Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

W pułapce wyrzutów sumienia

Anna Kilian 08-03-2010, ostatnia aktualizacja 09-03-2010 21:17

Z dziewięciu oscarowych nominacji, jakie mu przyznano, faworyt – „Avatar“ Jamesa Camerona – dostał trzy statuetki. Poza zdjęciami wyróżniono go za najlepszą scenografię oraz efekty specjalne. Za najlepszy film uznano „The Hurt Locker. W pułapce wojny“ (dostępny u nas na DVD) – dramat wojenny o jednostce saperów rozbrajających miny w Bagdadzie.

Penelope Cruz
źródło: AFP
Penelope Cruz
Anna Kendrick i Zac Efron
źródło: AFP
Anna Kendrick i Zac Efron
Matthew Broderick i Sarah Jessica Parker
źródło: AFP
Matthew Broderick i Sarah Jessica Parker

Uhonorowany sześcioma Oscarami obraz Kathryn Bigelow – nagrodzonej też (to pierwsza kobieta w historii przyznawania tych nagród) za najlepszą reżyserię – opowiada o uzależnieniu od adrenaliny, jaką wyzwala w żołnierzach wojna. Kontekst nie jest ważny – akcja mogłaby się rozgrywać wszędzie. Bohater wciąż wraca z domu rodzinnego na front nie dlatego, że obchodzi go cel wojennych działań, lecz dlatego, że to lubi. Nudzi się z żoną i synem – potrzebuje mocnych wrażeń. Bigelow potrafiła stworzyć suspense godny thrillera. Ale ja oczekiwałam od tego obrazu akcji czegoś więcej. Choćby tego, co ma mocny i głęboki izraelski „Liban“ Samuela Maoza, który mamy od piątku w kinach. Ten film na długo pozostanie w pamięci każdego, kto go obejrzy, w przeciwieństwie do „The Hurt Locker. W pułapce wojny“.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że został on nagrodzony z powodu wyrzutów sumienia Amerykanów, którzy wywołali iracką wojnę z ekonomicznych pobudek. Podobnie było w 1996 r., gdy zamiast arcydzieła Anga Lee „Tajemnica Brokeback Mountain“ Oscara za najlepszy film roku przyznano – za antyrasistowską tematykę – politycznie poprawnemu „Crash – Miastu gniewu“ Paula Haggisa.

Tymczasem przegrany „Avatar“ jest wielkim filmem, mówiącym więcej i prawdziwiej o ludzkiej naturze od „The Hurt Locker. W pułapce wojny“. Nie wspominając o przełomowej dla kina stronie wizualnej i ogromnych emocjach, jakie wywołuje – porównywalnych z tymi wzbudzanymi w widzach przez pierwsze w dziejach obrazy kinowe.

Innym przykrym zaskoczeniem jest brak nagrody – w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego – dla wybitnej „Białej wstążki“ Austriaka Michaela Hanekego. Wygrał argentyński „El secreto de sus ojos“ Juana Jose Campanelli. Cóż, akademicy nagrodzili „swojego“. Reżyser od dawna jest związany z Hollywood, gdzie wyreżyserował m.in. 16 odcinków „Prawa i porządku“ i cztery „Dr. House’a“. Tylko patrzeć nowej wersji wyróżnionego Oscarem filmu z gwiezdną obsadą z Fabryki Snów.

Wielka szkoda, że nie możemy się cieszyć z Oscara dla „Królika po berlińsku“ Bartka Konopki. Jego błyskotliwy, mądry i zabawny film-metafora mentalności zniewolonych obywateli państwa totalitarnego przegrał z podnoszącą na duchu (Amerykanie to kochają) historią zimbabweńskiej, nieuleczalnie chorej pieśniarki Prudence Mabheny z „Music by Prudence“ Rogera Rossa Williamsa. Na pocieszenie pozostaje Oscar dla aktora drugoplanowego Christopha Waltza w „Bękartach wojny“ Quentina Tarantino. W 1991 r. wcielił się on w Jana – uciekiniera z Auschwitz, za którego umarł m.in. Maksymilian Kolbe – w „Życiu za życie“ Zanussiego.

zyciewarszawy.pl

Najczęściej czytane