Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mikołaj Łoziński, „Książka” *****

Maciej Robert 03-03-2011, ostatnia aktualizacja 03-03-2011 19:59

Długo trzeba było czekać na nową książkę Mikołaja Łozińskiego, autora uhonorowanej Nagrodą Kościelskich powieści „Reisefieber”.

Mikołaj Łoziński, „Książka”
źródło: materiały prasowe
Mikołaj Łoziński, „Książka”

Trzymając wreszcie w rękach „Książkę” – taki, ostentacyjnie prosty tytuł nosi nowa powieść Łozińskiego – można domniemywać, dlaczego. Młody autor porwał się bowiem na rzecz niezwykle trudną – ufabularyzował fragmenty skomplikowanej historii swojej rodziny.

„Książka” jest niepozorna pod względem wielkości, choć z pewnością pisało się ją niełatwo – buzuje wręcz bowiem od emocji, ukrytych zręcznie pod płaszczykiem powściągliwej i eleganckiej narracji. Jest to rzecz do bólu osobista, choć jednocześnie uciekająca od bezpośredniego biografizmu. Jednak dla wielu czytelników to właśnie klucz biograficzny może okazać się istotny – wszak osoby występujące w „Książce” mają swoje odpowiedniki w rzeczywistości.

Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że są to osoby znane – Marcel Łoziński (ojciec) i Paweł Łoziński (starszy brat) to wybitni reżyserzy-dokumentaliści.

Jednak istota „Książki” nie zasadza się na warstwie faktograficznej, opisane są w niej bowiem nie tyle nazwiska, co konkretne osoby, które dla autora są osobami najbliższymi. Historia trzech pokoleń rodziny wychodzi (jak należy przypuszczać) od faktów, lecz przez wpisanie poszczególnych opowieści w strukturę narracyjną, staje się fabularną fikcją. Autor przypatruje się konkretnym postaciom, jakby przeglądał rodzinny album ze zdjęciami i dopisywał do nich historie. Wpisuje tym samym rodzinne losy w historię o wiele większą – na kartach „Książki” odżywa rzeczywistość wojny, komunizmu, marca 1968 roku czy stanu wojennego.

O trudnych momentach współczesnej historii, krzyżującej się bezpardonowo z historią rodziny, mówi się tu jednak subtelnie, zaledwie sygnalizując pewne aspekty, co przynosi znakomite efekty literackie („Tata przez cały dzień rozwozi polędwicę po wszystkich braciach i siostrach dziadka. Po 1968 roku nie będzie mu to już zajmowało całego dnia”).

W „Książce” pierwsze skrzypce odgrywa mimo wszystko nie historia polityczna, a historia rodzinna, pełna wszak równie zaskakujących zwrotów akcji. Opisując dzieje swojej rodziny, Łoziński nie stosuje typowej w takich przypadkach konstrukcji, nie chce przedstawić wszystkiego, nie chce powiedzieć jak najwięcej. Wręcz przeciwnie – minimalizm tych opowieści posunięty jest do granic możliwości. Każda z postaci została zaprezentowana za pomocą kilku szczegółów i pozornie mało znaczących detali fabularnych, które kryją w sobie jednak ogromny ładunek emocjonalny. Każda scenka jest jak krótkotrwałe błyśnięcie flesza, które potrafi oślepić na długo. Jedno zdanie o apodyktycznym dziadku, wysoko postawionym komunistycznym aparatczyku, który wraz z oficerami z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego rozwiązuje dla swojej córki zadanie z matematyki, mówi o tej postaci więcej niż można by o niej powiedzieć w kilku rozdziałach.

Łoziński jest zresztą mistrzem literackiej psychologii i inteligentnej obserwacji – mało który pisarz potrafi w pozornie banalnej scenie rozmowy wychwycić tyle drobnych niuansów, przyjrzeć się nieznacznym gestom, wypunktować niedopowiedzenia, grać zawieszeniem głosu. Jest w tym czułość i empatia, które jednakże nie zacierają trzeźwości osądu. Łoziński nie roztrząsa wyborów swoich bohaterów, nie stara się ich usprawiedliwić czy pokazać w lepszym świetle. Autor „Książki” po prostu pragnie ich zrozumieć. I jest w tym głęboko ludzki.

„Książka” nie ma układu chronologicznego. Ta historia rodzinna nie jest bowiem sagą, w której kolejne pokolenia zaznaczają swoją obecność, by zaraz ustąpić miejsca tym, którzy nadejdą po nich. Bohaterowie „Książki” zostają „wywołani do odpowiedzi” przez pamięć, przez własne doświadczenia, wreszcie przez opowieści innych. Umarli istnieją tutaj na równych prawach z żywymi – wszyscy są równie ważnymi elementami tej samej historii.

Brak hierarchiczności podkreślony jest konstrukcją książki – Łoziński rozpoczyna opowieść o swojej rodzinie z możliwie dalekiego dystansu. Mieszkająca w Szwajcarii druga żona dziadka jest dla autora/narratora możliwie bezpiecznym punktem wyjścia do wniknięcia w historię rodzinną, pełną niedomówień i skrywanych tajemnic. Kolejne fragmenty opowieści odsłaniają coraz więcej, z każdym następnym rozdziałem rodzinna układanka zaczyna stawać się pełnym obrazem. Autor wie coraz więcej, kolejne osoby z rodziny powierzają mu kolejne sekrety. Czynią to najpierw ochoczo, chcąc stać się pełnoprawnymi bohaterami, z czasem jednak, na bieżąco śledząc powstawanie rodzinnej opowieści, orientują się, że opowiadana historia może świadczyć na ich niekorzyść. „Trzeba przy tobie uważać na każde słowo, każde zdanie, każdą rodzinną historię” – mówią autorowi matka, ojciec i brat (ich bezpośrednie wypowiedzi stanowią świetny kontrapunkt dla przedstawianych historii).

Ukończenie prac nad książką przyjmują z uczuciem ulgi, ale też dumy – oto „Książka” staje się częścią rodziny, przedmiotem, który znaczy w jej historii tyle, co przedmioty w niej opisane. „Książka” staje się artefaktem, skupiającym w sobie wszystkie przedmioty, wszystkie historie, wszystkie osoby. Staje się Księgą.

Mikołaj Łoziński

„Książka”

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011

Życie Warszawy

Najczęściej czytane