Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Znali Go tutaj od wielu lat

Janina Blikowska, Piotr Szymaniak, Maciej Miłosz 12-04-2010, ostatnia aktualizacja 12-04-2010 22:39

W kamienicy przy ul. Lisa-Kuli spędził dzieciństwo i młodość. Kształtowały go szkoła przy Filareckej, Liceum im. J. Lelewela i kościół św. Stanisława Kostki. A w domu przy Mickiewicza mieszkają jego mama i brat. Przeszliśmy żoliborskim szlakiem Lecha Kaczyńskiego.

Mimo że przy ul. Mickiewicza Lech Kaczyński nie mieszkał, to przed domem jego rodziny żoliborzanie tłumnie palili znicze i składali kwiaty
autor: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa
Mimo że przy ul. Mickiewicza Lech Kaczyński nie mieszkał, to przed domem jego rodziny żoliborzanie tłumnie palili znicze i składali kwiaty
W kościele św. Stanisława Kostki odbyła się uroczysta msza
autor: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa
W kościele św. Stanisława Kostki odbyła się uroczysta msza
W domu rodzinnym przy Lisa-Kuli składano kwiaty
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
W domu rodzinnym przy Lisa-Kuli składano kwiaty

Jeśli ktoś zadałby sobie trud i policzył flagi z kirem zawieszone w oknach oraz na balkonach, to prawdopodobnie nigdzie w Warszawie nie byłoby ich więcej niż na Żoliborzu. To tu prezydent się urodził, dorastał w patriotyczno-inteligenckiej atmosferze Żoliborza Wojskowego i chodził do szkoły. Najpierw do Szkoły Podstawowej nr 194 przy Filareckiej (dziś jest tam gimnazjum), później do Liceum im. J. Lelewela i XXXIX Liceum Ogólnokształcącego im. Lotnictwa Polskiego. Także tu do dziś mieszkają jego matka Jadwiga i brat Jarosław.

Sąsiad z ul. Lisa-Kuli

Od urodzenia bracia Kaczyńscy mieszkali w domu pod numerem 8, w mieszkaniu na pierwszym piętrze. Ojciec bliźniaków Rajmund pomagał w administrowaniu budynkiem samotnej właścicielce, doprowadził też do rozbudowy kamienicy, która zyskała dodatkowe piętro.

– Cała rodzina była bardzo pobożna. Często ich widywaliśmy, gdy chodzili do kościoła św. Stanisława Kostki – mówi pan Mieczysław, który od lat mieszka przy tej samej ulicy. – Dla nas był przede wszystkim sąsiadem.

Trójka naszych dzieciaków ganiała z bliźniakami po ulicy. No i wyrósł na bardzo miłego człowieka. A jako prezydent, to proszę napisać, że był najlepszy, jakiego mieliśmy, i już takiego Polska nie będzie – twierdzi. Wanda Jełowicka zapamiętała prezydenta jako malucha, któremu utleniono czuprynę do filmu „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. – I on jako mały chłopczyk bardzo się tej fryzury wstydził – mówi pani Wanda, która mieszka przy Lisa-Kuli od ponad 50 lat.

– To były bardzo porządnie wychowywane dzieci. Czasami bawiły się u nas w ogrodzie.

Wczoraj pod domem, w którym dziś mieszczą się głównie biura, smutnie płonęły dwa znicze, leżało kilka kwiatów.

Szkoła z kościołem w tle

Bracia Kaczyńscy chodzili do podstawówki przy ul. Filareckiej, naprzeciwko kościoła św. Stanisława Kostki. Teraz działa tam Gimnazjum nr 56 im. Aleksa Dawidowskiego ps. Alek. Wczoraj uczniowie poszli na mszę. – Wkrótce będzie apel. Nie wiem jeszcze, co powiem uczniom – mówiła po południu Cecylia Jezierska, dyrektorka gimnazjum.

Na korytarzach w szkole już wywieszono żałobne flagi. W gablocie można było obejrzeć gazetkę ku czci prezydenckiej pary, a na stronie internetowej napisano: „Panie Prezydencie, który „lata młode” spędziłeś w murach naszej placówki – wtedy Szkoły Podstawowej nr 194 – żegnamy Cię słowami wiersza Juliusza Słowackiego »Testament mój«”.

Lech Kaczyński na początku chodził do Liceum im. Joachima Lelewela przy ul. Kiwerskiej 3, później z powodów problemów z polonistką przeniósł się do szkoły im. Lotnictwa Polskiego. W „Lelewelu” braci Kaczyńskich poznał Józef Kempisty. – Moje dzieci chodziły do tej samego szkoły, choć kilka klas niżej.

A bracia dzięki swojej roli filmowej byli wtedy bardzo znani. Każdy wiedział, kim są. Trochę chuliganili w tej szkole, ale w sumie to naprawdę dobrzy chłopcy byli – wspomina pan Józef.

W szkole nie pracuje już nikt, kto zetknąłby się z prezydentem w czasie jego nauki, jednak w sobotniej katastrofie zginął też ojciec jednej z absolwentek, która skończyła liceum niedawno.

– Ciężko przełożyć na słowa to, co się stało. Przeżywamy tę tragedię bardzo głęboko, w ciszy i skupieniu, ale bez pompatycznych gestów – mówi Izabela Muszyńska, dyrektorka „Lelewela”. To jej przypadł w udziale przykry obowiązek poprowadzenia poniedziałkowego apelu. Co powiedziała licealistom? – Ta tragedia pokazuje dobitnie kruchość ludzkiego życia, dlatego mówiłam im, jak istotne jest, by dobrze wykorzystać ten czas. By okazać się przyzwoitym – mówi.

Najbardziej cieszą ją oddolne inicjatywy uczniów, którzy wraz z innymi licealistami skrzykują się i chodzą palić znicze, np. na Krakowskim Przedmieściu.

Paweł Kruk z IIIb działa w związku strzeleckim. W weekend przez 20 godzin pomagał w organizowaniu uroczystości przed Pałacem Prezydenckim.

– Największe wrażenie zrobiła na mnie kobieta, która przeciskała się przez ten niesamowity tłum, by osobiście złożyć kwiaty, bo w katastrofie zginęła jej bliska rodzina – wspomina uczeń. Dodaje, że chciałby, aby Polacy coś z tej tragedii wyciągnęli na dłużej. – By nie było tak jak po śmierci papieża, że po krótkim czasie wszystko wróciło do normy, a my wróciliśmy do kłótni – dodaje Paweł Kruk.

Rzadko tu zaglądał

Przy obecnym domu rodziny Kaczyńskich przy ul. Mickiewicza (od przełomu wieków mieszkają tu Jarosław i matka bliźniaków Jadwiga) wciąż przybywa kwiatów, wieńców i zniczy. Są też dziecięce rysunki, podziękowania i mała flaga z napisem „Katyń pamiętamy”.

– Znałam prezydenta z widzenia, kilka razy mijałam go, jak odwiedzał mamę. Choć mam inne poglądy polityczne, to przyszłam tu dla jego rodziny, która przeżywa teraz potworną tragedię, a my razem z nią – mówi Leokadia Wójcik.

Niektórych żoliborzan takie wyrazy ludzkiej pamięci rażą. – Przecież wszyscy z tego domu żyją. Nie zmarli ani pani Jadwiga, ani Jarosław.

Dlaczego więc ludzie robią tu ołtarze? – oburzała się pani Maria. Zauważa jednak, że cała rodzina prezydenta to bardzo mili, sympatyczni ludzie, ale on bywał tutaj bardzo rzadko, a jeśli już, to najczęściej sam. – Widocznie miał coś do omówienia z bratem – mówi inny sąsiad. Dodaje, że Marię Kaczyńską on sam widział może tylko dwa, trzy razy – w tym raz, jak przyjechała ze starszą wnuczką Ewą. – Jeśli prezydent już przyjeżdżał na Mickiewicza do mamy i brata, to wszyscy od razu widzieli, że tu jest, bo pod domem roiło się od rządowych samochodów i tej ochrony z „borowików”.

Sąsiedzi z Lisa-Kuli mówią, że ich żal po stracie prezydenta jest większy, bo dla nich był nie tylko postacią z telewizji, ze świata polityki, ale przede wszystkim człowiekiem, którego znali od dziecka.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane