Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Jak ratować Feminę przed Biedronką

26-02-2013, ostatnia aktualizacja 26-02-2013 00:53

Tylko zmiana planu zagospodarowania okolicy śródmiejskiego kina może je uratować

Kino Femina jeszcze działa. Nie wiadomo jednak jak długo
autor: Adam Burakowski
źródło: Fotorzepa
Kino Femina jeszcze działa. Nie wiadomo jednak jak długo

To jedno z nielicznych stołecznych kin, które wytrzymały próbę czasu. Przebudowane w latach 90. na mały multipleks ma cały czas wierne grono fanów. Ale to wcale mu nie pomaga, a jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania.

Zamiast kultury – handel

Budynek, w którym jest kino ma zamiar wynająć od prywatnego właściciela spółka Jeronimo Martins (sklepy Biedronka). – Tylko zmiana planów zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu może uratować kino – uważają jego pracownicy i obrońcy. Ratusz odpowiada, że to długotrwała procedura.

A kino może zniknąć z mapy stolicy w każdej chwili. Spółka Jeronimo Martins już w zeszłym roku uzyskała warunki zabudowy dla lokalu oraz pozwolenie na zmianę jego charakteru na handlowo-usługowy.

Firma nie ma jeszcze co prawda pozwolenia na budowę, dzięki któremu mogłaby formalnie zacząć pracę. Jednak pracownicy kina są zaniepokojeni. – Kręcą się u nas architekci. Wymierzają pomieszczenia. Widać, że trwają przygotowania do rozpoczęcia prac – obserwuje Agnieszka Majchrzyk z Feminy.

Tymczasem przedstawiciele Jeronimo Martins zapewniają, że firma stara się dopasować format i charakter swoich sklepów do ich lokalizacji.

– Chcemy pogodzić działalność handlową z zachowaniem funkcji kina – twierdzi firma.

Dyrekcja, pracownicy i miłośnicy kina (kilka tysięcy osób) podpisali się w jego obronie, bo nie wierzą, by jedna salka uratowała charakter obiektu.

Boją się o dalszy los Feminy. Dlatego trzy tygodnie temu wystąpili z apelem o ratowanie placówki do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. – Prosimy o podjęcie działań, które powstrzymają proces przekształcania kina w sieciowy dyskont Biedronka – apelują. I podkreślają, że cała sprawa związana ze zmianą kina w tani sklep odbywa się przy bierności urzędników.

– Żaden z nich nie dopatrzył się w istniejącym 75 lat kinie znamion zabytku, miejsca kultury, ważnego dla mieszkańców miasta. Kino zostało potraktowane jako powierzchnia handlowa, którą można swobodnie przekształcać – podnoszą  pracownicy Feminy. Zauważają też,  że urzędnicy zasłaniają się brakiem przepisów chroniących obiekty kultury przez zakusami inwestorów.

To nie zabytek

Do tej pory prezydent miasta nie odpowiedziała na list zespołu Feminy.

Rzecznik miasta Bartosz Milczarczyk zapewnia jednak, że konserwator zabytków, który  nie objął budynku kina swoją ochroną, działał zgodnie  z prawem i przepisami.

Pracownicy kina szansę na ratunek placówki widzą w nowym planie zagospodarowania terenu. Plan miałby zostawić w tym miejscu  funkcję kulturalną obiektu.

Taki plan opracowywany jest właśnie dla części Woli od Żelaznej do Jana Pawła, ale nie obejmuje on prawej śródmiejskiej strony alei. – Ta strona jest taka sama jak strona wolska, więc mogłaby być wspólnie objęta ochroną – tłumaczą pracownicy Feminy.

Agnieszka Kłąb ze stołecznego ratusza mówi, że to wymaga czasu i uzgodnień, m.in. radnych. Zauważa jednak, że w tym przypadku czasu nie ma.

Bartosz  Milczarczyk dodaje, że byłoby szkoda, by kino, które  funkcjonuje od lat, zostało zlikwidowane. – Ostateczna decyzja należy nie do nas, ale do właściciela budynku – dodaje.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane