma aż tak dużego znaczenia – uważa dyrektor Gujda.
Podaje przykład pracownika, który melexem dojeżdża do pracy ok. 30 km w jedną stronę, co trwa dziesięć minut dłużej niż klasycznym samochodem.Elcar, należący do Zakładu Doświadczalnego Instytutu Elektrotechniki, ma silniki elektryczne własnej konstrukcji. Współtwórcą jest znany specjalista Jerzy Pustuła, który m.in. opracował pierwsze w Polsce silniki krokowe. – Jednostka o mocy 500 W może być 20-krotnie przeciążana, podczas gdy klasyczny silnik elektryczny wytrzyma 40-procentowe przeciążenie – mówi przedstawiciel firmy Krzysztof Rzepiński.
Elcar wjedzie na wzniesienie o 30-procentowej pochyłości. Firma chwali się, że samochód podjechał pod stromą Górę Zamkową w Kazimierzu Dolnym. Podczas zjazdu silnik ładował akumulatory, dzięki czemu miał energię na ponad dwie godziny jazdy. Także melex odzyskuje energię podczas hamowania.Minusem elektrycznych pojazdów jest konieczność częstego ładowania akumulatorów. Melex ma zasięg do 60 km, elcar do 80 km. Obaj producenci używają klasycznych akumulatorów kwasowo-ołowiowych, bo są najtańsze i łatwo dostępne. Wytrzymują ok. 300 ładowań. Nowoczesne, o większej pojemności, niklowo-metalowo-wodorkowe są znacznie droższe i trudno je kupić, bo produkcję zamówiły koncerny samochodowe.
Mitsubishi planuje wprowadzenie na rynek elektrycznego iMiev w przyszłym roku, Toyota również przygotowuje się do premiery hybrydowego Priusa trzeciej generacji, którego akumulatory będą ładowane nie tylko przez silnik spalinowy, ale i z sieci elektrycznej. Opel za dwa lata będzie miał gotowy model, który także da się podłączyć do gniazdka. Te samochody nie będą jednak tanie. Tymczasem melex – w zależności od karoserii i wyposażenia – kosztuje od 14 do 30 tys. zł.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.