Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ta rzeka jest niestety martwa społecznie

Piotr Szymaniak, Maciej Miłosz 03-03-2010, ostatnia aktualizacja 03-03-2010 22:55

Marek Kamiński podróżnik, filantrop, zdobywca dwóch biegunów.

Tysiąc kilometrów zimą po Wiśle. Co dokładnie zamierza pan zrobić?

Marek Kamiński: Ekspedycja jest oparta na rzece: będę pił wodę z Wisły, jadł ryby z rzeki – udowodnię, że woda w niej jest czysta. Noce będę spędzał w namiocie na brzegu.

Skąd pomysł?

Spływałem Wisłą latem i przekonałem się, jaka to niezwykła rzeka, jaką przygodą jest jej przemierzenie. Ludzie jeżdżą na Syberię, na Jukon, na Alaskę po to, by przebywać właśnie w takich miejscach. A my je mamy w Polsce. Choć muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak trudnych warunków: zagrożeń powodziowych, zatorów lodowych. Zima w tym roku naprawdę była sroga. Ale mimo to chcę spróbować. Chodzi mi także o przełamanie stereotypu, że od września do marca nad Wisłą nie ma co robić.

Jak pan się przygotowywał?

To trwało kilka miesięcy. Szukałem odpowiedniego sprzętu. Starałem się przewidzieć potencjalne niebezpieczeństwa.

Będzie pan przepływał przez Warszawę, ale nie zatrzyma się pan na noc w stolicy. Dlaczego?

Nie zatrzymam się w żadnym mieście. Chcę być bliżej natury. Nie zawsze trzeba nocować w hotelach i schroniskach, by się wyspać.

Jak jeszcze można wykorzystywać Wisłę?

Znakomite przykłady to Paryż, Praga czy Sankt Petersburg – w tych miastach rzeki tętnią życiem. A nasze miasta odwróciły się do rzek plecami. Tam mnóstwo osób pływa po wodzie najróżniejszymi jednostkami, siedzi na leżakach, chodzi do nadrzecznych knajpek. Warto też tworzyć plaże, kąpieliska i pomosty dla żeglarzy. Płynąc latem od źródeł do ujścia, naprawdę jest bardzo mało miejsc, gdzie można przycumować. Wisła to rzeka bogata w życie biologiczne, ale martwa społecznie. Z wyjątkiem wędkarzy i chyba jednej jednostki pływającej, którą spotkałem po drodze, nic się tu nie działo. Jest jak na Syberii. Mam nadzieję, że dzięki mojej wyprawie ludzie zaczną o tym myśleć, zwrócą uwagę, że można tu spędzać fajnie czas.

Ale chyba w ostatnich latach coraz więcej Polaków zaczęło z rzeki korzystać.

Oczywiście, jest lepiej o tyle, że o rzece zaczęto nieco więcej mówić.

Jakaś wskazówka dla warszawiaków, jak korzystać z uroków Wisły?

Nie chcę nikogo pouczać, pewnie mieszkańcy stolicy sami mają wiele pomysłów. Nie ma co wyważać otwartych drzwi, warto choćby spojrzeć, jak wyglądało życie nad Wisłą przed wojną. Były kąpieliska, pływały statki. Wróćmy do korzeni.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane