Muzeum blasku miasta
Na wiosnę w Warszawie może powstać pierwsze muzeum neonów. Ale czy pierwsze w Polsce? O zachowanie „świetlnego” dziedzictwa PRL-u zabiegają też Wrocław i Katowice.
Niewielka ślepa uliczka na Bródnie. Za nią już tylko torowiska. – Tu je na razie trzymamy – mówi Witek Urbanowicz, 20-letni chłopak, i prowadzi nas w głąb podwórka.
Na środku stoi budynek wyglądający na warsztat samochodowy. O tym, że nie naprawia się już tutaj aut, a zupełnie co innego, może sugerować jedynie stojący przy wejściu ośmiometrowy neon „Jubiler” i czerwone światło dochodzące ze środka.
– To „Berlin”, mój ulubiony – wskazuje na źródło światła Ilona Karwińska, fotograf od roku 2005 kolekcjonująca stare reklamy świetlne. „Berlin” był pierwszą, jaką z pomocą siostrzeńca Witka udało się jej ocalić od zniszczenia. Dziś mają ich siedem. To początek powstającego w Warszawie „neonowego” muzeum. Na razie dostępnego jedynie w wersji wirtualnej pod adresem www.polishneon.com.
Złom stalowy
– Są niesamowite – nie odrywając wzorku od rozłożonych w magazynie neonów, mówi Grzesiek Wierzchowski i sięga do torby po mikrofon. Wraz z Kasią Konopą zaraz zacznie kręcić tu zdjęcia do filmu.
– Zgłosimy go na konkurs na etiudę promującą miasto. Wybraliśmy neony, bo patrząc na nie, wiele można powiedzieć o historii Warszawy. Poza tym lubię te figuratywne formy, te piękne kolory.
Takimi charakteryzuje się nie tylko „Berlin“, który od połowy lat 70. zdobił sklepy MDM-u przy Marszałkowskiej. Równie ciekawą formę mają „Tkaniny dekoracyjne” z Nowowiejskiej, „Główna Księgarnia Techniczna” ze Świętokrzyskiej czy „Kino Praha” z Kłopotowskiego.
– Do tego ostatniego mam wielki sentyment. To w końcu ostatni element kina, po którym zostały już tylko wspomnienia – mówi Karwińska, autorka głośnego albumu i wystawy „Polski neon. Warszawa”.
Ostatnim nabytkiem kolekcjonerów jest „Woda Grodziska”. Mierząca cztery metry instalacja jest jedyną, która nie pochodzi z Warszawy. – Przywieźliśmy ją z fabryki napojów z Grodziska Wielkopolskiego – mówi Urbanowicz i pokazuje przepustkę ze zgodą na wywóz... „złomu stalowego”. – Większość tych prac dostaliśmy w darowiźnie, bo właścicielom były już niepotrzebne. Tu likwidowano sklep, tu remontowano zakład – mówi Karwińska i podkreśla, że kolekcja powstaje przede wszystkim z potrzeby dokumentacji historii. – Chcę po prostu opowiedzieć historię neonów i ludzi, którzy stali za ich powstaniem.
To nie skansen
Od kilku tygodni pomysł stworzenia muzeum, w którym mogłyby działać też kawiarnia i klub muzyczny, nabiera realnych kształtów.
– Prowadzimy rozmowy z władzami Woli w sprawie pewnego lokalu. Jak dobrze pójdzie, uda się nam ruszyć na wiosnę – mówi Urbanowicz. Więcej szczegółów duet nie chce jednak na razie zdradzać. – Nie ma co zapeszać – jest zgodny.
A to niejedyna muzealna inicjatywa. Powoli, ale dzięki miejskiemu stypendium, do przodu posuwają się prace nad muzeum neonów Magdaleny Piwowar i Grzegorza Piątka.
Projekt architekci stworzyli jeszcze w 2004 r. Zakładał on stworzenie w centrum miasta, przy ul. Brackiej i Szpitalnej, metalowej konstrukcji, na której prezentowane byłyby neony, dla których zabrakło miejsca w przestrzeni miasta. Teraz ma jednak nieco inny charakter.
– Na podstawie starych rysunków technicznych chcemy stworzyć neony, które nigdy nie powstały. W archiwach do wyboru jest kilkadziesiąt projektów – mówi Piątek i dodaje, że ta ewolucja koncepcji to efekt „neonowej mody”. – Wiele się zmieniło w świadomości ludzi, odkąd wpadliśmy na ten pomysł. To nie czas na tworzenie skansenu czy cmentarzyska, bo nostalgia nie jest dziś najważniejsza. Czas pójść krok dalej. Dotrzeć do energii bezinteresownych reklam tamtego okresu – mówi Piątek.
Forma muzeum, któremu bliżej jest do instalacji artystycznej, się nie zmieni.
– Szukamy teraz lokalizacji. Dobrze, by była to przestrzeń łatwo dostępna, ale nie całkiem publiczna, która ma właściciela – mówi Piątek i dodaje, że jeśli przygotowania te pójdą zgodnie z planem, to muzeum powstanie w ciągu roku.
Europejska promocja
Muzealny boom nie dotyczy tylko Warszawy. We Wrocławiu, gdzie dziś o godz. 20.10 nastąpi uroczyste odpalenie odrestaurowanego neonu „Dobry wieczór we Wrocławiu“ z dżentelmenem z kwiatkiem i kapeluszem w ręku, też ma powstać neonowe „przytulisko”.
Zapomniane neony miałyby wypełnić ściany budynków pasażu przy ul. Ruskiej i św. Antoniego, zagłębia kultury alternatywnej.
– Projekt na razie jest w zawieszeniu. Ale jeszcze jesienią wznowimy rozmowy z władzami miasta – mówi Michał Duda, jeden z pomysłodawców muzeum.
Z podobnym pomysłem noszą się również Katowice. Tam, w ramach starań miasta o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016, neonowa ściana ma powstać przy dworcu kolejowym na Tylnej Mariackiej.
– Pierwsze reklamy chcielibyśmy zawiesić tam już na wiosnę – mówi Dominik Tokarski ze stowarzyszenia Moje Miasto, które przed dwoma laty zainicjowało społeczny ruch miłośników świetlnych reklam.
– W tym czasie udało się nam m.in. odnowić kilka starych reklam i stworzyć nowe – w tym 21 w kształcie logo ESK – mówi Tokarski.
Katowice zwane były kiedyś „miastem tysiąca neonów”. Warszawa też zasłużyła na taki tytuł. Przekonuje o tym fala zainteresowania jej wzornictwem. Między innymi przez polsko- -kanadyjskiego reżysera Erica Bednarskiego. Od ponad roku pracuje on nad dokumentem na ich temat. Premiera planowana jest na zimę.
Wcześniej, bo jeszcze na jesieni, ukaże się album Izabeli Tarwackiej. Znajdzie się w nim 80 zdjęć neonów. Wszystkie wykonane są za dnia.
– Nie ma wyjścia. Niektóre prace dostrzec można tylko przy dobrym świetle – mówi Tarwacka. Fotografiom towarzyszyć będą m.in. rekonstrukcje przedwojennych reklam, których stworzenia podjął się Jarosław Zieliński, varsavianista. – Udało mu się nawet oddać kolory – podkreśla Tarwacka.
Album, który wydaje fundacja Hereditas, będzie dostępny na przełomie listopada i grudnia. Pierwsze opublikowane w nim zdjęcia można zaś będzie zobaczyć już jutro i w sobotę na imprezie „Praga PRL Party” w Koneserze. Nad książką pracuje też Ilona Karwińska. Jej album będzie poświęcony neonom z całej Polski. I zostanie wydany w Nowym Jorku.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.