Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Gorzka prawda o wojnie w Iraku

Barbara Hollender 09-03-2010, ostatnia aktualizacja 09-03-2010 10:34

Z Kathryn Bigelow, reżyserką „The Hurt Locker. W pułapce wojny”, zdobywcy Oscara dla najlepszego filmu roku, rozmawia Barbara Hollender.

źródło: AFP

Rz: Dlaczego jest tak mało filmów reżyserowanych przez kobiety?

Kathryn Bigelow: Nie wiem. Dla mnie te podziały na płcie wydają się sztuczne. Nie mówimy o kobietach astronomach czy kobietach dyplomatach. Dlaczego więc mamy się zastanawiać nad płcią reżyserów? Myślę o sobie jak o filmowcu. I tyle.

A jednak podjęła pani męski temat. "Hurt Locker" to film o wojnie i ludziach, którzy rozbrajając bomby, codziennie stają oko w oko ze śmiercią. Ale również o potwornej chorobie: uzależnieniu od niebezpiecznego życia.

Kiedy Mark Boal wrócił z Iraku, chłonęłam każde jego słowo. Zdałam sobie sprawę, jak mało wiemy o tej wojnie. Pomyślałam, że muszę zrobić o niej film.

Boal mówi, że napisał scenariusz z własnych notatek. Pani zdecydowała się na paradokumentalną metodę filmowania.

Od początku wiedziałam, że siłą "Hurt Lockera" musi być realizm. Miałam znakomity, tchnący prawdą scenariusz i pilnowałam, by równie prawdziwe były wszystkie detale. Kręciliśmy na Bliskim Wschodzie, w Jordanii. Podczas zdjęć panował nieludzki upał, prawie 50 stopni, a aktorzy chodzili w kombinezonach ważących po 40 kilogramów. Wszyscy Irakijczycy, którzy wystąpili w "Hurt Lockerze", byli autentycznymi uchodźcami z tego kraju. Miałam szczęście, bo znaleźli się wśród nich nawet zawodowi aktorzy.

Ale niektórzy krytycy zarzucają pani, że "Hurt Locker. W pułapce wojny" jest proamerykański i nie pokazuje mieszkańców Iraku.

Nie mogło być inaczej. Ten film jest opowiadany z punktu widzenia amerykańskich saperów, chciałam, żeby widz popatrzył na wojnę ich oczami. Znalazł się w samym środku tamtego świata i szedł ulicą w saperskim kombinezonie. Poznał smak strachu i śmierci. Bo my tak naprawdę nie wiemy, jak wygląda amerykańska interwencja w Iraku.

Telewizja CNN nie przestaje nadawać materiałów stamtąd.

To są materiały propagandowe. Jakiś czas temu prze-czytałam ogromnie interesujący artykuł w "New York Timesie". Dziennikarz napisał, że od początku wojny w Iraku straciło życie ponad 4 tysiące amerykańskich żołnierzy, a w mediach ukazało się sześć fotografii, na których pokazano trumny wracające do kraju. To jest cenzura. Dziennikarze nie opuszczają pokoi w bagdadzkich hotelach, a fotografów nie dopuszcza się do miejsc, gdzie dochodzi do największych tragedii. Dlatego też zrobiliśmy "Hurt Lockera". Amerykanie muszą zrozumieć, jaka jest cena tej wojny. Bo inaczej nigdy nie będą dążyć do jej zakończenia.

Więcej na www.rzeczpospolita.pl

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane