Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Nadchodzi czas Muranowa

Beata Chomątowska 21-05-2009, ostatnia aktualizacja 11-06-2009 19:32

Dużo zieleni, klasycyzujące lub funkcjonalistyczne budynki z lat 50., zacienione podwórka. Intrygująca przeszłość. Idealne miejsce na kawiarnię, galerię, atelier.

Muranów  – gastronomiczno-kulturalna pustynia. Tak była dotąd. Jak będzie?
autor: Dariusz Majgier
źródło: Fotorzepa
Muranów – gastronomiczno-kulturalna pustynia. Tak była dotąd. Jak będzie?

Schowany między dwoma przelotowymi arteriami, zabezpieczony przed wścibskim wzrokiem obcych, a w dodatku obciążony tragiczną przeszłością – przez lata Muranów nie był traktowany jako miejsce, w którym można prowadzić działalność gospodarczą bardziej ambitną niż sklep spożywczo-przemysłowy.

Nie było też na nią większego zapotrzebowania, bo na osiedlu mieszkali głównie starsi ludzie. Wyjątek stanowiło kino Muranów – najbardziej dynamiczny adres w okolicy, przyciągający kinomanów z całej Warszawy. Ale okupowali tylko kawiarnię wewnątrz kina i skwer z fontanną przy placu Bankowym. Dalej zaczynała się gastronomiczno-kulturalna pustynia.Początek zmian?

W ostatnich kilkunastu miesiącach w okolicy coś drgnęło. Muranów doceniło przynajmniej kilka osób, które zdecydowały się realizować tutaj swoje pomysły na biznes. Jeśli ich śladem pójdą kolejne, osiedle ma szansę ożyć. W dodatku w dobrym stylu, nienastawionym wyłącznie na turystę z wypchanym portfelem.

– Przed podpisaniem umowy wynajmu lokalu na pracownię krążyłam trochę po muranowskich zaułkach – mówi projektantka Joanna Klimas, która miesiąc temu otworzyła nową pracownię i atelier, połączone z kawiarnią, na Nowolipkach, róg Zamenhofa. – W głowie wyświetlały mi się fotografie `a la Greenwich Village: klimat trochę artystyczny, alternatywny – opowiada projektantka. Jak się okazało, intuicja jej nie myliła.

Choć atelier oferuje przede wszystkim ubrania z metką Joanna Klimas, na antresoli jest też kawiarnia, w której można poprzeglądać albumy o sztuce lub popracować z laptopem.

– Nie chcę, żeby to miejsce było odbierane jako ekskluzywny lokal, do którego klienci boją się wejść – mówi Joanna Klimas.– Z powodu ścieżek rowerowych, zieleni, względnego spokoju to miejsce nadaje się na promocję miejskich trendów: rowerem do pracy, na zakupy, na uczelnię, a najlepiej jeszcze, gdyby tym rowerem była zgrabna holenderska damka z koszykiem na kierownicy – ocenia Karol Popławski, właściciel sklepu-wypożyczalni Wygodny Rower, który kilka miesięcy temu uruchomił swój drugi sklep na Stawkach.

Kolejni odważni

Karol Popławski nie kryje, że o wyborze lokalizacji zadecydował przede wszystkim niższy niż w ścisłym Śródmieściu czynsz i bliska odległość od pierwszego sklepu pod marką Wygodny Rower na Nowym Mieście. Podkreśla jednak, że Muranów ma szansę odgrywać istotną rolę na alternatywnej mapie Warszawy.

– Musiałoby się znaleźć kilku odważnych, którzy zechcieliby otworzyć tutaj kawiarnie, knajpy, nie licząc na początku na duży zwrot kapitału. Wtedy inni podchwyciliby pomysł i pewnie rozrosłoby się to jak pawilony na tyłach Nowego Światu, gdzie w tej chwili trudno znaleźć wolne miejsce na lokal – mówi Popławski. Parę miejsc na Muranowie ma pod tym względem olbrzymi potencjał.

Zagrożenie zmianą

Urok Muranowa, tym razem jego socrealistycznej, północnej części, podziałał też na Joannę Jagusiak, która od półtora roku prowadzi pracownię Sam Pomaluj Swoją Ceramikę przy ul. Andersa.

Właścicielka pracowni wiedziała, że na tym terenie istniało wcześniej getto, ale mówi, że wybierając lokalizację, zupełnie nie myślała takimi kategoriami. Nie spotkała się za to z życzliwym przyjęciem ze strony mieszkańców.

– Na dzień dobry niektórzy z nich, zaglądając do środka, stwierdzali, że mi się nie uda. Pytali, po co zaczynać, skoro prawie każdy lokal w okolicy po jakimś czasie zamyka się i powstaje nowy albo straszy pusta przestrzeń – mówi Joanna Jagusiak.

Na negatywne nastawienie mieszkańców do nowych inwestycji narzekają też inni przedsiębiorcy. Miejscowi przychodzą skarżyć się na hałas i inne, często wyimaginowane uciąż-liwości.

– Zmiana wielu kojarzy się im z zagrożeniem, nawet młodym osobom, a co dopiero mówić o takich, które przeżyły całe dotychczasowe życie w bloku z lat 50. i pamiętają, że na skrzyżowaniu Anielewicza z Andersa był zawsze sklep z bułkami, tutaj wędliniarski, a na czwartym piętrze mieszkał pan Staszek z Mielca, złota rączka, który po godzinach naprawiał sąsiadom hydraulikę – mówi Karol Popławski.

– To jest ich społeczność lokalna, z nią wiąże się cała ich tożsamość. Trzeba tę edukację rozłożyć na kilka etapów, dostosować do mentalności. Na przykład wykłady o historii Muranowa. A potencjalny inwestor powinien zaprosić przyszłych sąsiadów na kawę, porozmawiać.

Taką drogę wybrały dziewczyny z kolektywu UFA – niezależnej organizacji feministycznej, dla której w styczniu tego roku miasto przydzieliło lokal w piwnicy socrealistycznego bloku przy al. Solidarności. Na przywitanie zaprosiły mieszkańców, przedstawiły się, opowiedziały, czym będą się zajmować. Teraz organizują m.in. pokazy filmów o tematyce gender, na które regularnie przychodzi grupa starszych kobiet z okolicy.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane