Premier gra na niską frekwencję
Jak można zachęcać, by nie iść na referendum, gdy obywatele i tak nie wierzą w swój głos? – dziwią się eksperci.
Donald Tusk rozpoczął agitację na rzecz zachowania fotela przez prezydent stolicy Hannę Gronkiewicz-Waltz, wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej. Po raz kolejny wezwał wyborców, aby nie brali udziału w referendum.
– Liczę, że warszawiacy odmówią udziału w referendum i w ten sposób wyrażą wotum zaufania dla Gronkiewicz-Waltz – mówił premier we wtorek na konferencji prasowej. – Niepójście na referendum jest też aktem decyzji – mówił.
Zrozumiałe, lecz antydemokratyczne
Wypowiedź premiera poruszyła organizatorów kampanii społecznej „Masz głos, masz wybór", której celem jest zachęcenie Polaków do udziału w wyborach. – Jesteśmy poruszeni słowami premiera, bo w naszym kraju problemem jest to, że obywatele nie biorą udziału w wyborach, bo nie wierzą w siłę swojego głosu, uważają, że nie ma on znaczenia. Dlatego słowa o tym, by nie brać udziału w referendum, to zły pomysł – uważa Joanna Załuska, wiceszefowa Fundacji Batorego i dyrektor programu „Masz głos, masz wybór".
– Zniechęcenie do udziałów, czy to w wyborach, czy w referendum, z perspektywy organizacji, która zabiega o wyższą frekwencję, jest niedopuszczalne – podkreśla Załuska.
Apel premiera do warszawiaków, aby nie szli na referendum, krytycznie oceniają także politolodzy. – Rozumiem strategię premiera, który chce obniżyć frekwencję, aby referendum nie było ważne, ale to jest działanie antydemokratyczne – mówi wprost Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista od systemów wyborczych.
Dr Rafał Chwedoruk z UW zauważa, że argumentacja premiera w sprawie rezygnacji z udziału w referendum jest dość osobliwa. – Trudno uznać, że niepójście do urn oznacza poparcie dla danej partii. Patrząc w ten sposób, można uznać, że w ostatnich wyborach PO zyskała ponad 50-proc. poparcie, bo tyle osób nie brało w nich udziału – żartuje politolog. Dodaje, że gdyby do pozostania w domu namawiał jakiś poseł czy radny PO, to jego słowa nie wzbudzałyby takich emocji jak słowa samego premiera.
Platforma Nieobywatelska?
Zdaniem dr. Jacka Kloczkowskiego z krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej konkurenci Donalda Tuska mogą zarzucać mu, że dla Platformy ta obywatelskość z nazwy jest różnie przez nią samą interpretowana i dopasowywana do aktualnych interesów partii. – Słowa premiera mogą zaszkodzić jemu samemu. Łatwo bowiem wykazać jego instrumentalne podejście. Kiedy partii się opłaca, to zachęca ludzi, by licznie brali udział w głosowaniu, a kiedy PO nie ma interesu, to apeluje, by wyborcy nie szli do urn – tłumaczy politolog. Uważa, że przecież PO mogła podjąć ryzyko walki o wyższą stawkę i zachęcać warszawiaków do głosowania tak, by była i frekwencja, i pełen sukces partii.
– Ale widać, że sam premier ma obawy, czy to by się udało, więc nie chce tego sprawdzać, nie tylko z obawy o losy prezydent Warszawy, ale i całej PO – uważa dr Kloczkowski.
Guział: Niech nie uczy demokracji
Zniechęcanie do udziału w referendum oburzyło też jego inicjatorów. – Donald Tusk wywiesza białą flagę w stolicy – oburza się Piotr Guział, burmistrz Ursynowa i lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej (WWS), która stoi za pomysłem referendum. – Widać, że postawił krzyżyk nad rządami Gronkiewicz-Waltz, skoro namawia ludzi, by nie poszli głosować. Wie, że większość będzie przeciw niej, więc chce, by referendum nie było wiążące.
WWS w weekend kończy zbieranie podpisów. Ma już odpowiednią ilość, więc odwołanie prezydent Warszawy jest coraz bardziej realne. A porażka w stolicy oznaczać może poważne kłopoty dla partii rządzącej.
– Premier jest posłem PO z Warszawy. Przez 1,5 kadencji nie zrobił nic dla miasta, więc dobrze by było, by nie pouczał warszawiaków, co to demokracja – mówi Guział. —eo
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.