Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Na bruk za szczerość

Janina Blikowska, Marek Kozubal 28-06-2010, ostatnia aktualizacja 29-06-2010 13:26

Zostałam zwolniona za to, że w czasie szkolenia mówiłam o swym miejscu pracy – twierdzi była urzędniczka OPS na Ursynowie .

autor: Ryszard Waniek
źródło: Fotorzepa

Pani Urszula dwa lata temu została zatrudniona jako pracownik socjalny w Ośrodku Pomocy Społecznej na Ursynowie. Przyszła do ośrodka na zastępstwo. – Straciłam pracę za to, że uczestniczyłam w szkoleniu organizowanym ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego – utrzymuje dzisiaj.

Szkolenie dotyczyło pracy z „trudnym i roszczeniowym klientem“. Zostało zorganizowane dla pracowników socjalnych przez Biuro Polityki Społecznej ratusza. W trakcie warsztatów uczestnicy odgrywali m.in. scenki ilustrujące relacje pomiędzy pracownikiem a pracodawcą.

– Opowiadałam o swojej pracy. Mówiłam o tym, co mnie boli, m.in. sztywnym planie urlopów. Ale także o tym, że pracownicy OPS rzadko odmawiają przydzielenia pomocy, nawet jeśli się ona nie należy. Urzędnicy boją się reakcji petentów. Jednak opowiadałam też o dobrych stronach pracy w ośrodku – zaznacza kobieta.

Kilka dni po szkoleniu urzędniczkę wezwał dyrektor OPS Ursynów. Została poproszona o napisanie wyjaśnień dotyczących szkolenia. Musiała napisać m.in., jak układa jej się współpraca z kierownikiem OPS, czy jest niezadowolona z pracy. Ponadto pytano ją, czy w trakcie szkoleń brała udział w odgrywaniu scenek z pracodawcą. Miała odpowiedzieć na pytanie, czy wypowiadała negatywne opinie o pracodawcy w obecności pracowników innych ośrodków.

Z relacji pani Urszuli wynika, że wyjaśnienia miała napisać natychmiast, w tym czasie była pilnowana przez innego pracownika ośrodka. – Przypominało to scenę z kiepskiego filmu gangsterskiego – dopowiada kobieta.

Po napisaniu notatki pani Urszula usłyszała od dyrektora, że ma sobie szukać nowej pracy. Po dwóch dniach otrzymała wypowiedzenie. Pracodawca nie podał przyczyny zwolnienia.

– Byłam zatrudniona na zastępstwo, ale osoba, na której miejscu pracowałam, nie wróciła jeszcze do pracy. Natychmiast został też ogłoszony konkurs na moje miejsce – mówi.

Marek Pawlęga, dyrektor ursynowskiego OPS, nie ma sobie nic do zarzucenia. – Zachowanie pracownika w toku szkolenia, w tym jego udział w inscenizacjach wynikających z programu szkolenia, nie był podstawą rozwiązania umowy – twierdzi. Dodał też, że pani Urszula nie naruszyła obowiązków pracowniczych. Nie chciał jednak podać powodów wypowiedzenia.

Jego zdaniem, pytania dotyczące szkolenia miały na celu tylko wyjaśnienie, „czy nie jest stosowany mobbing w miejscu pracy“. I – jego zdaniem – to się nie potwierdziło. – Nie można czynić pracodawcy zarzutu, że w obawie o mobbing w zakładzie umożliwia pracownikowi wyrażenie opinii na temat stosunków panujących w miejscu zatrudnienia – oświadczył. Nasza czytelniczka poprosiła o pomoc Biuro Polityki Społecznej, skargę na działanie szefa OPS na Ursynowie wysłała też do prezydent miasta. – W tej sprawie toczy się właśnie postępowanie wyjaśniające – informuje Irena Chmiel, zastępca dyrektora Biura Polityki Społecznej. Na razie nie wiadomo, kiedy będą znane jego wyniki.

Dodaj swoją opinię

Opinia dla „Życia Warszawy”

Maria Kacprzak-Rawa, Okręgowy Inspektorat Pracy

To zaskakujące, że pracodawca najpierw sam kieruje pracownika na szkolenie, na którym przedstawia on własne zdanie, a później jest to podstawą do jego zwolnienia. Przecież polska konstytucja gwarantuje wszystkim obywatelom wolność wypowiedzi. Zwolniona pracownica może skierować skargę do inspekcji pracy albo od razu zwrócić się o pomoc do sądu pracy. Zbada on, czy przy zwolnieniu kobiety nie doszło do naruszenia prawa. Jeśli sąd uzna, że pracodawca złamał przepisy, to może przyznać zwolnionej kobiecie odszkodowanie albo może nawet przywrócić ją do pracy. Jednak przy umowach terminowych, a taką miała kobieta, powrót do pracy jest raczej niemożliwy.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane