Znali Go tutaj od wielu lat
W kamienicy przy ul. Lisa-Kuli spędził dzieciństwo i młodość. Kształtowały go szkoła przy Filareckej, Liceum im. J. Lelewela i kościół św. Stanisława Kostki. A w domu przy Mickiewicza mieszkają jego mama i brat. Przeszliśmy żoliborskim szlakiem Lecha Kaczyńskiego.
Jeśli ktoś zadałby sobie trud i policzył flagi z kirem zawieszone w oknach oraz na balkonach, to prawdopodobnie nigdzie w Warszawie nie byłoby ich więcej niż na Żoliborzu. To tu prezydent się urodził, dorastał w patriotyczno-inteligenckiej atmosferze Żoliborza Wojskowego i chodził do szkoły. Najpierw do Szkoły Podstawowej nr 194 przy Filareckiej (dziś jest tam gimnazjum), później do Liceum im. J. Lelewela i XXXIX Liceum Ogólnokształcącego im. Lotnictwa Polskiego. Także tu do dziś mieszkają jego matka Jadwiga i brat Jarosław.
Sąsiad z ul. Lisa-Kuli
Od urodzenia bracia Kaczyńscy mieszkali w domu pod numerem 8, w mieszkaniu na pierwszym piętrze. Ojciec bliźniaków Rajmund pomagał w administrowaniu budynkiem samotnej właścicielce, doprowadził też do rozbudowy kamienicy, która zyskała dodatkowe piętro.
– Cała rodzina była bardzo pobożna. Często ich widywaliśmy, gdy chodzili do kościoła św. Stanisława Kostki – mówi pan Mieczysław, który od lat mieszka przy tej samej ulicy. – Dla nas był przede wszystkim sąsiadem.
Trójka naszych dzieciaków ganiała z bliźniakami po ulicy. No i wyrósł na bardzo miłego człowieka. A jako prezydent, to proszę napisać, że był najlepszy, jakiego mieliśmy, i już takiego Polska nie będzie – twierdzi. Wanda Jełowicka zapamiętała prezydenta jako malucha, któremu utleniono czuprynę do filmu „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. – I on jako mały chłopczyk bardzo się tej fryzury wstydził – mówi pani Wanda, która mieszka przy Lisa-Kuli od ponad 50 lat.
– To były bardzo porządnie wychowywane dzieci. Czasami bawiły się u nas w ogrodzie.
Wczoraj pod domem, w którym dziś mieszczą się głównie biura, smutnie płonęły dwa znicze, leżało kilka kwiatów.
Szkoła z kościołem w tle
Bracia Kaczyńscy chodzili do podstawówki przy ul. Filareckiej, naprzeciwko kościoła św. Stanisława Kostki. Teraz działa tam Gimnazjum nr 56 im. Aleksa Dawidowskiego ps. Alek. Wczoraj uczniowie poszli na mszę. – Wkrótce będzie apel. Nie wiem jeszcze, co powiem uczniom – mówiła po południu Cecylia Jezierska, dyrektorka gimnazjum.
Na korytarzach w szkole już wywieszono żałobne flagi. W gablocie można było obejrzeć gazetkę ku czci prezydenckiej pary, a na stronie internetowej napisano: „Panie Prezydencie, który „lata młode” spędziłeś w murach naszej placówki – wtedy Szkoły Podstawowej nr 194 – żegnamy Cię słowami wiersza Juliusza Słowackiego »Testament mój«”.
Lech Kaczyński na początku chodził do Liceum im. Joachima Lelewela przy ul. Kiwerskiej 3, później z powodów problemów z polonistką przeniósł się do szkoły im. Lotnictwa Polskiego. W „Lelewelu” braci Kaczyńskich poznał Józef Kempisty. – Moje dzieci chodziły do tej samego szkoły, choć kilka klas niżej.
A bracia dzięki swojej roli filmowej byli wtedy bardzo znani. Każdy wiedział, kim są. Trochę chuliganili w tej szkole, ale w sumie to naprawdę dobrzy chłopcy byli – wspomina pan Józef.
W szkole nie pracuje już nikt, kto zetknąłby się z prezydentem w czasie jego nauki, jednak w sobotniej katastrofie zginął też ojciec jednej z absolwentek, która skończyła liceum niedawno.
– Ciężko przełożyć na słowa to, co się stało. Przeżywamy tę tragedię bardzo głęboko, w ciszy i skupieniu, ale bez pompatycznych gestów – mówi Izabela Muszyńska, dyrektorka „Lelewela”. To jej przypadł w udziale przykry obowiązek poprowadzenia poniedziałkowego apelu. Co powiedziała licealistom? – Ta tragedia pokazuje dobitnie kruchość ludzkiego życia, dlatego mówiłam im, jak istotne jest, by dobrze wykorzystać ten czas. By okazać się przyzwoitym – mówi.
Najbardziej cieszą ją oddolne inicjatywy uczniów, którzy wraz z innymi licealistami skrzykują się i chodzą palić znicze, np. na Krakowskim Przedmieściu.
Paweł Kruk z IIIb działa w związku strzeleckim. W weekend przez 20 godzin pomagał w organizowaniu uroczystości przed Pałacem Prezydenckim.
– Największe wrażenie zrobiła na mnie kobieta, która przeciskała się przez ten niesamowity tłum, by osobiście złożyć kwiaty, bo w katastrofie zginęła jej bliska rodzina – wspomina uczeń. Dodaje, że chciałby, aby Polacy coś z tej tragedii wyciągnęli na dłużej. – By nie było tak jak po śmierci papieża, że po krótkim czasie wszystko wróciło do normy, a my wróciliśmy do kłótni – dodaje Paweł Kruk.
Rzadko tu zaglądał
Przy obecnym domu rodziny Kaczyńskich przy ul. Mickiewicza (od przełomu wieków mieszkają tu Jarosław i matka bliźniaków Jadwiga) wciąż przybywa kwiatów, wieńców i zniczy. Są też dziecięce rysunki, podziękowania i mała flaga z napisem „Katyń pamiętamy”.
– Znałam prezydenta z widzenia, kilka razy mijałam go, jak odwiedzał mamę. Choć mam inne poglądy polityczne, to przyszłam tu dla jego rodziny, która przeżywa teraz potworną tragedię, a my razem z nią – mówi Leokadia Wójcik.
Niektórych żoliborzan takie wyrazy ludzkiej pamięci rażą. – Przecież wszyscy z tego domu żyją. Nie zmarli ani pani Jadwiga, ani Jarosław.
Dlaczego więc ludzie robią tu ołtarze? – oburzała się pani Maria. Zauważa jednak, że cała rodzina prezydenta to bardzo mili, sympatyczni ludzie, ale on bywał tutaj bardzo rzadko, a jeśli już, to najczęściej sam. – Widocznie miał coś do omówienia z bratem – mówi inny sąsiad. Dodaje, że Marię Kaczyńską on sam widział może tylko dwa, trzy razy – w tym raz, jak przyjechała ze starszą wnuczką Ewą. – Jeśli prezydent już przyjeżdżał na Mickiewicza do mamy i brata, to wszyscy od razu widzieli, że tu jest, bo pod domem roiło się od rządowych samochodów i tej ochrony z „borowików”.
Sąsiedzi z Lisa-Kuli mówią, że ich żal po stracie prezydenta jest większy, bo dla nich był nie tylko postacią z telewizji, ze świata polityki, ale przede wszystkim człowiekiem, którego znali od dziecka.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.